Tak jak nie ma słowa "nawiść", tak nie ma innej mozliwości, jak nienawiść właśnie, jako przeciwieństwo zdrowej, czystej miłości odczuwanej do tych ludzi, z którymi łączą nas najsilniejsze więzi...
Andrzej Zwiagincew niejednokrotnie dowodził, że jest wybitnym reżyserem. "Niemiłość" jest najdojrzalszym, dziełem owego światowego formatu rosyjskiego reżysera.
Małżeństwo - mające wszystko, reprezentanci współczesnej rosyjskiej klasy średniej - się rozwodzi. Nie potrafią docenić tego, co mają. Matka nienawidzi swego syna. Mąż nienawidzi swojej żony. I vice versa. Każdy ma partnera na boku, w tym mąż, to już przechodzi wszelkie granice, przygruchał sobie ciężarną metresę, która - dodatkowo - od początku knuje z mamunią...
Niepoukładani, niedojrzali, warczący na siebie od rana do nocy trzydziestoparolatkowie, i 12-letni chłopak w tym wszystkim... Scena, w której podsłuchuje kłótnię płodzicieli (gdyż na miano rodziców nie zasługują) przejmuje do głębi...
Utraciliście wszystko. Pozostała wam pustka. Cisza. Brak nawet pozorów relacji z waszymi nowymi partnerami...
Pragnę zwrócić Waszą uwagę na najgenialniejszą scenę w filmie: "rozmowę" (a właściwie warczenie na siebie) Żeni z matką, graną przez Natalię Potapową. Ta ostatnia zagrała tak, że zaniemówiłam, zapowietrzyłam się, zamarłam z wrażenia. Wybitna rola w epizodzie.
Ostatnia scena filmu: Żenia vel Rosja biegnie, biegnie, ale stoi w miejscu... Jakże wymowne...
Wydaje mi się, że - nie nienawiść jest odwrotnością miłości - a niemiłość właśnie:) tj. niemiłość to nie nienawiść:) - to nie jest synonim.
Nienawiść zawiera wiele uczuć - oczywiście tych negatywnych - ale jednak są to uczucia bardzo silne.
A w tym filmie - oboje bohaterowie są "wyprani z uczuć" - dlatego "niemiłość". Nie potrafią stworzyć rodziny nie tylko ze sobą - ale z tymi innymi partnerami także. Dlatego ten film jest tak uniwersalny - bo ten brak uczuć, który prowadzi do utraty wszystkiego, i tak nie zmieni bohaterów- jak ewentualnie mogłaby ich odmienić nienawiść. Oni dosłownie i w przenośni nie czują nic.
Ale tak ogólnie - lubię Twoją ocenę:).
Interesujące spostrzeżenia.
W mojej ocenie nienawiść jest antytezą miłości w konkretnym kontekście, mianowicie relacji opartej na bliskich więziach, której fundamentem powinna być czysta miłość i czyste, dobre intencje.
Nienawiść stanowi ekstremum. Podobnie jak miłość.
W psychologii funkcjonuje nawet odpowiednia teoria na poparcie mojej tezy, tzw. teoria stanów przeciwstawnych :)
Bohaterowie nie są "wyprani z uczuć" - spójrz, jak na siebie krzyczą, codziennie w ich domu są awantury. To też stanowi kolejne potwierdzenie mojej tezy :)
Owszem, tu pełna zgoda - popadają w stan swoistej anhedonii, apatii, ale... dopiero w drugich związkach.
"Niemiłość" była w stosunku do ich wspólnego syna na pewno. Czyli ten krańcowy brak zainteresowania, obojętność itp.
A w stosunku do siebie to oni rzeczywiście mieli wiele pretensji i kłócili się - ale w sumie także mechanicznie. Nie kłócili się o swoje zranione uczucia, zdrady itp. kłócili się o pieniądze, sprzedaż mieszkania, i o to, kto ma się zająć synem.
Owszem, skrajna obojętność względem syna. Natomiast w stosunku do siebie nawzajem - cała feeria skrajnie ujemnych emocji, takich jak nienawiść, niechęć, wrogość, agresja, złość. Negatywne ekstremum. Nienawiść sensu stricto :)
Rozumiem:)
Chyba inaczej definiujemy pojęcie nienawiści.
Dla mnie "nienawiść" to uczucie niemal tak potężne jak miłość:), a przynajmniej polegające na tym, że fizycznie lub psychicznie chcemy skrzywdzić tę drugą osobę, bo np. zadała nam ogromny ból. A bohaterowie z tego filmu kłócili się, owszem, nie lubili się, owszem, każde miało swoje życie i plany, owszem - po prostu nie czuli już nic do siebie i do swojego wspólnego dziecka. A to ich brak uczuć doprowadził do tragedii( tj. raczej do niej doprowadził).
Nie zgodzę się z tezą, że są do końca wyprani z uczuć. Świetnie oddaje to scena z krematorium w której w obojgu rodziców coś pęka. Z późniejszymi partnerami nie są już w stanie stworzyć 'normalnych' związków bo ta trauma dalej w nich ciąży. To film wielowarstwowy i nie można jednoznacznie oceniać głównych postaci.