równie żenująco słabego gniota, pozbawionego wszelkiego sensu. Czy reżyser naprawdę ma
widzów za takich samych kretynów jak jego bohaterowie, którzy nie widzą, że to ta sama kobieta?
To jak w polskim filmie-jak Przybylska przylepi wąsy i założy garnitur, to od razu wszyscy w około
biorą ją za faceta...żenada.
No dokładnie, to było trochę debilne, ja już na samym poczatku zauwazylem, ze nauczycielka, tancerka i zawodowa zabójczyni to ta sama kobieta, a doświadczony psychoterapeuta i były agent FBI w ogole sie nie z czaili, ze to ta samo osoba. Troche mi to przypomina clarka kenta, który zdejmuje okulary i już jest Supermanem nie do poznania :) A tak w ogole podczas gdy Ursula tanczyla to coś jej tatuaż zniknął.
To że ta sama osoba to chyba jasne. A tak sie składa ze ten psychoterapeuta był jednym z jej prowadzących. Panie spostrzegawczy ;)
Skusiłem się na ten film ze względu na aktorów Slatera i Sutherlanda , co prawda o tym drugim już od dawna mam przekonanie , że bierze role typowo dla kasy , jak leci , za to Slater ma u mnie taryfę ulgową za " Imię Róży " ... Ale to nie wystarczyło , bo autorzy filmu nie szanują widza . Jeśli to miał być pastisz filmów typu " Nikita " lub " Bourne " , to tego przymrużenia oka nie było widać ... Raczej chcieli "na poważnie" , a wyszło jak wyszło ...
Imię Róży było świetne, ale to było ponad ćwierć wieku temu, a on od bardzo dawna nie zagrał w żadnym przyzwoitym filmie...
O Sutherlandzie szkoda gadać. Jego dobre role skończyły się w latach 70 tych. Złoto dla zuchwałych, Klute, Parszywa dwunastka, Dzień szarańczy, Igła...to było KINO! A później już było tylko gorzej...