Trochę myślałam na temat zakończenia filmu i zastanawiałam się dlaczego skończył się w takim momencie, na scenie płaczu Fridy, ale pózniej przypomniałam sobie początek i uznałam, że to bardzo ładna klamra, w jaką reżyserka ujęła film. Bodajże pierwsze zdanie, jakie pada w filmie to pytanie do Fridy „Dlaczego nie płaczesz?”. I na końcu, po tym całym czasie spędzonym z zastępczą rodziną, widać jak Frida przetrawiła smierć matki, może się otworzyła i zaufała nowym rodzicom, może w końcu odważyła pokazać swoje emocje, a nie zimne gierki, którymi wcześniej sterowała innymi? No nie wiem, taka moja refleksja na temat filmu :-) Był bardzo ładny, zmieniam z 7 na 8 :-)
Pełna zgoda! Według mnie obciążenie emocjonalne Fridy musiało znaleźć gdzieś swoje ujście, ale dziewczynka tłumiła je dopóty, dopóki nie dopuściła do siebie swoich nowych rodziców.
Świetne spostrzenie. Wszyscy dorośli pomijali tę dziewczynkę w rozmowach o jej matce, generalnie tak traktuje się dzieci, pewne tematy są uważane na zbyt ciężkie. I fajnie na koniec ta otwarta rozmowa, te szczere pytania i udzielenie jej odpowiedzi, przełamały jej traumę i zaoszczędzili jej może nawet kilku albo i kilkunastu lat, w których musiałaby z tym walczyć sama.
Podążyłbym zupełnie inną ścieżką interpretacyjną. Do zrozumienia finałowego płaczu, potrzebne są dwie sceny poprzedzające.
Pierwsza, gdy Frida uświadamia sobie, że ucieczka jest zadaniem karkołomnym i nie pozostaje jej nic innego jak pogodzenie się z sytuacją w jakiej się znalazła. Następnie następuje rozmowa przy stole (przy przygotowywaniu książek), w której dziewczynka sprawia wrażenie w pełni zasymilowanej, używa wręcz kluczowego zwrotu - "co się stało z moją poprzednią mamą" - poprzednią, czyli ciotkę traktuje jak obecną.
Zauważcie, że płaczem wybucha po słowach "przyrodniej" siostry - "przytul mnie tatusiu" - jakby doszło do niej, że pomimo zaakceptowania swojej nowej rodziny, nigdy nie będzie jej pełnoprawnym członkiem, nigdy szczerze i prosto z siebie nie powie "przytul mnie tatusiu" bowiem Esteve nie jest jej tatą. Rodzice Fridy zmarli, a trauma w większym lub mniejszym stopniu pozostanie z nią na zawsze.
Skoro uznała ciotkę za matkę (ów kluczowy zwrot o "poprzedniej matce) to jak najbardziej wujka może uznać za ojca, zresztą nazywa go tak wcześniej.
Dokładnie to napisałem w swoim komentarzu.
Natomiast przy okazji Twojego wpisu, skonfrontowałem swoją opinię z założeniami samej reżyserki, która w udzielonym wywiadzie, rzuca światło na końcowy płacz - znacznie mu bliżej do "szczęśliwego zakończenia".
Zatem interpretacja "z uwolnieniem emocji Fridy" bliższa jest konceptowi C. Simon. Gratulacje! :-)
Źródło:
https://www.bfi.org.uk/news-opinion/sight-sound-magazine/interviews/carla-simon- summer-1993-aids-orphan-autobiography-movida
https://aumag.org/2018/05/10/summer-1993-an-interview-with-filmmaker-carla-simon /
Myślę, że dziewczynka nie potrafiła okazać uczuć. Uległy one "zamrożeniu" ( i to instyktowna reakcja - może obronna?- nie świadomy wybór dziecka). W ostatnich ujęciach pojawiły się też sceny, w których okazano jej masę uczuć i to w taki sam sposób jak drugiemu dziecku ( taniec z "nowym" ojcem, scena na łóżku). Może poczuła się bezpiecznie i "zamrożone" emocje mogły puścić.
Podoba mi się bardzo ta interpretacja z "klamrą".