Po obejrzeniu tego filmu długo miałam go w głowie, porusza ważkie tematy takie jak: niedopasowanie do norm społecznych, bunt przeciwko otaczającej rzeczywistości, poszukiwanie własnego miejsca i prawdy.
Młody bohater porzuca swój dom, wyuczony zawód a przede wszystkim swoją klasę społeczną, którą gardzi za jej obłudę i lukrowaną fasadę na rzecz życia wśród "prostego ludu". Niestety życie wśród nizin społecznych jest tak samo frustrujące, ponieważ zamiast prawdziwych doznań Bohater otrzymuje ludzką głupotę (tu brawa za rolę Karen Blak), alkohol, kręgle, telewizję i muzykę country.
Po raz kolejny Bobby postanawia uciec, pozostawiajac widza z pytaniem czy na Alasce uda mu się znaleźć prawdziwych ludzi.
W filmie jest kilka genialnych scen między innymi: awantura w barze, pokazująca jak niewzruszone są zasady jakimi rządzi sie społeczeństwo oraz scena rozmowy z Ojcem.
Dla mnie to pierwowzór "Dnia świra" Koterskiego.