PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10017257}
5,1 1 208
ocen
5,1 10 1 1208
3,9 12
ocen krytyków
Liczba doskonała
powrót do forum filmu Liczba doskonała

re:mini.scencje

ocenił(a) film na 8

facio obok mnie, w ślinach i smarkach cały od pasa w górę - o czym z dziką wprost rozkoszą donoszę - przychrapał cokolwiek fest konkret na końcówce że myślałem że się udławi i umrze. przespał moment (psujek alert! psujek alert!) lewitacji matematyka - w zasadzie moment kobiecego świadkowania tejże lewitacji, ta kobieca perspektywa w męskim świecie rozumowej dominacji zanussiego nie jest przypadkowa, z pewnością ma znaczenie, przywołuje apologetki brzuszka z kieślowskiego i tak dalej i tak dalej - przypadek to, porządek czy wyższy porządek istnienia? tak tylko pytam, bo nie wiem, chociaż znam odpowiedź.. po prostu szkoda faceta.

anyway - ja to wszystko już widziałem, bo wszystko to już było sto pięćdziesiąt siedem razy, w kinie, w telewizji, w opowieściach weekendowych. także repetka, ale całkiem spoko nawet i wcale przyjemna. nachalna, oczywista, dęta i cokolwiek napuszona. indycza jak stado stu diabłów stąd do wieczności i z powrotem w przededniu święta dziękczynienia, ale bardzo wdzięczna i miła. budzi wyłącznie pozytywne skojarzenia, bo tak się już kina nie robi, co najwyżej teatr. a więc z tak zwaną wartością dodaną cokolwiek muzealną.

mentor zanussi (pozwalam sobie tak mówić, bo perspektywa oglądu zanussiego, napędzana doświadczeniem, wiekiem oraz ilością przeczytanych mądrych xiążek, ma w sobie coś z mentorstwa) cokolwiek za dużo myśli, takie przynajmniej odnoszę wrażenie, tak zasadniczo pobieżnie. za dużo myśli, przy czym zafiksował się wyłącznie na własnej wykładni chrześcijaństwa. idę o zakład, że nie wpuścił w siebie słów żadnego patriarchy zen na przykład, jedynie tego nieszczęsnego pascala.

gestem tak szerokim, że aż wyjeżdża poza linie horyzontu ziemi, z uporem godnym lepszej sprawy - czyli jak na prawdziwego, porządnego i szanującego się maniaka przystało - pastwi się i pastwi nad wyimaginowanymi po-tworami z wnętrza własnej głowy: wytworami epoki późnego kapitalizmu, postmodernizmu, materializmu, relatywizmu oraz innych izmów. zadając fundamentalne (dla niego) pytania, kreując multum absurdalnych sytuacji niezaistniałych (szczytem rozkoszy jest motyw porwania), wznosi chochoła, po czym bohatersko go pokonuje. na swoim boisku, na swoich warunkach, w granicach rzuconego czaru oczywiście. brawo!

dużo widać ciągle myśli o religii, tym jej aspekcie widzialnym, moralnym, co jest bardzo ładne, ale gubi istotności moim zdaniem, jako iż poza gimnastykę umysłu nie wychodzi. bo jednak od myślenia o religii do tak zwanego doświadczenia religijnego jest bardzo daleko, cóż dopiero mówić o tak zwanym religijnym życiu..

przypadki, ach, przypadki, te (zdaniem jego oraz innych myślicieli chrześcijańskich) dzikie, odjechane i zupełnie nieprzewidywalne w skutkach seksy dwóch szeregów przyczyny i skutku - jawią się jako takie wyłącznie pełzakowi pozbawionemu szerszego kontekstu, któremu brakuje wglądu, który nie ma dostępu. jednak z perspektywy pełni wiedzy przypadki nie istnieją. tam jest wyższy porządek wszechrzeczy, świat idei, który wszak ujrzymy, kiedyś, nowemi oczami, na nowej ziemi, w całym jego majestacie i glorii, i tak dalej, i tak dalej, tego rodzaju myślenia, tego sortu konkluzje, tego typu gadania..

wszystko to czego umysł nie ogarnia dla zanussiego jest tajemnicą, tajemnica jest ścianą poza którą istnieje wielkie who-knows, tymczasem chciałbym pana zanussiego zapytać: co się dzieje z tajemnicą, kiedy dochodzący do ściany umiera albo znika? gdzie tedy jest tajemnica, jaka w ogóle tajemnica? dla kogo ta tajemnica? co to jest za przypał z tą nieszczęsną tajemnicą?

inaczej, zanussi dyskredytuje pewność, pewniki to dla niego zjawiska chorobowe - no i fajnie, ale chciałbym pana zanussiego zapytać: skąd pewność, że istnieje tajemnica? co jeśli to kolejna pułapka wygenerowana przez uma, który nie ogarnia? nie ogarnia, ergo: tajemnica! zamknął niewygodne w szufladce z napisem "tajemnica" i już ogarnia, i już czuje się bezpiecznie. powoli zaczyna chwytać.

dalej, rzecz jest o szukaniu, i tu mam największy światopoglądowy zgrzyt z owymi idejkami. otóż zanussi twierdzi, że nie wie, stawia samego siebie w tym obłoku niewiedzy i uporczywie się tego trzyma, aczkolwiek moim zdaniem ściemnia. moim zdaniem on wie i odnalazł, tylko nie chce się przyznać! bo taka deklaracja bardzo źle by wyglądała, prawda? jednak z filmu to wynika - te powiewy wiatru, aureole, lewitacje, znaki na niebie i ziemi o których się nikomu ani nigdzie, gromy z mokrego nieba nad kamperami, znaczące zbiegi okoliczności, przeczucia, znowu: tak zwana tajemnica..

a więc odnalazł, odnalazł wreszcie, pytanie tylko: co, u licha? i tu jest przysłowiowy pogrzebacz pogrzebany: otóż odnalazł to, czego szukał. a cóż to jest zapytam znowu za zasługa odnaleźć to, czego się szuka? wszak prawdziwy szukacz nie wie czego szuka, bo kiedy wie to dokładnie to znajdzie. a odnaleźć to, o czym się wie że się tego szuka, to nie jest żadna sztuka.

innemi słowy, rozpatrując rzecz pod kątem reguł i zasad jakie zanussi ustala - to i owszem, ma to wszystko jakieś pozory rozumności, ale tylko w obrębie systemu myślenia w którym się porusza i samonapędza. jeżeli natomiast istnieje jakakolwiek transcendencja tego modelu myślenia - zanussi w nią nie wierzy, bojkotuje, a priori odrzuca. czym tedy jest, zapytam, taki poszukiwacz?

sorki za off-topic, ale mnie się właśnie przypomniało, że ja tego rodzaju postawę już u zanussiego gdzieś widziałem - a gdzie? no przecież, na podkaście u winiego! tam już mnie zastanowiło, że zanussi, który np. nic nie wie o empatogennych tryptaminach i nigdy ich nie używał, ma na ich temat bardzo dużo do powiedzenia! jakże to tak, pytam? wyprowadzam z tego kompromitujący go wniosek, iż umysł jego woli głupio gadać niż mądrze milczeć, iż buddyjska zasada szlachetnego milczenia będzie panu zanussiemu obca i nieznana. raczej coś niż nic, prawda? nawet jeśli to coś to czysta sofistyka. turystyczny przewodnik po miejscu w którym się nigdy nie było. kulinarna recenzja dania, którego się nie skosztowało. filozoficzny odbek mamuta.

wracając do filmu.. dawniej, przyznaję, na jakiejś tam uczelni wyższej, kiedy jeszcze studiowałem filozofię (tu możemy sobie z panem zanussim przybić piątkę) to ja się nad takimi rzeczami pochylałem, zastanawiałem, uznawałem za mega ważne. otóż nie są ważne wcale. te głębokie, rzekomo fundamentalne pytania, różne tam zakłady i dowody na istnienie boga, odklejone są zupełnie od istoty sprawy. jedynie zapładniają umysł kolejnymi ploteczkami, wymysłami, idejkami. jakiś mistrz bodhidharma spacyfikowałby um zanussiego w dwie sekundy, ale nie, on woli siedzieć i czytać dwóch sędziów bocznych w aureolach - świętego augustyna i świętego tomasza z akwinu - siedzieć, czytać i generować błędnie postawionymi pytaniami sztuczne poczucie głębi. to by ostatecznie jeszcze miało jakąś wartość może, gdyby zahaczało o wspomniany już element transcendencji, ale nie - zanussi podobny jest człowiekowi, który woli siedzieć przed świątynią i karmić oczy. zamiast wejść do środka i zniknąć w tej świątyni on woli podziwiać sklepienia, widoki. odciąć się, odrzucić odmieńców, odrzucić janion, odrzucić galerników wrażliwości. całe te towarzystwo pogonić. pytania, które zanussi z pewnego poziomu istnienia stawia, w istocie nie są nic warte. tak jak odpowiedzi na nie, bowiem albo przychodzą z tego samego poziomu z którego postawiono pytanie (co generuje kolejne pytania) albo dochodzą do ściany. a ściana to co? to już wiemy, ściana to tajemnica!

i tak jak zanussi akcentuje zjawiska dla niego chorbowe, tak ja widzę zjawisko chorobowe w uprawianiu tego rodzaju gimnastyki umysłowej - poszukiwaniu istoty w miejscu w którym jej zwyczajnie nie ma i być nie może.

posumowując już ten przydługi wywód: kolejny filmowy esej zanussiego, monolog rozpisany na głosy, podobał mi się bardzo, głównie z powodu zamierzonego bądź niezamierzonego wyczerpania retro retoryki jaką sam uprawia. jednocześnie dał do zrozumienia jak daleko jestem od stawiania tego rodzaju pytań, uprawiania tego rodzaju umysłowej gimnastyki, poszukiwania dowodów na istnienie boga narzędziami do tego nieprzystosowanymi i uznawaniu tego wszystkiego za ważne. jako wyraz wyczerpania ten film - testamentowy festiwal błędnie postawionych pytań - sprawdza się znakomicie, jednak odnoszę podskórne wrażenie, że nie taki był zamysł twórczy i co innego autor miał na myśli. tu po prostu - wzorem rzeczywistości - wszystko jest jawne. i nie ma żadnej tajemnicy. tak jak nie ma żadnej tajemnicy kiedy nie stawiasz pytań.

metafizyka akademika, teoria jako praktyka. zanussi uporczywie przyssany do mózgu który ma w głowie mija mózg, który nie jest w głowie. roi i halucynuje go sobie.

ps. żeby nie było: ja pana zanussiego kocham bardzo i cenię! po prostu metafizyka jaką uprawia to według mnie ślepa uliczka mająca jakieś dwa metry długości. bezowocna gimnastyka. zanussi ciśnie pedał gazu, ale jego samochód nie jedzie - tylko stoi na podnośniku w garażu. jest trochę jak ten tomasz z akwinu - w pewnym momencie dozna olśnienia, jakaś siła wyższa zaleje mu neurony kosmicznym syropem klonowym, zapomni wszystkie te cudze oraz własne cudaczne myślotwory i wybuchnie śmiechem. przypomni sobie słowa piosenki pewnej polskiej kapeli, która nigdy nie zagrała na festiwalu polskiej piosenki w opolu: głupi ludzie wierzą w głupie bzdury, mądrzy ludzie wierzą w mądre bzdury. a potem zrobi swój ostatni film - pierwszą w swoim życiu komedię, której akcja będzie się działa na placu świętego piotra w watykanie..

Westernik

Wspaniale napisane! Trzeba koniecznie wycyzelowaćh trochę, rozbudować - i wydać jako esej, mówię serio. Czytałbym z zainteresowaniem. Zanussi był (jest) wielki - dla mnie Struktura Kryształu (i podobne) czy Kontrakt to arcydzieła. Jeśli coś mu nie idzie teraz, to traktuję czas nudzenia się przed ekranem jako czas do własnej refleksji i polemiki - przemyśleń podobnych do opisanych tak dobrze przez Ciebie; w tym sensie, niczym w jakimś Zen, bo mistrz tego godzien, puste miejsca można wypełnić sobą.

ocenił(a) film na 8
arcadiotelefon

te dwa filmy zanussiego o których wspominasz ja również bardzo lubię. pochodzą z czasów odnawiania filmowego języka, z czasów, kiedy zanussiego można było nazwać innowatorem poniekąd. pamiętam na przykład, jak pod tym kątem, jeszcze na studiach, analizowaliśmy jego Zaliczenie z młodziutkim w ów czas olbrychskim i wiecznie starym bardinim. niezły miał wtedy pan zanussi przelot.

ostatnio widziałem taki film mistera oizo pod wszystko mówiącym kryptonimem Niewiarygodne, Ale Prawdziwe z 2022 roku. koleś przez pierwsze 40 minut pokazuje upływ czasu trwający kilka dni. następnie przez 20 minut pokazuje upływ czasu trwający kilkanaście lat. po czym kończy film jak gdyby nigdy nic. co tu się, myślę se? nie wiem, ale byłem tym zachwycony. moja pierwsza myśl brzmiała: naprawdę trzeba mieć spory tupet, żeby sobie na coś tak śmiałego, w ramach normalnej mainstreamowej dystrybucji do tego, pozwolić. moja druga myśl brzmiała: czekaj, przecież ja to już gdzieś widziałem.. a gdzie? no przecież, w Iluminacji zanussiego sprzed lat pięćdziesięciu!

twoja koncepcja wypełniania luk własnymi rojeniami bardzo mi się podoba - long live gonzo freak, teraz i zawsze!

pozdrawiam:)

Westernik

:) także serdeczne pozdrowienia! Dzięki za info o tym filmie, odnajdę go :)

ocenił(a) film na 8
arcadiotelefon

no dobra, tylko nie zapomnij wpaść po seansie z olśnieniami by podzielić się wrażeniami!

z odserdecznionymi odzdrowieniami;)

Westernik

Bajdurzysz.. I to zbyt obficie!:)

ocenił(a) film na 8
sylwesterrozycki7

w sumie się zgodzę, ale zapytam: w jakimś konkretnym miejscu czy tak w ogóle?

Westernik

Ogólnie lubisz lać wodę:) Nie czytałem wszystkiego, bo bardzo długi wywód:)

ocenił(a) film na 8
sylwesterrozycki7

tu się oczywiście zgodzę, leję ją czym popadnie w jakimś amoku wódczanym - smyczą, pasem, kablem od żelazka, byle nie było śladu..

a film ja ci się podobał?:)

Westernik

Ha ha ha. Polecam jeszcze rzemienie lniane, ponoć nie ma obdukcji:) Film dobry, jak to Zanussi, stara dobra szkoła, choć już coraz mniej ma zwolenników, ale to nie jego wina, tylko ich. Maestro mówił anegdoty przed filmem, milo było słuchać kolejny raz .

ocenił(a) film na 8
sylwesterrozycki7

o tak, co do anegdot, mi się najbardziej podobała ta o naukowcu i ziemniaku. pasuje jak ulał do sytuacji wmyśliwania się we wszystko i rzecz wszelką bohaterów tego filmu aż do przysłowiowego zmysłów pomięszania.

nie będę jej streszczał, zdradzę tylko puentę. otóż brzmi ona:

..a tu co ziemniak to decyzja!;)

Westernik

A dziś w Domu Sztuki streścił nam cały film maestro, przed filmem. xD Ale mówi ładnie, szkoda, że nie przełożyło się to na film..

ocenił(a) film na 8
cwaj

o, a coś ciekawe mówione było? swoją drogą twórca, który przed projekcją zmuszony tłumaczyć, streszczać cały problemat filmu - nie brzmi to zbyt przekonywająco..

ocenił(a) film na 8
Westernik

bardzo ciekawe przemyślenia na temat, tego filmu jak i całokształtu twórczości Zanussiego. mi po obejrzeniu Liczby doskonałej od razu na myśl przyszedł na myśl dosyć mało znany, niemiecki film Zanussiego - Imperatyw. Reżyser podejmuje w nim bardzo podobne, niekiedy identyczne zagadnienia i co ciekawe dochodzi do nieco odmiennych i bardziej tragicznych wniosków.

ocenił(a) film na 8
Kajtek_18

czekaj, czekaj, czy to ten, w którym bohater, patrząc na lód leżący na dachówce, mówi do siebie coś w rodzaju - jeżeli ten lód zaraz spadnie, to uwierzę - po czym ten lód rzeczywiście spada, a bohater zaczyna generować z wnętrza własnej czaszki tak zwane naukowe przemyślaki dla których ten lód faktycznie spadł, a bo to odwilż, bo to ciężar, bo to siła grawitacji..? jeżeli to ten, to widziałem. rzeczywiście podobny. talking about cios wibrującej pięści artysty, który wciąż kręci jeden i ten sam film;)

ocenił(a) film na 8
Westernik

dokładnie ten film, pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
Kajtek_18

odzdrawiam, ale jeszcze dopytam o te wnioski, w sensie na czym polegają te odmienności?

ocenił(a) film na 8
Westernik

W największym skrócie, w Liczbie doskonałej bohater rozważa abstrakcyjne problemy o naturze wszechświata i korelacjach matematyki z losem człowieka. Pod wpływem wstrząsających przeżyć dochodzi do wniosku, że może rzeczywiście coś w tym jest, jednak dużo ważniejsze jest skupić się na tym co ludzkie – relacjach, empatii etc. Jest to w dużym stopniu zakończenie pozytywne, dające wiarę w człowieka.
W Imperatywie bohater również wpada w tarapaty, ale są one spowodowane własną paranoją i uporczywą, bezskuteczną próbą udowodnienia, lub chociaż dostrzeżenia liczbowej prawidłowości w otaczającym go świecie. Na swojej drodze trafia na ludzi, którzy sprawiają wrażenie zadowolenia z życia w nieświadomości podniosłego i dostojnego mechanizmu czasoprzestrzeni. Mają oni gdzieś z tyłu głowy, że świat może nie być przypadkowy i stoi za tym Bóg lub matematyczne rozwiązanie. Nie może zrozumieć, jak ci wszyscy zamiast poszukiwać rozwiązania wspaniałej zagadki istnienia i matematycznego rozwiązania całości obejmowanego przez człowieka świata wolą zadowalać się prostymi zamiennikami takimi jak wiara lub życie z dnia na dzień. W punkcie kulminacyjnym filmu bohater najpierw bluźni przeciw Bogu, a później „szaleje do reszty”. Podczas rozwiązania akcji przechodzi metamorfozę – podobnie jak w Liczbie zaczyna zajmować się swoją dziewczyną i odstawia naukę na bok. Całość filmu pozwala mi jednak sformułować wniosek – Zagadka istnienia i jej możliwe rozwiązanie poprzez naukę pozostają w mocy człowieka, jednak społeczeństwo, które woli proste „ogłupiające” rozwiązania nie jest gotowe na przyjęcie takiej postawy. Jednostka samotnie próbująca obliczyć istnienie przypadku lub Boga skazana jest na brak wsparcia, wyalienowanie i odrzucenie ze strony ludzi. Aby móc przeżyć w takim świecie trzeba porzucić nadzieję na naukowo-duchowe spełnienie, założyć klapki na oczy i żyć w pustej pozbawionej sensu rzeczywistości. Można to przedstawić cytatem:
„Jak życie kończy sens mieć
Każdy żyje jak pies
Ja też chce żyć jak pies
Chce żyć bez oczekiwań
Chcę w końcu przestać się topić
I zacząć pływać”.

Możecie uznać to za nadinterpretację albo przekręcenie sensu, ale to tylko moje subiektywne przemyślenia na temat Imperatywu, wg mnie jednego z najlepszych, ale i najsmutniejszych filmów Zanussiego.

ocenił(a) film na 8
Kajtek_18

no coś ty, wprost przeciwnie, wręcz naprzemianlegle, wspak - bardzo ciekawy przemyślak:)

zastanawiam się teraz, co takiego się stało na przestrzeni tych lat, że stary zanussi wyzbył się owej ambicji młodego, tej pewności, iż istnieje wzór matematyczny, który to wszystko wyliczy. co go, mówiąc dokładniej, uratowało przed szaleństwem, zmysłów pomięszaniem? stawiam, że tym czymś jest religia. nie doświadczenie religijne, a religia, święta xięga - przypis do religijnego doświadczenia. bielmo na oczach w postaci doktryny, która wyjaśnia to, co niewyjaśnialne, smoczek i kołysanka. to jest bardzo dobrze dla człowieka, uporządkowuje mu sprawy i tak dalej, ale mam obawy, czy to dla artysty jest dobrze? bo chyba wszyscy się zgodzimy, że ten wcześniejszy okres, powiedzmy do lat osiemdziesiątych włącznie, okres stawiania pytań, ciekawszy był jednak, niż okres udzielania odpowiedzi na nie.

jak na moje na pewno ma to jakiś związek z kościołem. z rolą kościoła w czasach tak zwanego komunizmu. w największym skrócie: myślałeś, że on walczy z władzą, okazało się, że o władzę. bez wchodzenia w to, ale mniemam, że maestro się na to "z" nabrał, a tego "o" nie widzi albo widzieć nie chce.

Westernik

Sporo napisałeś i to w formie szpalty bez wyróżników, więc ciężko przez to przebrnąć, ciężko dla wzroku. Rozumiem, bo też kiedyś, w liceum, pisałem bez majuskuł. Przeszło mi :)

Natomiast odniosę się na razie tylko do jednego - nie da się oglądać sklepień siedząc przed świątynią. Trzeba jednak wejść do środka.

ocenił(a) film na 8
pracus

a właśnie, że można - na przykład zerkając do środka przez otwarte wrota! pozycja wprawdzie niewygodna, ale słuchanie pieśni wyłącznie uszami o ileż bardziej bywa niewygodne.

to o co chcesz się pokłócić?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones