Nie ma się co oszukiwać, film jest gorszy od jedynki. A jednak tak bardzo łudziłem się, że go przebije, choć nie do końca wiem dlaczego. Czuć ten niski budżet, wkurzającą trzęsącą kamerę niemal za każdym razem gdy John idzie w pole kukurydzy. Są i sztampowe pomysły fabularne, by wymienić chociażby końcową scenę z ciągnikiem. Inny przykład: John "polujący" na swoją rodzinę w końcówce, a tak naprawdę chcący ich ratować to pretekst dla twórców filmu by wprowadzić nieco dramaturgii.
Mimo to, film ma swój klimat. Za wyjątkiem być może kilku krótkich scen, można by powiedzieć, że film oglądamy oczami jednego bohatera. Główny bohater daje się błyskawicznie polubić. To John pojawia się praktycznie w każdej scenie i pewnie dzięki temu też właśnie można się z nim w pewnym sensie zżyć i jemu kibicować. Relacje między bohaterami i drama jaka się tam rozgrywa jest, owszem, kiczowata i znana właśnie z tańszych produkcji, ale i tak ogląda się ją raczej bezboleśnie.
Fabuła jest prosta, żeby nie powiedzieć banalna. Odgrywana już na wiele różnych sposobów w starszych horrorach. To też był zresztą istotny minus pierwszej części, z którą ta, nomen omen, nie ma zbyt wiele wspólnego (poza wspomnianym polem kukurydzy i rolnikiem, który ledwo wiąże koniec z końcem). Jej zwieńczenie raczej mogło być ciekawsze, choć podobał mi się twist związany z małżeństwem z przyczepy. Ostatnia scena (zwiastująca sequel), typowa dla horrorów z niższej półki, kompletnie zbędna.
4/10