Długo wahałem się nad oceną dla tego filmu. Wynika to z nagromadzenia wielu naprawdę przepięknych scen do których można zaliczyć przede wszystkim sprzeciw Ojca dotyczący bezsensownego rozjeżdżania krzaków winnych czołgiem, ukazanie więzi rodzinnych i lokalnych w pierwszej scenie czy zabawa noworoczna w okopach. Na uwagę zasługuje także niezwykle wzruszająca i ciepła postać Ojca.
Z początku film jest wolny od sowieckiej propagandy. Jak ktoś przede mną słusznie zauważył - w gruzińskiej wiosce brak jest oficjeli partyjnych, motywy Ojca dotyczące poszukiwania syna determinowane są uczuciami rodzicielskimi, a zabicie pierwszego Niemca wynika z pobudek czysto osobistych i nie ma większego związku z chęcią obrony ojczyzny. Jednak po tej scenie, stanowiącej niejako cezurę, zaczyna się pewna równia pochyła tworzona przez coraz liczniejsze wstawki propagandowe. W efekcie finał filmu i spotkanie z synem pozbawione są już spodziewanej dramaturgii i siły przekazu. Obiecujące z początku dzieła kinematografii gruzińskiej kończy się w sposób nijaki.
Miałem dokładnie te same odczucia. Początek rewelacyjny i taki inny od podobnych filmów ZSRR. Ale gdzieś tak w połowie zaczyna się inny film. Typowy, wpisujący się w propagandowy i patetyczny nurt kinematografii made in ZSRR opowiadający o wielkiej wojnie ojczyźnianej. Jestem przekonany że nie jest to wina twórców filmu, raczej cenzury. Naprawdę wielka szkoda.