Miał być miły filmik, lekka komedyjka... I w zasadzie tak jest. Tyle, że w tym filmie, jak w życiu głównego bohatera, praktycznie nic się nie dzieje. Po początkowych fajnych i budzących szczery uśmiech i rozbawienie scenach zabawy i niezłych dialogach film przeistacza się w ciąg nudnych, rutynowych, nie specjalnie zabawnych scenek bez treści, zbudowanych na gagach "pojawiam się i znikam", fabularnie bez treści lub zupełnie wydumanych. Głowny bohater nie przeżywa żadnych porywających przygód. Jednym słowem Topper został sztywniakiem jakim był (zgadzam się z docenieniem zadania aktorskiego) a para małżeńska (choć cały czas urocza) była zabawniejsza i weselsza za życia niż jako para duchów.