Dramat softcore. Jean-Marc i Briggitte to dwójka młodych ludzi żyjąca z dorywczej pracy. Ona atrakcyjna, z dużym biustem, bezgranicznie zakochana, a on wiecznie zamyślony. Przygrywa na pianinie, a dziewczyna śpiewa, marząc o karierze tancerki, chociażby w klubie nocnym w Tuluzie przed zgrają podziwiających jej wdzięki mężczyzn. Dostają wakacyjną fuchę w pensjonacie przy plaży, gdzie zarządza atrakcyjna brunetka Maria, której podstarzały chory mąż leży umierający w łóżku na piętrze. Kiedy mężczyzna nagle umiera, Jean-Marc wpada na pomysł, by powiedzieć właścicielce przybytku, że to on osobiście pomógł mu odejść w zaświaty przy pomocy zbyt dużej porcji arszeniku rozcieńczonego w napoju…
Bez wątpienia głównym atutem filmu jest wyjątkowo piękna Sylvia Sorrente, ukazująca swe ponętne i krągłe ciało. Obok niej na ekranie podziwiamy drugą piękność Monique Just w roli właścicielki pensjonatu. Jako Jean-Marc wystąpił Michel Lemoine, którego widziałem ostatnio w zakręconym euro-horrorze „Seven Women for Satan” (1976), który osobiście wyreżyserował.