Mam wrażenie, że filmy azjatyckie trzeba lubić - tak jak kino skandynawskie. Nie dla każdego to jest zjadliwe. Natomiast jeśli się lubi, to wyczuwa się ten specyficzny klimat. Mnie film rozwalił na kawałki - mało się nie posrałem w zbroję momentami. Te niby dłużyzny dodawały smaku, bo już, już, patrzysz, że coś się zdarzy... a tu nic. A za minutę SRU, i gęsia skóra. Ja kumam azjatyckie filmy i dla mnie miazga - mnie film utrzymał w napięciu prawie przez cały czas trwania. Może końcówka trochę pretensjonalna, ale co tam. Liczy się efekt!
Wreszcie jakiś głos rozsądku w tym temacie, mam podobne odczucia. Po seansie miałem obawy żeby wyjść na podwórko a akurat byłem na wsi. Najlepsze w filmie było właśnie zakończenie. Już się wydawało że happy end a tu nagle dzieje się coś co wywraca fabułę do góry nogami. Ciary na całym ciele i przerażenie. Także świetnym zabiegiem było to że mumia na której powstanie czekali chyba wszyscy oglądający ten film wstała jak już się myślało że nigdy nie wstanie. A projek mumi był naprawdę piorunująco straszny.
ja mam takie same odczucia jak Wy. Pokochałam kino azjatyckie i mam wszystkie filmy z tej serii na dvd. Amerykańskie horrory nie mają tego "czegoś". Kino azjatyckie kocham i non stop oglądam te filmy. Jestem nimi zachwycona :) pozdrawiam przedmówców.