o sensie wojen, uzasadnieniu zabijania kogokolwiek, istnieniu Boga, czym jest dobro i zło, jaka jest rola Europy. I wszystko byłoby może nawet fascynujące, gdyby trwało nieco krócej, a podawane argumenty były na mniejszym poziomie ogólności. Przez cały seans towarzyszyła mi myśl, co się stanie z tymi ludźmi za kilkanaście lat, kiedy to przyjdą do nich bolszewicy i wybuchnie I Wojna Światowa.
Odpowiedzi niby proste - wojny są złem i nie ma w nich nic moralnego, Boga nie ma, a Europa nie jest żadną jednością.
Film jest świetny, mam tylko pewną wątpliwość odnośnie sceny, podczas której
Nikolai dzwoni dzwonkiem, a nikt ze służby nie reaguje. Widać wówczas przez moment, jak do budynku wchodzą obce osoby, a domownicy zostają.... rozstrzelani? W następnej scenie jednak ponownie, cali i zdrowi, rozmawiają jakby nigdy nic. Jak interpretujecie i odbieracie tę scenę?
To również dla mnie nie jest jasne. Byłam przekonana, że postrzelili Eduardo. Poczytałam parę recenzji i tylko w jednej była wzmianka/hipoteza, że to pułkownik (ten chory) strzelał. Może to było tylko draśnięcie?
Bo napisała Pani, że odpowiedzi są proste, a wcale takie nie są. Pytania o zło i Boga to pytania, na które ludzkość próbuje odpowiedzieć od tysięcy lat, a Pani (nie umniejszając wieloletnim refleksjom) podchodzi do nich jak do oczywistości. Reżyser w każdym razie na pewno nie udziela takich jasnych odpowiedzi.