(...) Po zupełnie nietrafionym „Leprechaun Origins” niewielu widzów wierzyło, że Karzeł powróci na ekrany owiany chwałą – a nawet, że wróci w ogóle. Tym większym zaskoczeniem okazuje się nowy sequel, wyreżyserowany przez Stevena Kostanskiego („The Void”). To film pełen przegięcia i typowo amerykańskiego, wulgarnego humoru, który służy Leprikonowi doskonale. Dużym jego plusem jest slasherowe miejsce akcji – kolejnej wizyty Karła w Las Vegas, albo przestrzeni kosmicznej chyba nie chciałby oglądać nikt. Mam nadzieję, że Kostanski i Suzanne Keilly pokuszą się o kolejną współpracę.
Pełna recenzja: #hisnameisdeath
Powrót do korzeni zdecydowanie na plus. Problemem serii o Karle od pierwszego "sequela" był brak jakiegokolwiek powiązania z poprzednimi częściami (poza postacią Karła, no i grającego go fenomenalnie Warwicka Davisa). Tu w końcu mamy pełnoprawną kontynuację jedynki - wielka szkoda, że bez Warwicka :-( Tym niemniej nowy aktor dał radę. Film produkcji SyFy o dziwo nie jest taki najgorszy. Jeśli powstanie kontynuacja, to niestety coś czuję, że będzie raczej słaba - Karzeł w Bismarck to już chyba nie będzie to...