Ja rozumiem i pamiętam, że to film sprzed ponad 50 lat, ale mimo wszystko zabawniejszy był
pierwszy film z serii. Tutaj drażniły mnie naiwności scenariusza, np. cały wątek porwania i
przetrzymywania Iwonki w melinie do której można wejść przez okno z parteru, dziecinne dąsy
dziewczyny i poważne ich traktowanie przez "gangsterów", czy choćby ciuciubabka z milicją.
Oczywiście wiem, że ten typ humoru już się mocno zestarzał, lecz wydaje mi się, że i tak w
"Kapeluszu..." było to wszystko wiarygodniejsze i śmieszniejsze.
Na plus - konstrukcja klamrowa scenariusza, wpleciona w nią opowieść Anatola i Barbara
Kwiatkowska do popatrzenia.
Z kretynami piszącymi recenzje to nie wiem. Natomiast komentatorzy z pryszczem na prawej półkuli — ciężko tego ścierwa nie zauważyć. Frustraci, onaniści, katojebcy. Piszą recenzje komentarzy -żenujące ćwierćwały (bo półgłówki to za dużo) . Ot, wchodzą głąby kapuściane i bez słowa argumentu, za to z capslockiem odpalonym dają ujście swoim mocno zwiędłym członkom. W INTERNECIE.
Ten kotbury potrafi sklecić dwa trzy jadowite (wg niego) zdania, które wcale nie odnoszą się do filmu. Typowy frustrat. Zgłosiłem go do nadużyć, ale tam, w redakcyji, mają inne widać problemy - reklamy wędrujące, peany na cześć kina tzw. artystycznego, feministycznego i amerykańskich gniotów.