"Badge of SIlence" wypada marnie przy porównaniu z drugą częścią i piewrszą raczej też.
Głównie dlatego, że z tym pomysłem na fabułe (że Cordell szuka sobie żony) można by zrobić
dobrą czarną komedię, autoparodie, lub coś równie zmyślnego. Niestety twórcy zaprzepaścili
potencjał, dając nam coś z pogranicza slasheru.
Zmian jest stosunkowo dużo. Muzyka jest kompletnie inna, ale podobna troche do tej z
poprzednich części. Cordell od poprzedniej części troche się "przypiekł". Troche mi ciężko
powiedzieć czy jego charakteryzacja w tym filmie mi się podoba czy nie. Raz wyglada lepiej raz
gorzej.
Poza tym mamy jedno przeogromne niedomówienie w tym filmie. Kim do licha cieżkiego jest
ten czarny szaman? Czemu przyzwał Cordella? Po co mu to? Zwłaszcza że nie jest on ani
antagonistą, baa, poznajemy go raczej jako pozytywną postać. To naprawde dziwne.
Fakt jest taki że to wymuszony sequel, z naprawde dziwnymi pomysłami. Fakt, ma klimat
poprzednich części ale cały wątek z czarną magią i w ogóle sposób w jaki Cordell zabija
wszystkich w szpitalu wydają się być oderwane od tego co widzielismy dwa filmy wstecz.
To zdecydowanie najsłabsza część serii, ale nie odstaje od reszty tak bardzo aby ją wyklinać.
Jeśli podobały się wam dwa poprzednie filmy to polubicie i ten.