T.Beksiński jest dla mnie kimś w rodzaju Guru. Nie tyle nauczył mnie słuchać muzyki, co poszerzył horyzonty. Tego nikt nie zrozumie kto muzyki nie kocha. A On kochał. Ja też. I ta więź między nami jest do dziś. A film przedstawia obraz jakiegoś świra, który się mota, ale o co mu chodzi.. nie wiadomo. Najbardziej mnie zastanawia dlaczego nakręcono ten syf? Ja nie wiem po co to nakręcono i o co tu chodzi. Wygląda mi na to, że nie dość, że nie znali, to i refleksji nie mieli. 2 pkt. tylko za grę aktorską. Film jako wzorzec spapranej opowieści o autentycznych faktach.
Nigdy nic nie jest takie proste, jak się wydaje. Nie ma sprzeczności w byciu świetnym radiowcem, który kształtował gusta wielu ludzi, tłumaczem Monty Pythona i jednocześnie świrem. Piotr Dmochowski, który gościł na obiadach w domu Beksińskich, opisał zachowania Tomka wobec rodziców, jako zachowania SS-mana. Tomek był niezrównoważony emocjonalnie i choć w radiu się lansował i reżyserował, to w domu wychodziły wszystkie jego demony. Często szantażował rodziców własnym samobójstwem i im ubliżał. Do matki często zwracał się w rodzaju "zamknij ryja". Był człowiekiem utalentowanym i inteligentnym, ale z nieprawidłową osobowością, jakby lekko socjopatyczny, z deficytem empatii. Był skupiony na sobie i swoim bólu, nie liczył się z innymi, w tym ze swoimi rodzicami, których krzywdził. Nigdy nic nie jest takie proste, jak się wydaje...