Moim zdaniem "Driving lessons" to opowieść o zakłamaniu wkradającym się w życie, niszczącym relacje międzyludzkie, o konwenansach i ich przełamywaniu, psychicznym i emocjonalnym uzależnieniu od drugiej osoby, przyjaźni na pozór niemożliwej, ale wzajemnej, o wyrwaniu się młodego chłopaka spod jarzma despotycznej matki - a to wszystko ukazane poprzez pryzmat fanatycznej wiary, z symboliczną sceną przedstawienia religijnego (scena z drzewem).
Komedią to bym raczej tego nie nazwała. Chociaż pewne nieliczne sceny były zabawne albo nie znam się na angielskim humorze. :) Świetna gra Julie Walters, choć Rupert też dawał rade ;) Jest bardzo młody. Piękne szkockie obrazki!
W każdym razie film dający dużo do myślenia, gorąco polecam!!!