Choć tak dużo w tym filmie śmierci to przede wszystkim film o życiu, czasem o życiu w ustawicznym niepokoju (rodzice Tomka), czasem o życiu pełnym egzystencjonalnego bólu (Tomek), jednak – o życiu. Aura filmu jeszcze na długo zostaje z widzem po seansie. Cudownie poprowadzone role aktorów grających rodziców młodego Beksy, sam Beksa w tym wydaniu – trochę nazbyt rozhisteryzowany, a jego mowa ciała przerysowana (w moim odczuciu). Widzowie znający temat podejdą do tego z przymrużeniem oka (albo się solidnie wkurzą), pozostała część, obawiam się, że zobaczy w tej postaci więcej „wariactwa” niż bólu i wrażliwości. Mam nadzieję, że się jednak mylę , bo to opowieść także o tym jak ciężko „zejść z kaktusa” i przesiąść się na fotel…