Chyba najdziwniejszy film Russella. Kiczowaty horror-komedia pełen porąbanych wizji i jeszcze dziwniejszych rozwiązań fabularnych. To trochę taka zabawa kinem, połączona z targaniem cierpliwości widza. Mało kto wytrzyma taką dawkę kretyńskich motywów. Niektóre mnie urzekły, niektóre mniej (pomysł by Lady Marsh wyciągnąć z domu za pomocą wielkiego stereo odgrywającego muzykę zaklinaczy węży zdecydowanie zbyt hardcorowy). Choć jest tu kilka scen godnych zapamiętania- między innymi ujęcie kradzieży czaszki. Sylvia widzi znalezisko, kamera ukazuje ją tak by widz miał wrażenie iż uklękła, dopełzła do czaszki, która zdaje się dużo większa niż ona sama.
Na pewno warto zobaczyć, bo aktorzy dają radę, choć trzeba lubić brytyjską szkołę aktorską. No i to dzieło które nie pozostawia widza obojętnym. Ja jak zwykle jestem trochę skołowany i oceniam jedynie na 6, bo moim zdaniem Russell trochę przesadził, wolałem gdy balansował na krawędzi kiczu, a nie w nią wpadał.