Świetny film! W swojej formie maksymalnie i znakomicie wystylizowany na kino nieme, w treści pełen absurdalnych, groteskowych pomysłów a jednocześnie - i w tym największy urok 'Piętna na umyśle!' - rzecz to bardzo osobista, przepełniona autentyczną tęsknotą za czymś, co bezpowrotnie utracone. Podobnie jak w swoim następnym z kolei filmie, w 'Moim Winnipeg' Maddin odwołuje się do własnych wspomnień, w gruncie rzeczy tu również opowiada historię autobiograficzną (sic!). Tyle że zwracając się ku przeszłości nie sięga w pierwszej kolejności - jak to się zwykle w takich sytuacjach czyni - do faktów, ale do nie-faktów, do młodzieńczych fantazji: wyobraźni kształtowanej czy to przez kinowe fascynacje, czy fascynacje książkowe. W 'Piętnie na umyśle!' postacie rzeczywiste (despotyczna matka, choć pozornie bardziej demoniczna, jest tu dokładnie tą samą osobą, która powróci później w 'Moim Winnipeg') i rzeczywiste doświadczenia (odkrywanie swojej seksualności) stają się częścią świata wykreowanego na wzór kiczowatej, seryjnej detektywistycznej czytanki dla młodzieży... tyle ze w wersji hardcorowej. Wprost z takiej czytanki trafi do świata Guya młoda i śliczna detektyw o imieniu Wendy, aby wraz z swoim bratem albo - częściej i chyba chętniej - jako swój brat, rozwiązać cudnie makabryczną kryminalną zagadkę a przy okazji zawładnąć sercem zarówno Guya jak i jego siostry... Ekscentryczne to, błyskotliwe, mądre, i wreszcie - cholernie oryginalne. Wiele już widziałem filmowych powrotów do krainy dzieciństwa, i one zwykle są do siebie mniej lub bardziej podobne, ale taki jak ten Maddina to widziałem po raz pierwszy. I bynajmniej, nie rozchodzi mi się tu wyłącznie o formę.