mój ulubiony angielski film mojego ulubionego angielskiego reżysera będzie dla niego tym czym dla kurosawy był Dodeskaden - świadectwem utraty wiary w człowieka.. to jest ruch i odpocznienie, alfa i omega, wszystko i rzecz wszelka, zero na kole ruletki, liczba pi, wartość doskonała, liścik miłosny do ludzkości albo nieoficjalna (ale oficjalna dla mnie) adaptacja wspaniałego eseju Ostatni Mesjasz niejakiego zapffe..
Widzę, że nasze filmowe drogi rozjechały się; niewiele jest (a może i nie ma) gorszych rzeczy od filozofującego menela-gwałcicela. Kolejny film zajmujący się chwastem. Nie życzę się takiego kina.
a ja w tobie (twojej postawie) znowu (po anne-nicole) widzę tendencję do oceniania filmu przez pryzmat sympatii bądź antypatii do postaci. serio nie musisz podzielać punktu widzenia nocnego portiera, żeby poważać dokument o nim.
To niemądre, co piszesz. Ten film to pogaduszki pustaków i co mam w nim zobaczyć? Nicole to kolejna (oj, ileż ich było!) kometa stworzona przez przemysł filmowy. Nic więcej.
to co ty masz w nim zobaczyć to nie wiem. i też myślę, że ty byś tego nie przyjął, gdybym ja ci teraz napisał. inaczej mamy skalibrowane wrażliwości po prostu. ja nie oglądam filmów po to, żeby się w trakcie zastanawiać, która z postaci ma przejść a która nie do następnej klasy. cóż dopiero mówić o ich wartościowaniu na tej właśnie podstawie.
teraz to ja się zastanawiam, czy potrafisz czytać ze zrozumieniem, bo o czym moim zdaniem jest ten film to ja w pierwszym zdaniu powyższego tekstu napisałem..
otóż widząc głupka, który głupczeje nie oceniam filmu jako głupi, raczej się zastanawiam - czemu reżyser chce, abym patrzył na głupczejącego głupka?
ma to sens twoim zdaniem czy znowu coś niemądre zmyśliny jakieś?