W filmie poruszono wiele tematów, problemów, jednak mimo wszystko historia wydała mi się dość prosta, schematyczna powiedziałbym. Niczym nie zaskakuje, Subtelny? Nie przesadzałbym z nazywaniem tak tego filmu. Zdecydowanie bardziej subtelny jest Manchester by the Sea. Plus dla Naomi Harris i aktorów wcielających się w głównego bohatera. Oscar dla Mahershala Ali? Pytam za co. Nie dość, że było go w filmie mało, to jeszcze nic szczególnego nie pokazał.
A co do "zaciekłego bronienia" tego filmu, to to skomentowałem już wyżej, w odpowiedzi na identyczny tekst domzza.
Odkryłem jakąś durną modę, że gdy pojawi się jakieś filmidło i nie ma go za co pochwalić, bierze się słowo "subtelny". No i wszystko gra. Mam wrażenie, że wobec filmów które są naprawdę subtelne używa się innych określeń. "Ida" też ma być rzekomo subtelna, zwłaszcza poje...ana scena picia czystej z gwinta przez tytułową bohaterkę.
Och, mogę pochwalić ten film (i "Idę" też) za wiele innych rzeczy, ale IMO oba są właśnie, między innymi, subtelne. Moda, mówisz... Nie zauważyłem. O "Smoleńsku" ktoś tak pisze? Bo tam też nie ma za bardzo czego chwalić...
Manchesteru jeszcze nie widziałem, ale SUBTELNY to bardzo dobre określenie na ten film. Wiele scen trzeba sobie dopowiadać, wiele wyjaśniać. Można powiedzieć, że 'czarny gej jest trendy' i olać resztę. Ale ta historia jest uniwersalna! Opowiada o dojrzewaniu, akceptacji siebie, bólu życia, smutku, niezrozumieniu...
W świetle księżyca (czytaj: z bliska) każdy jest nieszczęśliwy. Lubię LLL, ale bardzo się cieszę, że taki skromny, intymny, delikatny, mały- wielki film wygrał Oscara.
A ile takich historii dzieje się naprawdę. Myślisz że gdyby w Polsce powstała historia o polskiej biednej dzielnicy w której rodzi się chłopak\dziewczyna na matkę ćpunkę i stara się walczyć by normalnie żyć to by wygrał Oskara ? No bądź śmieszny.
Bądź śmieszny czy nie bądź śmieszny? :) Nie chodzi o treść, bo ona jest w sumie prosta. Chodzi o sposób przedstawienia. To nie jest prospołeczny tytuł o ciężkim życiu slumsów. To jest uniwersalna opowieść o dorastaniu i własnej tożsamości. Porównanie Popieleckiego z 'Boyhoodem' jest wyjątkowo trafne.
Polakom się kiedyś udał taki film i okazał się dużym sukcesem. Nazywał się 'Cześć Tereska'. Tam też psychologiczny portret bohaterek okazał się ważniejszy od biednych realiów.
Owszem film rzeczywiście pokazuje dość uniwersalny obraz problemów związanych z dorastaniem. Sęk w tym, że nie jest pod tym względem specjalnie oryginalny czy też wyróżniający się wśród filmów o podobnej tematyce.
Wymień tytuły tych twoim zdaniem lepszych to pogadamy i porównamy. Chodzi o dorastanie w ciężkich warunkach z akcentem na dorastanie, a nie na warunki. Yamato wymienił Miasto Boga. Warunki społeczne pokazane lepiej, proces dorastania / dojrzewania / szukania tożsamości / drogi do samoakceptacji / niepotrzebne skreślić / pokazany słabiej.
"America History X", "Billy Elliot", czwarty sezon "The Wire" (tutaj mamy historię 4 chłopaków z getta) i może jeszcze polskie "Jestem" i hiszpańskie "7 dziewic". Żaden z tych filmów może nie pokazuje całego procesu dorastania, ale każdy porusza problem odnalezienia swojej drogi przy wychowywaniu się w trudnym otoczeniu. Nie twierdzę też, że któryś z tych filmów jest lepszy czy gorszy o Moonlight. Po prostu uważam, że Moonlight zdecydowanie nie jest wybitny.
Filmy o takiej tematyce w Stanach już były. Ba, Miasto Boga wydaje Mi się ciekawsze niż ten film. Też film o dorastaniu.
W Mieście Boga to tylko wątek drugoplanowy. I nie tak wrażliwie przedstawiony jak w Moonlight. Bardziej leci po schemacie. Moonlight to taki Boyhood. Tylko lepszy.
Manchester by the Sea jest filmem zdecydowanie lepszym fabularnie. Bardziej wciąga i nie nudzi. Moonlight nie jest zły, ale najlepszy film roku...sorry.
W starciu oskarowych 'powolnych dramatów' to nawet nie ma porównania przy MBTS. Na Moonlight nawet przez moment nie byłam wzruszona czy dotknięta tematem i już kilkanaście filmów o temtyce LGBT poruszyło mnie bardziej. Na plus dobra (i tylko dobra) gra aktorów oraz ładne zdjęcia.
Taka oscarowa wydmuszka i chyba faktycznie Akademia chciała w tym roku załagodzić nastrój w 'czarnej' części Hollywoodu - tylko czemu nie doceniono ,dużo lepszych (i bardziej uniwersalnych) 'Ukrytych działań' . Może chcieli upiec dwie pieczenie na jednym ogniu ( :) )
Dokładnie. Film jest niezły ale nic ponadto. Pierwszy i drugi akt są nawet ciekawe ale za to ostatni ciągnie się jak flaki z olejem. Nie ma w tym filmie w zasadzie niczego oryginalnego. Ot historia chłopaka, któremu trudno się jest w życiu odnaleźć.
nie pomyślałam o nim wcześniej "przereklamowany", może jednak coś w tym jest. jestem rozczarowana, film spodobał mi się pod względem technicznym - przypominał długi, ładnie zrobiony teledysk i... nic poza tym. szablonowe, słabo nakreślone postaci, których zachowania można z góry przewidzieć? nie na to liczyłam.
cała moja opinia pod tym linkiem: http://skazaninapopcorn.blogspot.com/2017/03/kochac-i-byc-kochanym.html
No właśnie , zgadzam się że Manchester by the sea jest lepszy. Za co oskar dla Mahershala Ali? To już J. Bridges w Aż do piekła był kilka razy lepszy. Tak naprawdę na uznanie zasługuje tylko Noemi Harris, ale do niej mam słabość od 28 dni póżniej. Tak sobie myślę kto za pięć lat będzie pamiętał ten film? Wogóle z tegorocznych oskarów to w pamięci za parę lat pozostanie pewnie Arrival i Aż do piekła.
Film taki sobie. Z jednej strony ciekawa tematyka, z drugiej historia opowiedziana po macoszemu, nie wzbudza żadnych emocji. Zmarnowany temat.
ogólnie przereklamowany
Po opisie spodziewałem się dramatu kryminalnego, obejrzałem ładny poetycki film poruszający ważne tematy. Szkoda jednak że nie wzruszył mnie ani przez chwilę, czegoś w nim brakowało, jakby tematy poruszone przedstawione zostały w taki suchy sposób, bez wciągnięcia widza w emocje bohaterów - prawdopodobnie przez te przeskoki w fabule co wiązało się z tym że pojawiały się inni aktorzy a więc ciężko się wczuć. Najgorsze było wrażenie gdy pojawiły się napisy końcowe - serio? koniec? jakby w środku filmu. Wiadome że może to świadczyć o kunszcie twórców skoro zostawia niedosyt, jednak brakowało ładunku emocjonalnego a przy takiej tematyce to sorry powinno tego tu być wiele.
Oczywiście to tylko moja opinia. Szanuje inne. Pozdrawiam
Zupełnie się zgadzam, film jest dobry ale nie rozumiem zachwytu. Klimatycznie, muzycznie jak najbardziej, ale większej głębi w nim nie ma, oprócz tego dłużyzny, scenariusz też nie jest jakiś zaskakujący dość przewidywalny. Ot film na poważniejszy wieczór z prostym przesłaniem.
"Arcydzieło, jedyny taki film od lat" WTF?! Chyba pedzie i tępe korwinowskie baby to oceniały ja prdle! Co za krytycy się teraz robią :/ Arcydzieło przeczytałem też przy "Zwierzach nocy" a tam już w pierwszych sekundach tańczące nagie babskie świniaki, myślałem że nie usiedzę gdyby nie znani aktorzy! :/ :P
Mam takie same odczucia, tak w stosunku do Moonlight jak i Manchester by the Sea
"Oscar dla Mahershala Ali? Pytam za co. Nie dość, że było go w filmie mało, to jeszcze nic szczególnego nie pokazał." Właśnie mam ten sam problem. Jestem w stanie jakoś zrozumieć, dwa pozostałe oskary, ale za tę drugoplanową rolę to po prostu mi się nie mieści pod kopułą. Ani to nie urzekająca postać, ani nic nie zagrał, a wiemy, po przykładzie Anthonego Hopkinsa, że można mieć na ekranie z 15-20 minut i wgnieść w fotel jak w Milczeniu Owiec. Rola Mahershala Ali w tym filmie, jest pokroju przeciętnej roli gościnnej w serialu.... nie pojmuję
Jak na kino niezależne, film jest dobrze nakręcony. Nawet zdjęcia wyglądają całkiem obiecująco. Zawiódł denny scenariusz z tyłka ośmiornicy arktycznej wyjęty, zagrany przez dwa kawałki drewna, robiące, rzekomo za aktorów.
Poza tym leży tu po całości wszystko. Dlaczego ten film nie został doceniony w żadnej innej szanującej się kategorii poza najważniejszą? Bo to film o tym jak jeden czarny onanizuje drugiego czarnego na plaży. Potem ten jeden czarny, daje temu drugiemu czarnemu w ryło, a potem spotykają się po latach, kiedy hormony już się rozłożyły i może jedne czarny onanizować drugiego czarnego. Co więcej mogą nawet wzbogacić pieszczoty.
Błagam. Co jest rozczulającego w tym, że to film o dwóch czarnych homoseksualistach. To już czarny nie może być homoseksualistą? Trzeba od razu robić o tym film, żeby ludzie coś zauważyli? Polityczne rozdanie Oscarów, takie samo jak Złote Globy. "Manchester by the sea" zjada te slumsową opowieść na śniadanie, popijając sokiem pomarańczowym.
Film jest dobry, ale nie bardzo dobry. To raczej nie powinien być poziom Oscara. Niemniej praca kamery jest rewelacyjna. Czasem nie można od kadrów oderwać wzroku. Przykuwają, hipnotyzują. Tematyka ważna, ale fabularnie film niczego nie pogłębia. Jest stonowaną opowieścią o rzeczywistości, bez fajerwerków, bez gwałtownych zwrotów akcji, ale tez bez zwracania uwagi na genezę i kontekst. Po prostu sobie płynie leniwie, czasem przynudzając. Ale operator naprawdę wykonał kawał dobrej, artystycznej roboty i dziwię się, że tak mało nagród zgarnął.