Posiłkując się tytułem głośnego filmu V. De Sici, można zagadnienie to określić jako "małżeństwo po włosku". Tym razem zamiast pary Loren - Mastroianni, w "Pomóż mi kochanie" mamy M. Vitti razem z A. Sordim. W tej gorzkiej komedii, zdesperowany mąż, grany przez Sordiego, próbuje wszelkimi sposobami, wybić żonie (Vitti), nagłą miłość do tego drugiego. Wybić, również w znaczeniu dosłownym, o czym świadczy najsłynniejsza chyba scena filmu - kiedy bezradny Giovanni gania i obija pięściami Raffaellę, dopóki ta nie powie: "Nie kocham go". Mnie jednak najbardziej rozbawiła scena próby samobójczej Giovaniego, świetnie zagrana przez włoskiego gwiazdora... Cóż, trudne to małżeństwo po włosku w "Pomóż mi kochanie".
Na koniec koniecznie trzeba wspomnieć o muzyce - skomponowanej przez P. Piccioniego. Jest po prostu wspaniała. Po tylu latach od premiery, żyjąca jakby własnym życiem, w pewien sposób przerastając nawet sam film.