na czym polega brzydki montaż?

Brzydki montaż polega na złej pracy montażysty.

Już wiem. Jest to chyba jeden z elementów filmu, który najtrudniej wyłapać, przynajmniej za pierwszym razem.

Tak i nie :). Źle zmontowany film odbiera się źle niejako przez podświadomość. Nawet jeśli nie wiem nic o montażu to jest tak jak gdyby " nasz mózg tego nie kupuje :)" Dobrze jest dowiedzieć się czegoś tym etapie produkcji. Kiedyś spędziłem bardzo dużo czasu w towarzystwie ludzi robiących filmy i to od nich dowiedziałem się jak duże znaczenie ma montaż. Zły montaż może całkowicie zniszczyć produkcję. O tym jak wielkie znaczenie ma praca montażysty świadczy chociażby oddzielna kategoria Oscara. Tak więc rwane, szybkie cięcia przy wolnej akcji lub odwrotnie: statyczne ujęcia i mało cięć w dynamicznym szybkim filmie spowodują, że nasz mózg zaczyna nam podpowiadać, że coś jest nie tak. Taki film źle się odbiera. A to zaledwie początek góry lodowej. Reguła 180 stopni, oś dialogowa, Dopasowanie zdjęć do muzyki, dialogów do cięć, montaż zdarzeń, atrakcji, skojarzeń. Jeśli się interesujesz filmem proponuję znaleźć trochę informacji w internecie. raz bo jest to interesujące, dwa - to fajna zabawa wyłapywać świadomie wspaniale zmontowane sceny jak również te zniszczone przez słaby montaż.
Jako ciekawostkę dodam, że za arcydzieło montażu uznaje się film Michaiła Kałatozowa "Lecą Żurawie" choć wiele wcześniejszych i późniejszych filmów zasługuje na wyróżnienie lub mają, moim zdaniem jeszcze lepszy montaż. Doskonały montaż mają: "Obywatel Kane", "Rashomon", Pewnego razu na Dzikim zachodzie" a ze współczesnych produkcji "Aż poleje się krew".
Przypomnij sobie scenę przesłuchania Sharon Stone przez detektywów (w tym Michaela Douglasa) w Basic Instinct: twój umysł "czyta" zupełnie inną wiadomość, niż ta, która wynika z dialogu. To zasługa montażu.
pozdrawiam.

Dziękuję bardzo za tą informację. Oskar za montaż zawsze stanowił dla mnie najbardziej tajemniczą kategorię. Niby rzecz technicza, która powinna być prosta i czytelna jak zadanie matematyczne z pierwszej klasy, ale właściwie to nie powinnio się go zauważać, powinienn być tylko takim podajnikiem filmu.
Może to właśnie jest to, choć sobie tego nie uświadomiłam wcześniej, co zgrzytało mi w Ogrodzie Luizy. Takie pocięcie filmu na parę powtarzających się scen - sceny z Luizą, sceny "biznesowe", sceny z ojcem

A może akurat to było zamierzone, żeby dodatkowo trochę chaosu dodać do filmu o schizofrenii?? Mi się "Ogród Luizy" podobał, główna bohaterka zagubiona dziecinna dziewczyna mająca świadomość swojej choroby budzi sympatię. Naiwne kino o gangsterach i psycholach z heppi endem, ot tyle. Jak ktoś nie szuka niczego więcej, to może się podobać takie kino.

super wypowiedź, jutro idę do kina z moim przyjacielem, co jest po filmoznawstwie. będę miał niezłą bazę do rozmowy :)
dziękuję.

Fajnie. Chciałbym tylko zauważyć, że wszyscy komentują moją uwagę na temat montażu choć w moim poście napisałem, że największym, moim zdaniem mankamentem filmu jest jego naiwność. A wycieczki do kina z filmoznawcą zazdroszczę :) Zawsze fajnie posłuchać co ma do powiedzenia specjalista. W jakiejkolwiek dziedzinie. Udanego seansu. :)

Zarzut naiwności bezsadny bo ten film własnie taki miał być. "Ogród Luizy" to ballada, a nie pełnoprawny dramat o chorobie psychicznej. Utwory balladowe rządza sie swoimi prawami. :)

Wygląda na to, że najzwyczajniej nie jestem fanem naiwnych ballad... :)

Ależ podoba mi się Wasza rozmowa. Żadnych chamskich komentarzy czy wciskania komuś na siłę że "film był zły, bo ja tak mówię", co często można spotkać na Filmwebie. To się nazywa rozmowa na poziomie. Pozdrawiam :)

Bo takich filmów do końca nie oglądają jakieś chamy! ;) A film właśnie idzie na 1 - bacznie przyglądam się montażowi. Swoją drogą to Hycnar to jest świetny aktor!

Mnie również. Rzadko tutaj coś komentuję, ale ta dyskusja wydała mi się ciekawa i zasługująca na dodanie kilku słów ode mnie. Filmoznawczynią nie jestem, ale ten film tak mnie zauroczył, że jako jeden z nielicznych obejrzałam dwa razy pod rząd. Po pierwszym obejrzeniu czułam taki niedosyt i chęć pozostania w tej atmosferze na dłużej... Jeśli zatem takie wrażenie wywarł na zupełnym laiku w kwestii sztuki filmowej, którym jestem, to chyba montaż i inne jego walory jednak były udane? :)

Ja się nadziałem na minę, zasugerowałem się gazetą TV, wg której ten film to dramat obyczajowy. Zarzut naiwności w pełni zasadny.

Szacun dla autora wątku. Też po skończeniu oglądania miałem wrażenie, że coś jest nie tak. Tak jakbym nie zrozumiał filmu, a przecież nie było tam za bardzo nic do rozumienia, prosta fabuła. Wszedłem na filmweb żeby poszukać odpowiedzi i ta z kiepskim montażem bardzo mi pasuje. Pozdrawiam

Film ogląda się dobrze. Patrycja zagrała świetnie i nawet zły montaż czy złe podwozie nie zrobiły w moim odbiorze skazy na tym filmie.

i tory też były dobre,a nie złe.

Odpowiedź po latach ;) Wczoraj przyglądałam się uważnie montażowi. Wydaje mi się, że taka "niepłynność" była zamierzona. Ale ja ten film uwielbiam i może jestem bardzo mało obiektywna. Potem sprawdziłam, że montowała to Pani Ewa Smal, ta sama która robiła Dzień świra, Wszyscy jesteśmy...., Katyń, Tato, Spis cudzołożnic.... Nie sądzę, żeby chciała pogarszać swoją statystykę dobrych filmów u dobrych reżyserów. Może budżet był opłakany i na tyle starczyło... Ale ja i tak myślę, że to właśnie miało być takie nieco schizofreniczne... Lubię naiwność tego filmu. Bajka o miłości, która zmienia nie do poznania. Różne cuda się przecież ludziom zdarzają! ;)

ja tez kocham ten film <3

Znam p. Smal, jak można mówić że źle zmontowany.. No cóż każdy kmiot może mieć własne zdanie, film był nominowany w kategorii montaż m.in. do nagrody ORZEŁ etc.

Ach - zna pan montażystkę? A to przepraszam - film jest znakomicie zmontowany, w ogóle nie jest naiwny. Świetne kino. Rzekłbym - kultowe.

Istotnie montaż jest przedziwny - krótkie rwane sceny i "przekładanki" jak w serialach... Szczególnie na początku. Mimo to lubię ten film, oglądałam już kilka razy :)