jednak z dzisiejszej perspektywy to raczej strata czasu.
Bombowce Adolfa psują trochę sielankę angielskiej rodzinki, która musi stawić czoła wszelkim
przeciwnościom losu. Lawina Oskarów (za udział w słusznej sprawie) wydaje się całkowicie
nieuzasadniona, bo scenariusz słaby, wykonanie nie zachwyca. Dialogi często toporne,
przesłodzone. Aktorstwo również pozostawia sporo do życzenia - miejscami mocno teatralne, może
z wyjątkiem w miarę dobrych ról Garson i Pidgeona. W zasadzie wspólne sceny tej dwójki aktorów
to jedyne, co w tym filmie godne uwagi.
Nie mam jakiejś szczególnej alergii na propagandę - w końcu miłość do własnego kraju to żadna
zbrodnia. Musi jednak w parze iść jakiś sensowny pomysł i wykonanie, czego "Pani Miniver"
niestety nie jest przykładem.