To film jednego aktora, ale Phoenix daje tutaj kapitalny występ. Krótka i prosta opowieść jest zaledwie pretekstem dla próby ukazania człowieka na skraju autodestrukcji. Ponury wyraz twarzy, masywne ale przygarbione ciało, pustka w oku. Melancholia Phoenixa jest tu do bólu przejmująca. Tym mocniej jeszcze działają momenty, w których nawet ten zupełnie już wyschnięty człowiek rozpada się na kawałki, widząc kolejną dawkę zła.
Cała recenzja; http://kulturacja.pl/2018/04/recenzja-filmu-nigdy-cie-bylo/