PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=735683}
7,6 130 379
ocen
7,6 10 1 130379
8,3 49
ocen krytyków
Ostatnia rodzina
powrót do forum filmu Ostatnia rodzina

Może ktoś potrafi powiedzieć, co pozytywnego wynosi widz z takiego filmu?

ocenił(a) film na 1
kotek38

Przez dwa tygodnie nie doczekałem się ani jednej odpowiedzi. Czy ten film jest naprawdę tak marny? Może wobec tego skoryguję swoją ocenę w dół?

ocenił(a) film na 10
kotek38

Według ciebie filmy ogląda się tylko dla pozytywnych emocji? Uważam, że filmy gorzkie są równie potrzebne co zabawne, lekkie, komedie. Dla niektórych jest to pewnego rodzaju oczyszczenie, oderwanie od własnych problemów a inni po prostu lubią taką stylistykę, oglądanie sprawia im przyjemność.
Jeśli chodzi o pozytywne CECHY, nie emocje to są to m.in.: Wspaniałe kreacje aktorskie, scenografia, piękne uchwycenie codzienności.
Nie mam pojęcia czego można się spodziewać po biografii Beksińskich, kiedy nie jest ona zbyt sympatyczna.
Nagła śmierć Zofii, Samobójstwo Tomka i morderstwo Zdzisława nie mogły być przedstawione w wesoły sposób.

ocenił(a) film na 1
magalibambi

Myślę, że każdy normalny człowiek dąży do tego aby CZUĆ SIĘ PRZYJEMNIE. Każdy ma na to swój własny sposób. Sprawa tak podstawowa jak praca też jest motywowana tym aby jej efekty zamienić na dobre samopoczucie lub przynajmniej brak złego. Chodzenie do kina, oglądanie filmów kojarzy mi się zdecydowanie z chęcią przynajmniej podtrzymania dobrego samopoczucia. Dlaczego człowiek miałby świadomie wybierać robienie czegoś, co z założenia prowadzi do pogorszenia samopoczucia? A film i losy tej rodziny właśnie do tego prowadzą. Na tej samej zasadzie telewizje mogłyby codziennie cały czas serwować nam filmy pokazujące zwały zwłok w Oświęcimiu albo sceny egzekucji niewinnych ludzi. Czy to miałoby jakiś sens?
Aż dwójkę dałem za dobrą kreację Seweryna. Była to jednak kreacja psychopaty, który, nie wiedzieć czemu, ogłoszony został geniuszem...

ocenił(a) film na 10
kotek38

Ludzie są różni, niektórzy po prostu lubią tego typu w filmy więc czemu miałoby ich nie być? Może mają zapędy masochistyczne, a może akurat chcą się dowidzieć historii(niekoniecznie przyjemnej) przez film. Z resztą, każdy inaczej odbiera "Ostatnią rodzinę", ty odbierasz jako film dołujący, ja zupełnie inaczej. Nie przygnębił mnie, bo wiedziałam na co idę, czego się mogę spodziewać. Jeśli jesteś hedonistą, wybieraj takie filmy, które uchronią cię od negatywnych emocji. Życie nie jest zawsze piękne i przyjemne więc czemu idealizować ten obraz? Jeśli filmy byłyby tylko lekkie, proste i sympatyczne, szybko nudziły by się ludziom, bo jak odnieść to do własnego życia? Nie uważam też, że ludzie idą do kina WYŁĄCZNIE dla samej przyjemności z fabuły. Można czuć się dobrze podczas seansu "przygnębiającego" dzięki zachwycającej warstwie wizualnej i dźwiękowej. Zdjęcia, scenografia, oświetlenie, muzyka( lub też je brak) mogą być wspaniałym dopełnieniem dla samej opowieści.

kotek38

To chyba zapewnione po obejrzeniu filmu familijnego podczas niedzielnego popołudnia u cioci.

ocenił(a) film na 1
zweistein

Dla każdego coś miłego. Ja akurat wolałbym film familijny - jeszcze nie widziałem takiego, który byłby nieprzyjemny. Jeśli dla Ciebie przyjemniejsze są "dzieła" Z.B. lub opowieści o nim - oglądaj i raduj się do woli:-)

kotek38

Życie nie składa się z samych rzeczy miłych, przyjemnych i ładnych i sympatycznych. To akurat składniki kiczu. Prawdziwe życie ( i taka sama sztuka) jest gdzie indziej.

ocenił(a) film na 1
zweistein

Życie jest średnie. Czasem można sobie wybrać barwy jego składników samemu. Ty akurat wolisz czerń. Ja wolę barwy weselsze.

kotek38

Nie wiedziałem, że upodobanie do Monty Pythona czy Kabaretu Starszych Panów albo komedii Barei jest wyrazem upodobania do "czerni". Natomiast kicz istotnie ma barwy kanarkowe i do tego zestawienia nieszczególnie się palę.
Z filmem jest jak z kotem. Nie ma znaczenia, czy kot jest czarny, biały, czy w prążki, ma skutecznie łapać myszy. Podobnie film - komedia, dramat, reportaż - ma być dobrym kinem. Odrzucanie czegoś tylko dlatego, ze jest komedią, albo mrocznym dramatem to jakieś dziwne nieporozumienie.
Filmem o Beksińskich niekoniecznie trzeba się zachwycać, bo to przecież nie arcydzieło, ale jednak kino ciekawe, momentami nawet przejmujące. A wiedza i zobaczenie więcej, inaczej nie mogą być "niepotrzebne", bo widza wzbogaca, chyba że widz jest marnej klasy (sorry) i nie rozumie, co zyskuje.

ocenił(a) film na 1
zweistein

A zatem jestem widzem marnej klasy bo naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć korzyści płynących z obejrzenia dzieła o rodzinie B. Trudno, może jakoś uda mi się z tym żyć...

kotek38

Korzyści... Nie było ich, bo nie było ci wesoło podczas oglądania...? ;) A choćby wiedza: o świecie, ludziach, charakterach. Można ją ignorować, udawać, ze rzeczywistość jest milutka, ale czy to aby mądre?

ocenił(a) film na 1
zweistein

Jest mnóstwo rodzin patologicznych choć w inny sposób niż rodzina B.
Naprawdę, szkoda mi czasu na przyglądanie się patologii tylko dlatego, że ktoś kiedyś uznał,że pan B. jest świetny. To temat dobry dla studentów psychiatrii może, ale nie dla szarego widza jakim jestem.

kotek38

Ciekawa ta "patologia", w które rodzice cały czas troszczą się - tak jak umieją - o syna i opiekują się dwiema matkami, przyjmując je pod własny dach... Łatwo ci przychodzi ferowanie wyroków.

U Szekspira bohaterowie zdradzają, kłamią, zabijają, popadają w szaleństwo... Forma artystyczna nie ma znaczenia, decyduje treść, więc rozumiem, ze Szekspira skreślamy, co się będziesz zadręczał jakimiś patologiami, które mogłyby zakłócić ci cukierkowy obraz świata, prawda? ;)

ocenił(a) film na 1
zweistein

Mieszkanie wspólnie z babciami nie jest w Polsce niczym szczególnym, a już na pewno było to całkiem normalne w tamtych czasach. Efekty opieki nad synem świadczą zaś o samej opiece.
Mój obraz świata nie jest cukierkowy. Jak wyżej napisałem - życie jest średnie. Jeśli ktoś woli skupić uwagę na patologiach to niech to robi - widocznie tego potrzebuje. Ja akurat nie czuję się dobrze z patologią, wolę trzymać się od niej z daleka, jeśli to tylko możliwe.
Swoją drogą, człowiek chwytający za kamerę w trakcie agonii matki albo kobieta rozważająca przy praniu kwestię miejsca własnego pochówku - dokładne miejsce ustawienia trumny. Czy sądzisz, że z tymi ludźmi wszystko było naprawdę w porządku

kotek38

Przecież Beksińscy to niby "patologia", dlaczego mieli ulegać standardowych w PRL rozwiązaniom, skoro nie obligowały ich więzy bliskości, przywiązania, miłości? Prawdziwa patologia zapewne poradziłaby sobie ze babciami inaczej niż poprzez opiekę nad nimi... ;) Jednak opieka to raczej mało patologiczne rozwiązane.
Nie chodzi o "skupianie się", tylko wiedzę, zainteresowanie pewnym fenomenem, którym była rodzina Beksińskich. Z podobnym zainteresowaniem czytam biografię Napoleona albo historię procesów moskiewskich 1937 - bo to wszystko po prostu jest ciekawe, nawet jeśli niekiedy mroczne w klimacie.
Kamera nie podczas agonii - tylko już po. Beksiński rejestrował niemal wszystko.

ocenił(a) film na 1
zweistein

Ta kamera rejestrująca prawie wszystko...przypomina mi to parę Holendrów robiących sobie fotkę przy piecu krematoryjnym gdy zwiedzałem Auschwitz. Dla niektórych osób nie istnieją żadne granice...Dla pana B. chyba także...
Sprawa babć akurat mieści się w normie, ówczesnym standardzie. Czy było tam coś więcej, jakieś ekstra wzniosłe uczucia? Tego nie wiem.

kotek38

Fotki w obozie to akurat norma - turystyczna norma. To dobrze, że jeszcze niektórych to razi. Ale wielu "normalnych" nie razi, więc kto tu jest patologią - może ty? ;)
Natomiast Beksiński choć rozmaite normy negował - to przecież nie wszystkie. To nie był psychopata ani kanibal. Twoje rozumienie "patologii" pasuje przecież do gwałtownego Caravaggia, który zasztyletował faceta i do Wita Stwosza, który został skazany za fałszerstwo.

Opieka nad babciami - tak, nie wiesz, ale i tak tych wątpliwości nie rozstrzygasz na korzyść Beksińskich, prawda?

Watek Zofii Beksińskiej dotyczący dialogu dotyczącego pochówku: twoje zastrzeżenia i zdziwienie można tłumaczyć albo młodym wiekiem albo niedojrzałością. Tego typu ustalenia nie są niczym wyjątkowym wśród wielu starszych ludzi, w każdym razie niegdyś nie były. Wiec to co tobie wydaje się nienormalnością, jest właśnie po ludzku bardzo normalne.

Ciągle czekam na informacje, czy odrzucasz też Szekspira, ze względu na "przykrą" tematykę wielu jego dzieł?

ocenił(a) film na 1
zweistein

Kiedyś ktoś powiedział, że jestem "jednostką aspołeczną", może więc jestem już patologią;-))
Extra uczucia wobec babć pozostają w sferze domniemania a zatem rozstrzygam, że państwo B nie wykroczyli poza standard.
Zauważyłeś zbieżność między sposobem w jaki zakończył życie pan B a jego fantazjami, o których wcześniej opowiadał? Różnica leży tylko w zamianie kobiety na faceta i intensywności mąk, które doprowadziły do zgonu. To wszystko także pozwala mi domniemywać, że był psychopatą.
Szekspira nie odrzucam ale po prostu go nie czytam. A zatem - nie znam go na tyle aby móc o nim dyskutować.

kotek38

Przecież ja nie twierdzę, że mamy szukać koniecznie "extra uczuć" Beksińskich - skoro sam jednak twierdzisz, że - w tej konkretnej kwestii - " Beksińscy nie wykroczyli poza standard", to tym samym zachowali się "normalnie" - a nie patologicznie. Bądźże ciut logiczny.
Nie, różnica między marzeniami Beksińskiego a jego morderstwem nie polega tylko na odmienności "intensywności mąk". Podstawowa różnica jest taka, że u Beksińskiego mamy do czynienia z marzeniem, które nigdy nie zostanie zrealizowane, potrzebą, której am nie rozumie, której się wstydzi i której nigdy nie pozwoli sobą zawładnąć. Beksiński ma wielką samoświadomość siebie, swoich ograniczeń, potrzeb, uwarunkowań psychicznych i osobowościowych. I z pewnością widzi ogromną (a nie tylko delikatną) różnicę między niezrealizowaną potrzebą (choćby okropną) a zrealizowaną okrutną zbrodnią. A czy my sami nigdy nie marzyliśmy o czynie strasznym, okrutnym, gwałtownym wobec innych, którzy zawinili, nie docenili, zdradzili i powinni ponieść karę...? Czy jednak zrealizowaliśmy w praktyce te tęsknoty, czy też pozostały w sferze myśli?
Każdy z nas sądzi na podstawie własnych przekonań, wiary, wiedzy. Ale twoje przekonanie, że
Z. Beksiński był "psychopatą" nijak nie przekłada się na wiedzę medyczną o cechach psychopaty - po prostu. To można sprawdzić, zweryfikować, a nie opierać się na własnych fantazjach na temat... Więc swoje wyobrażenie o Beksińskim - psychopacie możesz spokojnie wyrzucić do kosza.
Z Szekspirem gładko się wywinąłeś. Ale przecież musiałeś choćby słyszeć o bohaterach jego dramatów, spośród których jeden jest wariatem, inny żonobójcą, a jeszcze inny bratobójcą, zaś kolejny zdrajcą. Chyba wystarczy, żebyś - tak ostrzeżony - nigdy nie sięgnął do takiej nieprzyjemnej lektury, prawda? Bo przecież wartość artystyczna nie ma znaczenia wobec nieprzyjemnego dla ciebie tematu, zgadza się? ;)

ocenił(a) film na 1
zweistein

Tak, Beksińscy nie wykroczyli poza standard a zatem nie ma powodu by, jak próbujesz to nieco wcześniej, czynić ze sprawy babć szczególnego powodu do chwały. W końcu każdy człowiek, nawet znane z historii czarne charaktery, robili sporo rzeczy tak jak większość ludzi - to oczywiste. Nie ustrzegli się jednak tego czegoś co doprowadziło potem do uznania ich za zwyrodnialców, psychopatów itp.
Gładko przechodzisz nad fantazjami pana B. a przecież tylko od warunków zależy aby silna, lecz tłumiona potrzeba, została jednak zaspokojona. Przecież są miliony przykładów na to, że czynów strasznych dopuszczali się "spokojni ludzie z sąsiedztwa" tylko dlatego, że uzyskali taką możliwość.
Określenia "psychopata" używam oczywiście w sensie potocznym a nie medycznym - nie jestem psychiatrą.
Z Szekspirem sprawa jest prosta - odstręcza mnie forma przede wszystkim. Wolę bardziej współczesny język.
Swoją drogą - zauważyłeś chyba jak u pana B. wszystko jest spójne - jego mroczne fantazje, mroczna, makabryczna muzyka towarzysząca malowaniu, mroczne obrazy, mroczne męki dogorywających babć, mroczne problemy syna i żony...można by pewnie dorzucić parę mrocznych rzeczy. Wszystko to jednak bardzo spójnie prowadzi do równie mrocznego i logicznego końca żywota. Taki człowiek po prostu nie mógł skończyć inaczej.

kotek38

Opieka nad matkami - czy ja gdziekolwiek pisałem, ze to niespotykane, niesamowite, nadzwyczajne? Nie - ale robi się takie, jeśli używasz wobec Beksińskich określenia "patologia". Więc zwracam uwagę, że trudno takie działania umieścić w ramach zachowań patologicznych, rozumiem, że tu nie ma sporu, prawda? ;)
Przykłady jakichś niezidentyfikowanych "zwyrodnialców" nie mają nic do rzeczy. Rozumiem, że zwyrodnialcy (ci, którzy faktycznie zabijali, gwałcili czy okaleczali) przyjemnie służą ci do "udowodnienia", że podobnym przypadkiem jest Z. Beksiński. Ale żeby cokolwiek"udowadniać" należy odnieść się do konkretnych przypadków, biografii, losów. A tego o u ciebie nie ma, bo znacznie wygodniej czujesz się w fantazji niż w faktach. I to naturalne, bo przecież faktów nie znasz i poznać raczej nie chcesz.
Wcale nie przechodzę gładko nad fantazjami Z. Beksińskiego, opieram się jednak - inaczej niż ty - na tym, co pokazał ekran oraz na znajomości biografii malarza. A jedno i drugie uzmysławiają zarówno siłę tych marzeń jak i zakończoną sukcesem panowanie nad nimi na tyle zdecydowane, że nie przedostały się do rzeczywistości - innymi słowy nie zrobił krzywdy drugiemu człowiekowi. Przecież Beksiński mówi o tym wprost w filmie, przecież oglądałeś. Bezsensowne są dywagacje o "straszliwych czynach spokojnych ludzi", bo przecież film nie dostarczył ci żadnych przykładów podobnych czynów Z. Beksińskiego, więc o czym w ogóle mowa? ;) Może bardziej chodzi o to, jak ty sobie wyobrażasz "normalność" i jaki ty masz problem z tym pojęciem, a nie o samych Beksińskich? Trochę to tak wygląda stety-niestety. A że - tak naprawdę - wiesz raczej niewiele, możesz swobodnie żonglować efekciarskimi wklejankami typu "patologia", "psychopata", czy też udowodniać, że świadoma nadchodzącego końca starsza pani, która ustala z mężem okoliczności pochówku, zachowuje się nienormalnie... Ten motyw w twoim wykonaniu był chyba najzabawniejszy. wiedzę można zastąpić ignorancją, ale efektem nie będzie zbliżenie do prawdy, tylko stworzenie jakiegoś potworka, który tę prawdę mizernie imituje - i to jest twoja propozycja dotycząca interpretacji rodziny Beksińskich.
Beksiński mógł skończyć inaczej. Jeden i drugi. Młodszego można było wyratować, ale ojciec postanowił uszanować wolę syna i uznał jego prawo do samodzielnego dysponowania swoim życiem i śmiercią, przecinając tym samym udręczenia, które T.B. znosił od lat. Uratowany Beksiński zapewne przez kolejne lata dręczyłby siebie innych.
Starego Beksińskiego zabił syn znajomego dla forsy. I zabiłby go tak samo, gdyby Beksiński malował kwiatki, kotki i wesołe słoneczka, po prostu. Więc gadanie, że to sam Beksiński sprowadził na siebie tę śmierć jest - delikatnie to nazwę - niemądre.

Tego nie wiesz, tamtego nie czytałeś, owego nie rozumiesz... w tym jesteś amatorem, w tamtym laikiem, itd... Przecież nawet Szekspira - w ostateczności - można poznać w formie uwspółcześnionej, trzeba tylko chcieć. Ale ty przecież nie chcesz, bo wygodniej używać ignorancji jako miecza, nie widząc, że taki miecz w istocie jest tylko fantomem. Dziw w tym wszystkim, że przyznając się odważnie do dość sporych luk w zakresie - nazwijmy to ogólnie - wiedzy, starczy ci śmiałości, żeby ferować tak autorytarne sądy.

ocenił(a) film na 1
zweistein

Ciekawa ta "patologia", w które rodzice cały czas troszczą się - tak jak umieją - o syna i opiekują się dwiema matkami, przyjmując je pod własny dach... Łatwo ci przychodzi ferowanie wyroków.
Powyżej mamy cytat z Ciebie. Rozumiem, że mówiąc o opiece chciałeś przytoczyć jakiś koronny, niepodważalny przykład wykluczający możliwość istnienia jakiejkolwiek patologii? Chyba nie chciałeś zbyć mnie byle czym? A zatem uznaję, że uznałeś tę nieszczęsną opiekę za coś wyjątkowego, co usunie wszelkie moje wątpliwości.
Nie będę pisał o konkretnych zwyrodnialcach ( inni, być może, pochyliliby się ze współczuciem nad ich biednym losem) bo szkoda miejsca - z pewnością znasz wiele przykładów, jesteś wszak człowiekiem oczytanym.
Ja od razu wyjaśniam - odnoszę się tylko do filmu i obrazów Z.B. widzianych w internecie. Moje wrażenia po ich obejrzeniu powstrzymały mnie od chęci poznania jego biografii...
Siła marzeń (wolałbym nie używać tutaj słowa "marzenie" , które kojarzy mi się jednak z czymś pozytywnym) pana B. była , moim zdaniem, tak duża, że uzewnętrzniła się we wszystkich mrocznych przejawach przytoczonych przeze mnie wcześniej.Podsumowaniem tej siły był makabryczny zgon. Prawo przyciągania widoczne jak na dłoni. Naprawdę nie zauważasz, jak bardzo przedostały się jego, niech będzie, marzenia, do rzeczywistości???
Mamy jednak wspólny punkt:-) Zgadzam się, że ojciec słusznie postąpił nie zmuszając syna do niechcianego życia.
Wyobraź sobie, że właśnie NIE MAM ochoty na poznawanie Szekspira, nawet w uwspółcześnionych wersjach.
Tak w ogóle to poniosło Cię, oj poniosło:-) Ignorancja, luki w zakresie wiedzy, "stworzenie jakiegoś potworka"... Czyżby między Twoimi wierszami widniało "argumenty wyczerpały mi się"? ;-)

kotek38

Jeszcze raz: opieka nad babciami przeczy twojej tezie o patologicznej rodzinie. Podobnie to, że rodzice - tak jak potrafili - troszczyli się o swojego syna. Patologia to działania, w których nie ma ani opieki ani troski - ale może zweryfikujesz, bo chyba czujesz się kompetentny w tej dziedzinie?
Problem z ignorantami polega na tym, że choć tak niewiele wiedzą, wypowiadają się, jakby wiedzieli wszystko - bez cienia wątpliwości. Rozpoznajesz kogoś w tym opisie? ;)
Twoja koncepcja "odrzucenia sztuki, która nie mówi o miłych rzeczach" jest tak infantylna, że sam musiałbyś to zauważyć, gdybyś był choć troszkę bardziej dojrzały.

Tak, "zwyrodnialców podobnych Beksińskiemu" musimy pominąć, bo ty nie znasz przecież żadnych, zaś ja mając wiedzę większą o zwyrodnialcach, żadnego z nich nie mogę zestawiać z Beksińskim - zbyt odrębne rejestry. Skoro odnosisz się tylko do filmu, nie odwołuj się do prawdziwych losów Beksińskiego, bo po prostu nie masz wiedzy na ten temat - to chyba oczywiste? Więc masz tylko film - a w nim Z. Beksińskiego, który panuje nad swoimi mrocznymi instynktami - to jest w filmie i nic więcej - żadnej agresji, krzywdzenia innych, nie mówiąc o zabijaniu. Sztuka Beksińskiego może sobie być i najmroczniejsza, podobnie jak mroczne bywają obrazy wielu artystów, ale człowiek, który nie popełnił zbrodni, nie może być zastępczo oskarżany na podstawie sztuki, którą stworzył. Wobec prawa i ludzi jest niewinny, choćby wymyślał najdziksze pomysły, których nie wprowadził w życie. Sorry, wobec prawa i ludzi, z wyjątkiem ciebie, o mały włos byłbym zapomniał. Malowanie takich obrazów nie jest przestępstwem, nie jest zbrodnia ani patologią. Zabójca nie zabił Beksińskiego przez mroczne obrazy, tylko dlatego, że Beksa miał pieniądze (podobnie "logiczne" byłoby oskarżanie Dmochowskiego, bo to przecież dzięki niemu ta forsa pojawiła się w domu Beksińskich). To tak jakbyś oskarżał np. Boscha o bycie psychopatą. Sorry kolejne, bo Boscha tak jak Szekspira pewnie też nie znasz, bo za mało współczesny i nieprzyjemny raczej...;)

O twojej ignorancji mogę pisać na bank, bo przecież sam ją stwierdzasz, pisząc o tym, ze czegoś nie wiesz, czegoś nie poznałeś, nie przeczytałeś, jesteś laikiem, więc nie możesz wiedzieć...
Z ignorancji uczyniłeś swoja broń, więc trudno udawał, że jej nie widzę, skoro ty sam - wprost i nie wprost - się do niej przyznajesz. Masz żal do mnie, że widzę to, co sam dostrzegasz?

ocenił(a) film na 1
zweistein

Byłbym Ci wdzięczny gdybyś jednak nieco uważniej czytał to, co piszę. Muszę znów wrócić do tych biednych babć. Są dwie możliwości: albo jednak chciałeś zbyć mnie byle czym przytaczając tę opiekę jako argument wykluczający możliwość jakiejkolwiek patologii albo uznałeś, że jest to tak niespotykanie szlachetne zachowanie, iż usuwa w cień możliwość istnienia obok najmniejszej patologii. Zechciej być wreszcie logicznym i zdecyduj, która wersja jest Twoja.
Problem z ignorantami polega na tym, że choć tak niewiele wiedzą, wypowiadają się, jakby wiedzieli wszystko - bez cienia wątpliwości. Rozpoznajesz kogoś w tym opisie? ;)
Powyżej cytacik z Ciebie – czyżbyś, pisząc go, miał przed sobą lustro:-) ? Mam takie nieodparte wrażenie...
Możesz określać moje podejście do sztuki słowem „infantylne” - masz do tego pełne prawo. Najważniejsze, że ja czuję się z nim dobrze a Tobie życzę takiego samego samopoczucia w obcowaniu z dziełami Beksińskiego, Boscha czy podobnych. Ja, jako człek niedojrzały, wolę obcować z estetyką. Tobie pozostawiam uroki antyestetyki abyś kontemplował je w swej dojrzałości i spełnieniu.
Możesz mi przypomnieć, o co, Twoim zdaniem, oskarżam biednego Pana B.?
To był naprawdę biedny człowiek (opieram się na filmie i jego obrazach), z ogromnymi problemami. Nic nie wiem na temat złamania przez niego prawa – film o tym nic nie wspomina. Byłoby dobrze, gdyby ktoś kompetentny znalazł się wcześniej na jego życiowej drodze i pomógł mu poradzić sobie z tymi problemami. Niestety, męczył się całe życie, wylewając swoje męki na płótno i, jak przypuszczam, emanując je do otoczenia. W międzyczasie okazało się, że te dzieła znalazły poklask u, zapewne, podobnych mu biednych ludzi, którzy uznali je za szczyt dokonań artystycznych.
A co z nagromadzeniem tych mroczności – jakoś znów gładko uciekasz od prawa przyciągania. Niewygodne to, więc lepiej pominąć? :-)
Nie mam do Ciebie żalu. Chyba mnie opacznie odebrałeś. Widzę tylko u Ciebie pewne wzmożenie emocji – to łatwo dostrzec, gdy brakuje argumentów.

kotek38

Skoro opiekę nad babciami nie umieszczamy w ramach patologii, to nie możemy traktować ich jako dowodu na patologię Beksińskich - tu chyba jest jasność, prawda? ;) A skoro nie jest to przyczynkiem do "patologii" Beksińskich - nie jest argumentem na jej istnienie, to w takim razie na co właściwie jest argumentem? Może na zwyczajne - (żadne "niesłychanie szlachetne", ani "patologiczne", tylko normalne - bo przecież ty elementarnej normalności odmawiasz Beksińskim) - funkcjonowanie rodziny Beksińskich w ramach wspólnoty opartej na pomocy, opiece, zainteresowaniu? No, proszę... ;)
Jeśli ładnie uznaliśmy wieloletnią opiekę nad staruszkami jako przejaw normalności Beksińskich, musimy tej twojej "patologii rodziny Beksińskich" szukać gdzie indziej. Tylko gdzie?
Czyżby patologią jest słuchanie przez Beksińskiego ostrej muzyki podczas malowania? Tak? (to nie pytanie retoryczne, chętnie się dowiem, czy tak uważasz i co wiesz na temat tego, jakiej muzyki słuchał prawdziwy Beksiński - nie ten z twoich dzikich fantazji...;)
Może patologią są mroczne marzenia, których nigdy nie wprowadził w życie? To, że nikogo nie okaleczył, nie zgwałcił, nie zamordował - jest dowodem jego "patologii"- na pewno? ;)
A może to, że jakiś facet zaszlachtował go dla pieniędzy jest "dowodem" patologii" Beksy? Bo ofiara jest winna tego, że została zamordowana - to jest twoja logika? Beksiński malował "złe" obrazy i ściągnął na siebie śmierć - na taki sposób, jak Polański kręcąc satanistyczne "Dziecko Rosemary" "spowodował" zamordowanie żony? Może podobnie, jak odkrywcy grobowca Tutenchamona, którzy złamali sacrum grobowca? ;)
W jaki sposób - logicznie i racjonalnie, nie magicznie i tabloidowo - wyjaśnisz związek przyczynowo-skutkowy między zabójstwem Z.Beksińskiego i jego sztuką? Oprócz czysto subiektywnego przeświadczenia, że "sprowadził na siebie ten los"? ;) Czy zabójca zanurzył się w świecie sztuki Beksy, odbiło mu i zabił twórcę "w afekcie"? Czy ten mrok obrazów wniknął na niego aż tak, że zabił? Nie, tym razem cię nie wyręczę - poczekam na twoje wyjaśnienia. Chyba będzie warto?

Pisząc o twoim infantylizmie i ignorancji miałem na myśli oczywiście ciebie, serio jeszcze miałeś wątpliwości? Chyba muszę pisać prostszym językiem, postaram się poprawić.

" Ja, jako człek niedojrzały, wolę obcować z estetyką.."
Ależ obcuj z czym chcesz (dla jasności: tylko ignorant może nazywać malarstwo Boscha "antyestetyką", ale przecież to, że jesteś ignorantem jest jasne dla nas obu, prawda? ;)
Możesz sobie lubić choćby milutkie kotki baraszkujące na miękkim, puszystym dywanie i efektowne jelenie na rykowisku, nikt ci nie broni. Przecież ja wcale cię nie namawiam do uznania wielkości malarstwa Beksińskiego, w ogóle nie tu leży pies pogrzebany. A gdzie? W ferowaniu wyroków - bez cienia wątpliwości - przy braku odpowiedniej wiedzy, a choćby i wrażliwości. Nie wiesz, nie znasz i nie rozumiesz - ale to ci w niczym nie przeszkadza, prawda? Nawet lepiej, bo to, czego nie wiesz, wyobrażasz sobie i efekt jest jeszcze bardziej "wiarygodny"... ;) Odrzucając "brzydką" estetykę odrzucasz kawał wielkiej sztuki - i nie mówię tu o Beksińskim - formułując zarzuty z perspektywy pani Dulskiej.
Jak to szło... "wylewając swoje męki na płótno i, jak przypuszczam, emanując je do otoczenia."
Dobrze napisane: "przypuszczasz", bo tylko tu możesz popływać, bo wiedzy przecież nie masz. Stąd te interpretacje oparte przecież nie na realnym życiu Beksińskiego, tylko na tym, jak ty sobie to życie wyobraziłeś. Uważasz, że nie ma różnicy? ;)
Na koniec: wypatrzone przez ciebie "nagromadzenie mroczności"... Konkretnie: " jego mroczne fantazje, mroczna, makabryczna muzyka towarzysząca malowaniu, mroczne obrazy, mroczne męki dogorywających babć, mroczne problemy syna i żony...można by pewnie dorzucić parę mrocznych rzeczy."
Tych "paru mrocznych" uprzejmie nie dołączyłeś, więc ich nie rozpatrzymy, a szkoda..;)
Formuła niczym z propagandowych wiadomości tv - nagromadzenie negatywnych przykładów, aby stworzyć właściwy klimat opowieści...No - udało się, brawa! Szkoda tylko, ze to nie tyle opowieść o Beksińskich , ile o tobie i twojej wizji Beksińskich. Przecież twoja narracja o Beksińskich sprowadzona do "mroczności" to ledwo karykatura albo histeria. Nawet opierając się na filmie nie można ograniczyć się do wymieniania "mroczności", jak ty sobie to wymyśliłeś. Jest zwykłe życie, zmagania się rozmaite, codzienna szarówka, ale przecież też sporo humoru, oprócz fantazji mrocznej jest fascynacja techniką, muzyką ( o czym też bladego pojęcia nie masz, prawda?), sztuką. Twoje rozliczanie Beksińskiego z tego, co pomyślał, a nie z tego, co zrobił, to jakaś dziwna koncepcja niczym z Orwellowskiej "myślozbrodni".

Kto ma argumenty, a kto tylko fantazje (mroczne, a jakże ;), widać z dyskusji wyżej. Nie muszę ani ciebie, ani nikogo innego przekonywać, wystarczy starannie poczytać.

zweistein

... przepraszam za tego Orwella, to pewnie dla ciebie kolejny ambaras.

ocenił(a) film na 1
zweistein

Dziś ostatni raz piszę. Przyznam, że dyskusja z Tobą jest tak nudna i męcząca, że nie mam już ochoty tego ciągnąć. Mam wrażenie, że rozmowa ze ścianą byłaby ciekawsza niż z Tobą. Stoisz wysoko na piedestale swojej rzekomej wszechwiedzy i usiłujesz pouczać maluczkich, których, tak naprawdę, ledwo dostrzegasz i nawet nie próbujesz zrozumieć. Żal mi Ciebie, ale cóż - każdy jest taki jakim chce być. Pozostań ze swoim Beksińskim, ciesz się otaczającą go atmosferą, a Bareję pozostaw lepiej innym – to najwyraźniej nie Twój klimat. Ty potrzebujesz czegoś innego. Poznałem Cię nieco i wiem, co mówię. A na przyszłość – nie pozwalaj sobą tak łatwo manipulować. Skoro ja mogłem to zrobić – może to zrobić każdy. Nie bawi mnie to już jednak.
Mimo wszystko pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.

kotek38

Ta manipulacja polega może na tym, że nakłamałeś niektórych sprawach i teraz radośnie mnie informujesz, "że się udało"? Nie wiem, tylko się domyślam, bo przecież nie wyjaśniasz tego jednoznacznie, prawda?
Nie jestem typem "zero-jedynkowym", więc wśród moich zainteresowań spokojnie mieszczą się zarówno Beksiński, jak i Bareja, oraz wiele innych postaci sztuki... Zdumiewające zapewne? ;)

"Wszechwiedzy" nigdzie nie deklaruję (bo przecież jej nie posiadam), natomiast o większą orientację w omawianych kwestiach niż masz ty - raczej nietrudno. Nie będę przepraszał za twoją niewiedzę, bo niby dlaczego?
Nie pouczam jakichś anonimowych maluczkich, bo z maluczkimi nie dyskutuję, tylko z tobą i to tobie tłumacze że racji nie masz. Jak może mieć rację ktoś, kto ciekawy film z interesującymi rolami ocenia na 1 - czyli daje ocenę przysługującą najbardziej dennym filmom na świecie? Tak, skoro odpowiedź oczywista, to i pytanie musi być czysto retoryczne.

ocenił(a) film na 10
kotek38

Skoro tak, to te filmy dokumentalne ocenione przez ciebie na 10, muszą być niezłą komedią. Podobają ci się filmy ukazujące prawdę historyczną, zbrodnie sowieckie itp, ale wzdrygasz się na widok filmu fabularnego, w którym nie wszystko jest prawdą.

ocenił(a) film na 1
magalibambi

Masz mnie:-) Ale niezupełnie. Może fakty historyczne odbieram inaczej niż fakty psychologiczne dotyczące konkretnych ludzi? Te dziesiątki były raczej za odwagę i szczerość w podejściu do historii. Może trochę przesadziłem.
No niestety, nie potrafię pokochać rodziny B. A Tobie podoba się taki model rodziny, jaki przedstawiono w filmie?

ocenił(a) film na 10
kotek38

Moja ocenia nie jest dla rodziny, a dla reżyserii, scenarzysty, scenografów, dla ogółu twórców, którzy stworzyli ten obraz.
Nie, nie popieram takiego modelu rodziny, wątpię żeby ktokolwiek chciał się w takiej znaleźć, ale to nic nie zmienia.
Dla mnie film ma być tak zbudowany, żeby po wyjściu z kina szybko o nim nie zapomnieć.

ocenił(a) film na 1
magalibambi

Ja niestety nie odbieram filmów tak chłodno. Nie znam się na szczegółach technicznych związanych z produkcją filmu. Odbieram go chyba jako konkretny temat podany widzowi do obejrzenia i przemyślenia. Tym tematem jest tu, niestety, rodzina B. i nie mogę od niej uciec zastanawiając się, czy było dobre oświetlenie na planie albo dialogi odpowiednio skonstruowane.

ocenił(a) film na 10
kotek38

Zupełnie nie rozumiem, co cię popchnęło do obejrzenia tego filmu skoro zdawałeś sobie sprawę o jakiej rodzinie on opowiada. Sam się katujesz ;)

ocenił(a) film na 1
magalibambi

Niestety, dałem się ponieść fali zachwytów. A jaka była ta rodzina - nie wiedziałem. Teraz wiem...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones