...by ukazać nudę życia & chęć zerwania z tym wszystkim przez główną postać, w której rolę wcielił się Nicholson, bo jego osoba robi dużo dla tego filmu! Dałem mu wysoką ocenę, bo przy całej tej złudnej monotonii potrafi zaskoczyć/rozśmieszyć & chyba o to chodziło...
"ale może temu ma to słuzyć...by ukazać nudę życia & chęć zerwania z tym wszystkim przez główną postać"
Cos chyba jest na rzeczy.
no nie wiem, raczej słabszy film w dorobku nicholsona, sporo scen niepowiązanych do całości (chociażby jak zabierają tego jego kolegę na budowie) co oczywiście ktoś może uznać za celowe (w co nie wątpię) i interesujące (a to już kwestia gustu)...
Temu filmowi brakuje fabuły. Coś jakby sam element character study został wyrwany i przedstawiony nam w surowej wersji. Do końca nie rozumiałem motywacji Bobbiego. Rozumiem, że chciał uciec od własnego talentu i społeczeństwa rządzonego monotonnymi zasadami i nawykami. W pewnych scenach wydawało mi się, że uległ poglądowi autostopowiczki o brudzie itd. Film ma swoje momenty - scena w jadłodajni, rozmowa z ojcem i zakończenie, ale trudno mi było znaleźć w nim cokolwiek do czego mógłbym się odnieść.
Chociaż, może wyciągnąłem z niego o wiele więcej niż mi się wydaje po przeczytaniu paru recenzji :P Myślę, że alienacja i ucieczka od życia, które w zasadzie było już postanowione to są motywy dla każdego wyraźne. Oglądając, nie zauważyłem wcale, że ten film jest również jest studium o klasach społecznych, a Bobby nie potrafił wpasować się w żadną ich(ostatnia scena). Do tego jeszcze scena z arogancką myślicielką przedstawiająca klasę wyższą i reakcja Bobbiego, który stanął w obronie swojej prostaczki Karen.