Plusy - świetna gra aktorska, piękne zdjęcia, sympatyczna i dowcipna opowieść.
Minusy - intryga skopiowana z Konesera (kto oglądał film z G. Rushem szybko domyśli się o co chodzi w tym obrazie) i przewidywalność.
Film nie jest rewelacyjny, ale miło się go ogląda chociażby z uwagi na krajobrazy i typowo allenowskie poczucie humoru. W sam raz na niedzielne popołudnie
Nic się nie stało! Ważne, że jesteś dobrze wychowany i przeprosiłeś, bo większość użytkowników ma z tym wielki problem. :) Pozdrawiam! ^^
Oglądałam "Konesera", ale nie przyszedł mi wcale do głowy ten tytuł po seansie. Charakter obu intryg oraz ogólny wydźwięk filmów jest tak różny, że moim zdaniem trudno je porównywać. Wątpię również, by Allen oś swojego filmu "skopiował" z "Konesera". Kobieta zwodząca na manowce mężczyznę dla własnych korzyści to nie jest jakiś nowy motyw w kinie, czy też ogólnie w sztuce.
Widzisz, a mi ta analogia narzuciła się niemal na początku sensu: kolega po fachu pozostający w cieniu mistrza, tajemnicza kobieta, intryga w której narzędziem - na pierwszym planie - jest wiedza i umiejętności bohatera.... Wszystko to wydało mi się bardzo czytelne i finał intrygi był taki jak oczekiwałem. Oczywiście, że nie jest to mapa w skali 1:1 bo ktoś tak wielki jak Allen nie musi iść na podobne numery, ale ilość punktów zbieżnych (w dwa lata po premierze Konesera) wydała mi się zaskakująca. No cóż, ale to jest kino. Każdy z nas postrzega je inaczej i chyba o to chodzi :) Pozdrawiam
Może to cię zdziwi, a może nie ale wszystkie film Woody'ego Allena mają szkielet fabularny skopiowany z innego filmu np. "Blue Jasmine" to przeróbka "Tramwaju zwanego pożądaniem", "Słodki drań" to wariacja na temat "La Strada" itd. Tak jest w przypadku każdego film Allena, wszytko zależy od widza czy znajdzie wzorzec na którym oparł swój film. W przykładzie który podajesz mam taką wątpliwość, czy nie jest to aby za nowy film dla Allena, on posiłkuje się klasyką, na różny stronach wskazywano na wzorzec w postaci "My Fair Lady", choć nie wyklucza to twojego tropu. Film jeszcze nie widziałem, ale bardzo lubię szukać i odnajdywać skąd Allen czerpie pomysły.
Zgadzam się się z Twoją oceną i zgadzam się, że szukanie podobnych zbieżności i nawiązań jest interesujące. To jest trochę tak jak z odkrywaniem aluzji, a któż z nas nie lubi ich w sztuce? Moim zdaniem wzorowanie się nie jest złe. Ważne z kogo czerpie artysta i jak to robi. Allen jest w tej dziedzinie mistrzem, ale trochę byłem zawiedziony tym, że po 30 minutach można już było przewidzieć zakończenie. Pozdrawiam :)
W "Co jest grane" recenzent stwierdził, że intryga jest oczywista od samego początku, w pewnym sensie jest nieistotna, choć w zamierzeniu reżysera jak konkluduje jest zastosowanie ogranej sztuczki/intrygi, aby sprawdzić czy wciąż można na nią nabrać widza.