Na wstępie, chciałbym zwrócić uwagę Szanownej Redakcji, że ten film został równo rok temu ściągnięty przez HBO do Polski i opatrzony tytułem w naszym języku - "Na pierwszy rzut oka"
Film jest autorskim dziełem niejakiego Rodrigo Garcii (również wcześniej nieznanego), który napisał scenariusz i wyreżyserował go. Jest to o tyle dziwne, a zarazem godne podziwu, że głównym zadaniem fabuły jest demaskowanie najgłębszych i najstaranniej ukrywanych tajemnic kobiecej duszy. A podjął się tego facet !
Dokonano tu zabiegu scenariuszowego, który jest coraz bardziej popularny i który coraz bardziej lubię, bo zwiastuje zwykle niezły film, a mianowicie podzielono akcję na kilka (w tym przypadku pięć) bardzo luźno, wręcz symbolicznie, powiązanych ze sobą epizodów. Każdy z nich opowiada o kobiecie, która stara się na zewnątrz (czyli na tytułowy pierwszy rzut oka) stworzyć obraz szczęśliwej, silnej, pozbawionej kompleksów i zadowolonej z życia, ale w środku przeżywa straszne emocjonalne problemy.
Film jest świetny scenariuszowo i bardzo dobry aktorsko. Calista Flockhart jako Christine wspaniale udowadnia, że jej umiejętności aktorskie nie kończą się na postaci, która dała jej światową sławę - Ally McBeal. Cameron Diaz jako niewidoma nauczycielka umiejętnie łączy swój ekranowy wizerunek dziewczyny ciągle do wzięcia z pewnymi elementami dramatycznymi. Jej bardzo przyzwoita rola to dla mnie bodaj największa miła niespodzianka w tym filmie. Holly Hunter (Danielle) wciąż w formie. Glenn Close (dr Keener) też całkiem nieźle. Wreszcie Kathy Baker (Rose). Choć jako jedyna z całej piątki nie ma bardzo mocnego nazwiska, to nie odbiega poziomem od reszty.
Lubię takie filmy. Ogląda się je naprawdę przyjemnie, a jest w nich sporo prawdy o ludziach. I o to chodzi w dobrym kinie