PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=7386}
7,3 22 213
ocen
7,3 10 1 22213
6,8 21
ocen krytyków
Lolita
powrót do forum filmu Lolita

Mnie film tez sie zbytnio nie podobal. Ogladalam pare filmow kubricka, niektore mi sie podobaly, inne srednio. Ten film tez byl sredni. Pomijajac, ze akcja jest zbyt wolna, niecierpliwia mnie niektore zdjecia, ktore wydaje sie zupelnie niepotrzebne. Zgadzam sie z innymi, ze w filmie za malo ukazanego jest uczucia, stosunku jaki panuje miedzy bohaterami. Sam Nabokov pisze w swej ksiazce i poswieca temu watkowi bardzo wiele stron. I nie oznacza to, ze film musialby byc pornograficzny! Co za absurd. Jesli niektorzy tak uwazaja, oznacza to wiec, ze sama ksiazka w sobie jest pornograficzna. A oczywiscie tak nie jest. "Tutejsza" Lolita, gdy mieszka jeszcze ze swoja matka, ukazana jest troche jako bierna i zupelnie niesluchana, niepotrzebna istota. Widzimy wyraznie, ze polecenia matki wykonuje prawie bez sprzeciwu (procz zwyklych, prawie beztonancyjnych zdan), choc w ksiazce jest to osoba raczej klotliwa, glosna, odrobine wulgarna i nie dajaca latwo za wygrana. Gdy zas pozostaje sam na sam z Hum ukazana jest zupelnie bezdusznie, gdyz ojczym "maluje jej panokcie", spelnia jej zzachcianki (choc trzyma ja krotko wzgledem chlopcow), ale brakuje ukazania widzowi, ze przeciez to dziecko zmuszane bylo do stosunkow niemal pare razy dziennie za kazda najdrobniejsza rzecz Nie mozna krecic filmu, jesli zabronione jest ukazanie esencji ksiazki. NIe brakuje nawet drobnych bledow, tak jak np. kolezanka Lolity- Mona, nie pojawia sie w Reamsdale (na balu), ale dopiero w Beardslay. NIe podoba mi sie rowniez postac matki, gdyz w ksiazce, byla ona ukazana jako ladna wdowa, choc zupelnie niepodobajaca sie Humbertowi (z oczywistych wzgledow). I nie byla ona na tyle glupia i zdesperowana jak Kubrick'owa. Sam Humbert wypowiada sie, iz nie mogl byc wobec niej brutalny, bezposredni, chamski i stanowczy jak dla poprzedniej zony (ksiazka). Quilty ukazany jest troche jako dziwak - rozmowa na werandzie, telefon po ucieczce ze szpitala, dziwnie zachowywujaca sie i towarzyszaca mu kobieta, w ksiazce zas jest to osoba przynajmniej sprytna i inteligentna - rozmowa na werandzie stanowi tak naprawde istna gre slow. CO mnie zdziwilo, to to, iz w filmie ludzie zaczynaja domyslac sie ich zwiazku (sasiadka), choc w ksiazce nikt o tym nie wie (stad tez groteskowa rozmowa Humberta z nauczycielami Lolity, ktorzy zastanawiaja sie nad brakiem zainteresowania u dziewczynki sprawami sexu, a biednym ojczymem, ktory poczatkowo mysli, iz odkryli prawde). Tych roznic, wedlug mnie istotnych, jest naprawde duzo, choc teraz wymienilam tylko te, ktore pamietam. Rozumiem, iz w filmie nie mozna oddac wszystkich scen, ale uwqazam, iz nie powinno zmieniac sie waznych faktow! Na pewno film z 1997 roku oddaje pelniej obraz Lolity i Humberta. Jemu praktycznie nie ma co zarzucic.

ocenił(a) film na 6
asiakozak

Zgodzę się z tobą. Nie że film jest jakiś tragiczny, jest nawet niezły, ale jako adaptacja Lolity, to muszę przyznać że choć do ekranizacji Lyne'a mam pewne zastrzeżenia, tak jest to dla mnie o niebo lepsza interpretacja książki, niż film Kubricka.

Tutaj mamy do czynienia z adaptacją, bowiem reżyser dużo dokłada od siebie. Owszem, dużo jest odwzorowanych scen z książki czy też dialogów (tu muszę napomnieć, że uważam za zbędne przeznaczanie niemal pół filmu na Humberta i Charlottę, bo po prostu w książce ten etap był niezbyt ciekawy, czy nawet wręcz nudny).
Są nawet pewne zmiany, choćby chronologiczne wydarzeń, które moim zdaniem sprawdziły się dobrze. Te zmiany, które ty wymieniłaś, uważam na minus. Dodałabym jeszcze scenę w której Lolita stwierdzająca że ona chce zostać z Humbertem, o tak to trafi do domu poprawczego. W książce to Humbert ją zastraszał, że do takowego trafi, jeśli powie komukolwiek o ich "związku" :) Nie wspominając o tym, że ona tak naprawdę nigdy nie powiedziała do niego "kocham cię".
Tak że podsumowując ten akapit i przechodząc zarazem do kolejnego - Nie mam nic przeciwko innowacją reżysera o ile jest to zasadne i ma to sens. Nie jestem za to przychylna zmienianiu wydźwięku historii, przeinaczaniu, która jest przenoszona na ekran.

Ja rozumiem że to jest film "przedpotopowy", cenzura i ten sprawy, ale tutaj skandalicznie odarto tą historię z wszelkich emocji i dramatyzmu. Tu wszystko jest totalnie sztywne i toporne. Między Humbertem, a Lolitą, nie ma prawie żadnej chemii. Zero jakiegokolwiek pożądania, namiętności z jego strony. No dobrze, niby coś tam jest, ale ja jako widz niemal tego nie czuje. Nie ma w tam naturalności, realizmu. W moim odbiorze jest to bardziej przedstawione jako zaborczy ojciec i typowa nastoletnia córka, która zostaje przedstawiona jako ta zła, która nie docenia tego co ma, co jest niczym innym jak właśnie spłyceniem, tej toksycznej i złożonej relacji.

Lolita jest tutaj licealistką (ten hajskul bal), co totalnie zmienia wydźwięk relacji. Na wygląd też na 12 latkę nie wygląda, Swain również na taką nie wyglądała, przez co psuło mi to nieco odbiór filmu, ale w mojej ocenie jest ona bliższa tej słodkiej, a zarazem nieco wulgarnej i nieokrzesanej, kokietkowatej, Lolicie. Sue nie była zła, była postacią całkiem dobrą, ale bardziej mi przypominała "typową", zbuntowaną, pyskatą małolatę.

Jeśli zaś chodzi o Humberta, to dla mnie jest tutaj wręcz tragiczny. Sztywny kloc mówiący absolutnie każdą kwestie z tą samą "płaczliwą" całkowicie sztuczną, manierą. Nie ma to startu do Ironsa, który jest w te roli tak naturalny, autentyczny i charyzmatyczny, że on nie gra, on po prostu jest tym Humbertem.

Quilty był postacią, która się dosyć niezauważalnie przemyka w fabule, postać tajemnicza i sprytna, a tutaj faktycznie jest on właśnie taki dziwny i nie wiem...no gra go koleś od Różowej Pantery, no to...

O muzyce nie wspominam, bo te skoczne melodie jeszcze bardziej przeszkadzały wczuć się w historie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones