Po tych wszystkich opiniach swoich znajomych jaki to nie jest wspaniały film, który motywuje do wprowadzania zmian w swoim życiu oraz gonienia marzeń, to spodziewałem się co najmniej drugiego Gatsbiego albo Wilka z Wall Street. Tymczasem - scenariusz pisany chyba 15 minut i totalnie podziurawiony, historia schematyczna do bólu i zaprzeczająca sama sobie, pierwsze 50 minut filmu - toporne oraz męczące przedstawianie postaci i ich profili psychologicznych, taneczne wstawki a la Bollywood, które pasują do przeszklonych villi i bananowych imprez jak pięść do nosa, Emma Stone - grająca momentami totalnie jak drewno.
Dobijające jest to, że gdyby zabrać temu filmowi fundusze to ta historia nijak by się nie obroniła. Mielibyśmy kolejny film o "niczym" typu 50 twarzy Graya, przedstawiający kolejną dziwną relacje dwóch osób tylko, że skoncentrowaną na czym innym.
Daje 6/10 głównie za efekciarstw, które zawsze się obroni.