Punkt kulminacyjny, czyli scena, gdy Robert (Nicholson) "spowiada" się swojemu sparaliżowanemu ojcu, wstrząsnęła mną i wzruszyła do cna. Jack wzniósł się tutaj na wyżyny aktorstwa, zagrał tak, że uwierzyłem mu we wszystko - że naprawdę jest tą postacią, że to nie film, a prawdziwe życie. Nie przesadzę, jeśli powiem, że ten film (szczególnie ta scena) zmienił moje życie.