A mi się Mexican podobał i wcale nie był dla mnie wolny. Mam swój test: jeśli po dwóch godzinach spędzonych w kinie nie boli mnie tyłek, to znaczy film jest conajmniej jako taki. Na tym filmie nie bolał mnie tyłek. Mnóstwo zwrotów akcji, świetny Leroy-nieLeroy, zajebisty pies z platfusiastą piłką, dość skomplikowana fabuła, szczypta humoru, a w tle romantyczna legenda. Czegóż więcej można chcieć? Na początku podchodziłam z rezerwą do Julii Roberts, ale okazało się, że była bardzo dobra w roli nienajinteligentniejszej, zgryźliwej kobitki. Chyba jedyna roli Julii, która mi się podoba. Nie żałuję tych 12 zł wydanych na bilet. ;)