Jeśli myśleliście, że to będzie film o człowieku zmagającym się z żywiołem i swoimi słabościami... no to w sumie gdzieś tam w tle ten wątek się przewija, ale niestety po 5 sekundach każdej sceny z głównym bohaterem mamy jego chlip chlip żonę, której jest ciężko bo jej mąż wypłynął. Jakby tego było za mało to jeszcze są chlip chlip dzieci, którym jest źle bo tata wypłynął. I tak przez 2 godziny aż człowiek uśnie z nudów.
Akurat nie było ani jednej sceny, gdzie dzieci były z tego niezadowolone. Raczej wyglądało na to, że się cieszą. Poza tym liczba scen rodziny w stosunku do pozostałych to jakaś 1/4 filmu.