Sam film ogólnie bardzo mi się spodobał. Opowiada o Amerykaninie i Japończyku,skazanych na siebie na bezludnej wyspie (i nie tylko). Bardzo fajnie się go ogląda, mimo, że kilka wątków ma jakby niedopracowanych. Jednak pod koniec filmu, pijany Lee Marvin pyta się z nerwami Toshiro Mifune, czy wierzy w Boga, a ten, przeglądając magazyn 'Life' wrzeszczy mu 'Zamknij się!' W tle słychać bitwę (na morzu). W końcu Lee coś tam wrzeszczy, że 'mamy piekło', kopie w wiaderko, po czym... Nagłe zatrzęsienie kamerą, pokazany wybuch, oraz... napis THE END.
Czy tak powinno się kończyć filmy? Czy może zabrakło budżetu? A może filmowcom znudziło się kręcenie? W takim razie po co w ogóle go kręcono - by potem w tak drastyczny sposób go zepsuć?! Ogólnie film zaliczam jako dobry, i dałbym 8/10, ale za wspomnianą końcówkę odejmuję cąłe 2 pkt. więc tylko 6/10. Ku przestrodze...
nie spodziewałem się, że w tym momencie się skończy film, myślałem, że może coś się wyjaśni z tym magazynem, bo kuroda tak zamilkł...
W pierwszej chwili pomyślałam tak samo: dlaczego ten film tak beznadziejnie i niezrozumiale się kończy -jakby bez sensu, no bo parę sekund, i wszystko się urywa, the end i widz pozostawiony jest z otwartą buzią... Niemniej po chwili dotarła do mnie wymowa tego drastycznego zakończenia. Proszę się wczuć w sytuację: przez 2 godziny, w bardzo wolnym tempie toczy się historia rozbitków, którzy od wrogości zmieniają swoje nastawienie do siebie. Pomalutku rodzi się między nimi współpraca, a nawet przyjaźń (Lee Marvin na tej nowej wyspie zauważywszy amerykańskie rzeczy podejrzea, że czają się gdzieś jego rodacy i z przestrachem woła, aby nie strzelali, że Mifune to jego przyjaciel!). Wcześniej, na łodzi także widoczna była opiekuńczość jednego wobec drugiego- jesteśmy przekonani o tym, że przeszłość wojenna, narodowościowa nie ma już dla nich znaczenia. No i teraz następuje to nagłe, wręcz nieoczekiwane zakończenie: chwila, moment, parę sekund, które spowodowały, że wszystko wybucha. Czyli jak niewiele potrzeba, by zburzyć coś, co przecież rodziło się przez bardzo długi czas, ewoluowało... Jest to przerażające, że dorośli, mądrzy ludzie mogą w ułamku sekundy, pod wpływem impulsu, złych emocji zburzyć coś, co tak długo budowali, co wydawało się trwałe. Nie potrafili stanąć ponad interesami swoich krajów, ponad wielką polityką i jej efektami (widocznymi w piśmie zawierającym aktualne doniesienia z frontu). I to jest smutne i przerażające, taka maluczkość maluczkich. Zakończenie wstrząsa dzięki temu, że jest tak nagłe. I o to chodzi. To był dobry film. Wart głębszej analizy. 9/10
nie pozostaje mi nic, jak tylko podpisac sie pod powyzszym komentarzem i ocena wszystkimi czterema konczynami.
pozdrawiam :)
Też mnie zaskoczylo to zakonczenie, ale również zgadzam się z powyższym komentarzem.
p.s. szkoda mi tych rozbitków :(