Mimo, że Teresa Tuszyńska w tym filmie miała zaledwie 25 lat, to w moim odczuciu wyglądała o wiele dojrzalej. Być może to kwestia kreacji, ubioru, uczesania itp., jednakże nie ma już w niej tej dziewczęcej Margueritte. Nie ma w niej tego czaru, uśmiechu, który orzeźwia. Szukając w Teresie dziewczyny z filmu „Do widzenia do jutra…” jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to co mówiła Marqueritte pod bramą się spełnia: „Wierz mi, to nieistnienie to najpiękniejsza rzecz jaką mogę Ci ofiarować.”