PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31344}

Narodziny narodu

The Birth of a Nation
6,7 2 609
ocen
6,7 10 1 2609
6,6 14
ocen krytyków
Narodziny narodu
powrót do forum filmu Narodziny narodu

"NARODZINY NARODU" D.W. GRIFFITHA 100 LAT PÓŹNIEJ WCIĄŻ WIELKIE I WCIĄŻ WSTYDLIWE

Na pierwszych pokazach w Los Angeles adaptacja powieści Thomasa Dixona Jr. Nosiła nazwę "Człowiek klanu" ale David Wark Griffith musiał zdać sobie sprawę, że jego film zasługuje na większy tytuł. Na nowojorską premierę 3 marca 1915 roku przemianował ją na "Narodziny Narodu".

Wydany w 50-tą rocznicę zakończenia wojny secesyjnej pomnik Griffitha stał się przełomowym sukcesem po względem popularności, zastosowanych technik jak i odbioru krytycznego. Wyprodukowane za 100 000 dolarów "Narodziny Narodu" był przełomowym hitem okresu kina niemego i najszerzej oglądanym ze wszystkich filmów, aż do przyćmienia przez inny epicki obraz wojny secesyjnej "Przeminęło z wiatrem". Szacuje się, że w pierwszych latach wyświetlania film Griffitha zarobił nieprawdopodobne 18 milionów dolarów co daje 1,8 miliarda dolarów po uwzględnieniu inflacji. W obecnej walucie na tylko "Titanic", "Avatar", "Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy" i "Avengers: Koniec gry" zdobyli więcej.

W swojej śmiałej edycji, kompozycji ujęć, kontraście intymnych scen ze spektakularnymi bitwami i ostatnim porywającym pościgiem "Narodziny narodu" były zwieńczeniem sześciu lat pionierskiego doskonalenia kunsztu niedoszłego powieściopisarza D.W. Griffitha. Reżyser w setkach jedno- i dwu-bębnowych krótkich metraży wyreżyserował podręcznik filmowy, w pełni ukształtowany język wizualny dla następnych pokoleń. Bardziej niż ktokolwiek inny i bardziej niż wszyscy inni razem wzięci wynalazł sztukę filmową. Efekty swej pracy urzeczywistnił w "Narodzinach narodu", ogromnym ryzyku które podjął bez prawdziwego scenariusza i używając tylko jednej kamery prowadzonej przez jego nieocenionego operatora G.W. "Billy’ego" Bitzera.

Po śmierci Griffitha w 1948 roku krytyk TIME’a James Agee tak podsumował jego pracę: "Zanim wszedł na scenę filmy były statyczne. W pełnej szacunku odległości kamera filmował serię całych scen, skupionych na grupach aktorów. Griffith to zmienił. Wszedł z kamerą w środek akcji. Robił zbliżenia, strzały wertykalne i skośne, rozpływał się w tym. Jego kamera była żywa, filmował ujęcia, potem ujęcia sklejał w sekwencje, a sekwencje w napiętą szybką narrację. Po raz pierwszy w kinie pojawił się człowiek, który zdał sobie sprawę, że podczas gdy publiczność teatralna słucha, publiczność filmowa ogląda. Sam Griffith powiedział kiedyś przede wszystkim staram się, żebyś to zobaczył".

W "Narodzeniu narodu" Griffith sprawił , że widzowie zobaczyli wojnę domową oczami syna pułkownika w Armii Konfederacji. Potężny dramat i wykorzystane metody na tyle poruszyły prezydenta Woodrowa Wilsona, że powiedział "ten film jest jak pisanie historii za pomocą błyskawicy, żałuję tylko, że jest tak strasznie prawdziwy".

Naprawdę straszne. Najbardziej ambitny i potężny film tamtych czasów był również najbardziej kontrowersyjny, a nawet głośny. Rozpalony przez niego retoryczny ogień sprawia, że ostatnie argumenty na temat ważności takich nominowanych do Oscara filmów, jak "Selma" i "Snajper" wydają się być co najwyżej ozdobą do debaty na temat przedstawianego problemu. "Narodziny narodu" nie tylko dotyczyły historii kraju, ale zmieniły ją i to bezdyskusyjnie na gorsze.

Podobnie jak wiele popularnych filmów w ciągu następnych 40 lat, "Narodziny narodu" opowiadały się za południową stroną wojny secesyjnej. Południe przedstawiane było jako raj, a powojenna odbudowa jako miażdżenie go. Powiększona do olbrzymich rozmiarów historia Romea i Julii skupia się na dwóch rodzinach Stonemanach z północny i Kameronach z południa, których najstarsi synowie zakochują się w dziewczynach z drugiej rodziny. Miimo, że wojna domowa stawia młodych mężczyzn po przeciwnych stronach, zachowują szacunek dla swoich starych przyjaciół co najlepiej obrazuje zatrzymanie się w połowie walki Bena Stoneman (Henry B. Walthall), aby pocieszyć rannego Camerona.

Obraz Południa z "Narodzin narodu" zbliżony jest do tego z "Przeminęło z wiatrem", w którym współczesny widz musi zmagać się z romantyzacją rasizmu. Ale film Griffitha poszedł o krok dalej od twórców przygód Scarlett O'Hary. Adaptując powieść Dixona, którego historyk filmowy Russell Merritt trafnie opisuje jako "prawdziwego południowca i białego suprenacjonistę" "Narodzin narodu" są możliwie najbardziej rasistowskim obrazem surowych Murzynów (większość z nich grają biali aktorzy w czarnych twarzach), którzy zachowują się jak dzikusy podczas odbudowy Południa i pozbawiają białą szlachtę ich praw, a także emanują seksualną brutalnością wobec południowych białych kobiet.

To romantyczna rycerskość - podkreśla Griffith - doprowadziła do odwetu Południowców przeciw Murzynom. Chciwy czarny mężczyzna prześladuje młodą białą kobietę, która chroniąc swoje dziewictwo skacze z urwiska i umiera. W akcie zemsty i obrony honoru białej kobiecości Ben Stoneman i jego szlachetni bracia tworzą Ku Klux Klan (który w kulminacyjnym momencie filmu galopuje na ratunek przy muzyce "Cwałach Walkirii"). Ta rasistowska sfera, a nie połączony narów amerykański jest prawdziwym narodem z tytułu.

Uwodzicielski kunszt arcydzieła Griffitha sprawił, że jego drwiące przedstawienie czarnoskórych stało się jeszcze bardziej toksyczne. To nie jest po prostu rasistowski film. To film, w którym błyskotliwa technika opowiadania dodała wiarygodności i przedstawianej idei Czarnych jako głupich i brutalnych podludzi. Widzowie mogli uwierzyć, że to, co widzieli było prawdziwe historycznie i emocjonalnie. "Narodziny narodu" nie tylko nauczyły widzów jak reagować na narrację filmową, ale co myśleć o Murzynach, a wraz z kulminacyjną sceną jazdy zakapturzonych jeźdźców co z nimi zrobić. Film wywołał protesty i zamieszki w północnych miastach z sporymi mniejszościami czarnoskórymi. Wzbudził również gorzkie wspomnienia na białym Południu, pomógł ożywić uśpiony Ku Klux Klana, który przez następne dziesięciolecia kontynuował prawy szał zabijania Murzynów.

Przy ponownym wydaniu filmu "Narodziny narodu" w 1930 roku reżyser argumentował, że Ku Klux Klan jadący jak kawaleria na ratunek południowcom przed drapieżnymi Murzynami był potrzebny, aby służyć wyższemu celowi.

Bez względu na krótkowzroczność Griffith nie był sam w swoich uczuciach. Kazał aktorowi Walterowi Hustonowi przeczytać fragment Woodrowa Wilsona twierdząc, że celem rekonstrukcji było "umieszczenie białego Południa pod piętą czarnego Południa", pod rządami czarnych urzędników "którzy nie znali żadnej władzy, z wyjątkiem bezczelności… Biali ludzie pod wpływem instynktu samozachowawczego doprowadzili w końcu do powstania wielkiego Ku Klux Klan - istnego imperium Południa, które miało chronić Południe". Powyższe jest smutne, ale jeszcze bardziej smutne jest to, że pochodzi od Południowca, który był znanym historykiem i szefem Uniwersytetu Princeton zanim został prezydentem (Woodrow Wilson). Jednocześnie pokazuje, że rasistowskie spojrzenie na amerykańską historię było w normie w społeczeństwie "cywilizowanym" z przed stu lat.

Mimo rasizmu "Narodziny narodu" są filmem mocno antywojenny. Sceny wojny secesyjnej pochłaniają tylko 30 minut ekstrawagancji i nie podkreślają chwały narodu, ale ludzki koszt prowadzonych walki. Jak mówi jedna z kart z napisami w filmie filmu "wojna jest gorzką, bezużyteczną ofiarą". Ze wszystkich spektakularnych panoram bitewnych pełnych eksplozji i masy żołnierzy najbardziej imponują momenty bardziej intymne pokazujące koniec wojny. "Pokój wojny" czytamy na innej karcie, a zaraz potem obserwujemy pół tuzina martwych żołnierzy, jakby odpoczywali po ciężkiej pracy. Te obrazy miały wpływ na buntownicze obrazy "Okropności wojny " Goya i "Guernica" Picassa. Griffith mógł być rasistowski politycznie, ale jego jasne stanowisko w przedstawieniu wojny Unii z Konfederatami przedstawia go jako filmowego humanistę.

Urażony atakami na "Narodziny narodu" Griffith zrobił jeszcze bardziej ambitny film - "Nietolerancję". Przeplatając cztery historie w czterech okresach historii świata od czasów babilońskich aż po współczesność domagał się powszechnego braterstwa (nie obejmującego w szczególności Afroamerykanów). W 1919 wyreżyserował pierwszy melodramat w historii - "Złamaną lilię", którego głównym bohaterem uczynił nie białego mężczyznę - Chińczyka. Jednak nigdy nie mógł wymazać plamy, którą pozostawiły "Narodziny narodu". Do czasu pojawienia się filmów dźwiękowych Griffith był innowatorem. Jak napisał Agee: "Charlie Chaplin powiedział kiedyś "cały przemysł zawdzięcza mu swoje istnienie". Jednak w późniejszych latach nie mógł znaleźć dla siebie pracy w świecie, które stworzył. Stał się cieniem, łysy, sardoniczny i samotny. Na przyjęciach siedział sam cicho pijąc, a jego przenikliwe oczy przesuwały się po pokoju, by zobaczyć znajome twarze, z których większość już dawno zniknęła. David Wark Griffith był Mistrzem, a po nim nie było nikogo takiego jak on".

Autor: Richard Corliss
Tekst oryginalny: https://time.com/3729807/d-w-griffiths-the-birth-of-a-nation-10/

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones