Wbrew pozorom Griffith nie był takim rasistą, jak mogłoby się wydawać. Został wychowany w zgodzie z tradycjami Południa. Nie nienawidził czarnych, ale uważał, że nie zasługują na równe prawa, bo nie są w stanie utrzymać ciężaru odpowiedzialności związanego z tymi prawami. To jakby pozwolić dziesięciolatkom prowadzić samochody. Nie pozwolisz im, bo się rozbiją, ale to nie znaczy, że uważasz ich za gorszych ludzi. Griffith miał swoje poglądy (które swoją drogą nie były takie nieuzasadnione) i przedstawił je w tym filmie. Może zbyt dobitnie.
Nie znam złych i dobrych stron Griffitha. Wiem jedno, dzisiaj ten film nie przeszedł by w takiej formie.
Wtedy też były protesty, chociaż film był wielkim sukcesem. Dzisiaj pewnie nie dopuściliby go do kin.