Świetna obsada (przynajmniej męska).Robert Redford i Morgan Freeman to synonimy dobrego amerykańskiego kina. Obydwoje sa jak wino, im starsi tym lepsi.Co do filmu,to nie zaskakuje,nie ma w nim ani wartkiej akcji,ani wielkiej głębi...to raczej ciepła opowieść wprost idealna na długie wieczory,gdy nie mamy ochoty na wielkie intelektualne wysiłki...ale choćby dla meskiej obsady warty obejrzenia:))