Mariel Hemingway (wnuczka Ernesta Hemingway'a) dostała za rolę Tracy nominację do Oscara. Nie mogłem się nadziwić, gdy się dowiedziałem, bo jej aktorstwo w Manhattanie jest wg mnie tragiczne. Owszem, pewna doza zachowawczości w efektowny sposób kontrastuje z popisami głównego bohatera, jednak czy to jest aktorstwo? Moim zdaniem ona nie istniała na ekranie, zniknęła. Co o tym sądzicie?