... najpierw oglądając "Okruchy dnia", bo przy tamtym doskonałym arcydziele ten bardzo dobry film wypada bladziutko. Jakiś taki płytki i nijaki....Nie wiem- Thompson mówi Hopkinsowi, że od niego odchodzi, a za parę minut spaceruje z nim pod rączkę. Może powinnam przeczytać książkę, bo naprawdę nie kapuję o co tu biega???
"a za parę minut spaceruje z nim pod rączkę"
W filmie "parę minut" to nawet parę lat, a tu w tym konkretnym przypadku może kilka tygodni. Sytuacja całej rodziny Wilcoxów pod koniec filmu dramatycznie sie zmienia, w obliczu tragicznych wydarzen pewny siebie Henry staje sie zupełnie bezradny i złamany. Dlatego Margaret zostaje przy męzu.
Biorąc pod uwagę, że oglądałam ten film 10 lat temu, mogę chyba założyć, że nie zrozumiałam go zbyt dobrze, chyba trzeba będzie go powtórzyć kiedyś. ;-)
Sto razy bardziej wole "Howards End" od "Okruchów Dnia". Nie ciągnie się, fabuła jest inteligentniejsza i bardziej złożona. Dodam, że moim skromnym zdaniem Hopkins jako ogorzały, bogaty patriarcha sprawdza się lepiej aniżeli skromny lokaj. Bardziej działa mi na wyobraźnie.