Ten film ma tylko tyle wspólnego z rzeczywistymi faktami, że naprawdę istniała kiedyś Edith Piaf i miała zajeb... głos. No i że zmarła na raka. Reszta fabuły to gloryfikowanie bardzo nieciekawej postaci... M.in. nie tylko nie pomagała w czasie wojny w ucieczkach jeńców,, ale przeciwnie, była kochanką kilku wysokiej rangi gestapowców z kwatery gestapo w Paryżu. Gdy paryżanie przymierali głodem ona opływała w dostatki. Nigdy nie oślepła. Miała tylko kilkutygodniową infekcję oczu! Miała w swoim życiu ok. 50 kochanków często kilku w jednym czasie. Bardzo szybko się nimi nudziła... Była apodyktyczna i często histeryczna. Itd. itd.
Sam film może i niezły, ale dla kogoś, kto zna prawdziwą historię EP, trudny do strawienia
Ciekawe, aż spojrzę w jej prawdziwą biografie, dzięki za takiego posta. Nie przepadam za zbytnimi przekłamaniami w kinie. Zastanawiało mnie np dlaczego tak mało w filmie było o czasach wojennych, właściwie tylko epizod. Świetna rola Marion Cotillard odtwarzającej główną postać, w sensie genialnie wcieliła się w tak ekscentryczną osobę jaka była filmowa Piaf, chociażby z jej powodu doceniam ten film.
:)
Wklep sobie w Googlach "Édith Piaf, mała kłamczucha uzależniona od romansów?" :)
Więcej prawdy o niej można się dowiedzieć z tego krótkiego artykułu, niż z 2-godzinnego filmu :)
Co nie zmienia fatu, że niektóre jej piosenki uwielbiam :)
Pozdrawiam :)
Ok zgłebiłemnieco temat.
Rozumiem że te wszystkie rewelacje awatarek_2 zaciągnąłeś z pierwszych polskich super stron z google, opisujących "nowe fakty" na temat życia Piaf ?
Nie zrozumiem mnie źle, ale spieranie się o to czy była niewidoma czy tylko miała słaby wzrok to moim zdaniem strata czasu, zwłaszcza w kontekście filmu który miał co innego do przekazania.
A rzeczy typu ilość kochanków czy współpraca z Gestapo to równie dobrze może być mit, jakich wiele przypisuje się sławnym ludziom.
Francja to nie Polska...
U nas można kogoś nazwać publicznie zdrajcą i zbrodniarzem, a dzień później o tym zapomnieć lub po cichutku odszczekać swoje słowa.
Na Zachodzie i w Stanach jak się kogoś niesłusznie nazwie "kolaborantem" lub "dziwką", to się płaci dziesiątki milionów Euro odszkodowania. A wydawca takiej zawierającej kłamstwa biografii może zwijać interes bo stracił właśnie 80% swoich czytelników.
Zresztą, to tylko w SWOJEJ AUTOBIOGRAFII EP jawiła się jako anioł i kobieta skrzywdzona przez życie. We wszystkich książkach o niej pisanych przez innych autorów wymieniano masę jej grzeszków i ciężkich grzechów.
Więc dla mnie dużo bardziej wiarygodne są nowe informacje tych innych autorów na temat EP, niż gloryfikujący ją film.
Żegnam.
W porządku, choć nie zgadzam się z tym że ten film w jakiś nadzwyczajny sposób gloryfikuje artystkę, kto wie ? być może przemilcza pewne sprawy, ale nie z pewnością nie "kanonizuje". Co więcej gdyby fakty ujawione prez Roberta Bellerta, faceta który wyciągnął te niewygodne fakty były prawdą, dla mnie zbytnio nie miały by znaczenie przy ocenie filmu. Pozdrawiam.