Ale jako jako część sagi X-Men trochę mi nie pasuje. Z jednej strony konkurencja Disney serwuje przesłodzonego "Captain America: The First Avenger", z kolei Fox przegina w drugą stronę. Logan jest najcięższą częścią X-men, zupełnie inny od reszty, jest przygnębiający i brutalny, ale czy to o to chodzi w kinie komiksowym? Jako samodzielna produkcja wypadłby o wiele lepiej, jednak mając w pamięci X-Men jako całokształt, Logan średnio wpasowuje się w uniwersum. Pomijam już fakt, że co część, to zgrzyty fabularne, tutaj nagle adamantium jest trujące, trochę bullshit na siłę, no ale OK, niech będzie...
Czy ktoś pamięta, jak Logan znalazł się w murach uczelni po raz pierwszy...? Czuć było, że to coś wyjątkowego, a wprowadził zarówno bohatera jak i nas najpotężniejszy umysł świata, Charles Xavier... Ten sam, który do tej pory był mentorem, chłodną głową, tutaj jest rzucającymi non-stop kur*wami, jobami i innymi chu*jami bełkoczącym dziadem z demencją, Wolverine zawsze był outsiderem, ale nigdy takim chlorem, i w ogóle, gdzie ten klimat świata mutantów? Gdyby nie moce bohaterów, to równie dobrze byłoby z tego jakieś Sicario 2, nie X-men. Słabo skończyli mutanci, grupę zabił sam Xavier, co z Magneto - nie wiadomo, Logana klonują jak popiep*rzeni, i tak oto z fajnego, ale pokręconego kolejnymi reżyserami, i wynikającymi z tego soft-reebotami, zrobiło się Życzenie Śmierci pierdyliard.
Stanowi część tego świata, a ten film opowiada o jednym z członków grupy, więc...