Oj, tyle razy przejechałam się na kinie polskim, niektórych tytułach, na które wraz z innymi czekałam miesiącami, że chyba trochę straciłam serducho do rodzimej twórczości. Dałam się jednak znów ponieść ogólnemu hype'owi i wybrałam na seans Ostatniej rodziny. A dodam, że nie jestem fanką twórczości Beksińskiego - malarstwem intersuję się w ogóle tyle co nic, a te obrazy to już kompletnie nie moja bajka. Jak ja się cieszę, że jednak rozsądek nie wygrał z intuicją, że to może być coś ciekawego! FIlm jest totalny - historia (choć tą akurat napisało życie), wybitne kreacje, świetnie oddany klimat tamtych lat. Świetnie się to ogląda, plus wbija się w głowę na tyle, że myślę wciąż o losach tej rodziny i wiem, że muszę przeczytać książkę. Tymczasem polecam wszystkim - sceptykom też!:)