PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=5176}

Poza prawem

Down by Law
7,8 17 953
oceny
7,8 10 1 17953
7,8 23
oceny krytyków
Poza prawem
powrót do forum filmu Poza prawem

Borges pisze o teologu, który po śmierci odkrył, że jest również swoim wrogiem, którego przez całe życie zwalczał.
„Poza prawem” jest opowieścią o dwóch wykolejeńcach, których imiona się rymują – w opowieści o teologu brakuje jeszcze właśnie tego elementu. Ich (sic!) alter ego jest zaś Bob. Nie bez znaczenia jest również fakt, że Benigni występuje w filmie pod swoim autentycznym imieniem. Cała trójka ląduje w więzieniu: Zack i Jack „za niewinność”, Roberto za zabicie człowieka, choć jak sam o sobie mówi, jest przecież dobrym człowiekiem.
Nie wiemy dlaczego, ale od pierwszej chwili Jack i Zack stają się swoimi wrogami. Może z tego samego powodu, dla którego teolog nienawidzi swego adwersarza? Pierwsza ich rozmowa kończy się takimi oto słowami:
- Dla mnie nie istniejesz – mówi Jack.
- Jeżeli ja nie istnieję, to ty również, nie ma celi, prycz, murów i więzienia.
Jeżeli Jack neguje realność Zacka, negować musi również istnienie świata, którego częścią jest Zack. Jak jednak pogodzić nieistnienie świata z jedynym prawdziwym wrażeniem kształtującym tożsamość Jacka, jakim jest wściekłość i niedowierzanie z powodu znalezienia się w więzieniu? Właśnie to wrażenie, to uczucie „wrzucenia w życie więzienne” jest podstawą tożsamości Jacka. Skoro więc zaprzecza temu wrażeniu (nie byłoby go, gdyby nie było więzienia), jedyną logiczną konsekwencją jest to, że Jack również nie istnieje. Innymi słowy: jeżeli nie będzie Zacka, nie będzie Jacka. Pewnie dlatego Roberto myli z początku ich imiona, a gdy w końcu użyje odpowiedniego do odpowiedniej osoby, wypowiada to imię głośno, jakby chciał zaczarować rzeczywistość, wzmocnić wątpliwy byt zarówno Jacka jak i Zacka.

Podważanie rzeczywistości nie dotyczy tylko Jacka. Przecież obaj, Jack i Zack, mówią o sobie: niewinni (dobrze wiemy, co z nich za ziółka). A Roberto w odpowiedzi na pytanie, za co trafił za kratki, odpowiada prostolinijnie: za zabójstwo. Było przypadkowe i absurdalne, ba, można je zinterpretować jako obronę własną, ale Roberto nie musi zmieniać otaczającego go świata, nie czuje takiej potrzeby. Co prawda dorysowuje w celi okno, ale jest to żartobliwa kreacja rzeczywista, a nie uchodząca za prawdziwą, odbywa się bowiem wewnątrz „ja”. Również Nicoletta będzie do niego mówić: „Mój ty kochany zabójco.”

Jeszcze lepsza jest scena, kiedy Zack przedstawia się jako Lee Baby Simms – DJ jednej z nowoorleańskich rozgłośni. Jack niezwykle poruszony, mówi:
- Ty jesteś Lee Baby Simms? To niesamowite.
- Słyszałeś o mnie?
- Nie.
Jego przeczenie wypowiadane jest w zupełnie innej tonacji, zwłaszcza, że pierwsza reakcja wcale nie wydaje się kpiną. „Nie” jest zaprzeczeniem nieświadomego wrażenia podziwu, jakiemu przez chwilę, instynktownie, uległ. Kiedy jednak przychodzi do świadomego potwierdzenia, Jack odcina się od swoich pierwszych reakcji. Nie chce odpowiadać na wpływy świata w sposób świadomy.

Kim jest Roberto dla tych dwojga? W świecie Jarmuscha nie jest możliwe otwarcie na drugiego człowieka, nie jest możliwa prawdziwa komunikacja. Roberto jest kimś, kto uświadamia ten fakt, ale – co ciekawe – nie uświadamia go samym zainteresowanym, ale nam, widzom.
Po cóż bowiem jest epizod z cytowaniem Roberta Frosta? (Zack śmieje się: Robert Frost, Roberto Frost, Bob Frost – mając na myśli postać graną przez Begniniego). A cytowany jest jeden z najsłynniejszych wierszy amerykańskiego poety. Cytat jest nietłumaczony i w dodatku po włosku, ale po gestach, które wykonuje Włoch, nie mamy wątpliwości, że chodzi o "Niewybraną drogę".

Dwie drogi w żółtym lesie szły w dwie różne strony:
Żałując, że się nie da jechać dwiema naraz
I być jednym podróżnym, stałem, zapatrzony
W głąb pierwszej z dróg, aż po jej zakręt oddalony,
Gdzie wzrok niknął w gęstych krzakach i konarach;
Potem ruszyłem drugą z nich, nie mniej ciekawą,
Może wartą wyboru z tej jednej przyczyny,
Że, rzadziej używana, zarastała trawą;
A jednak mogłem skręcić tak w lewo, jak w prawo:
Tu i tam takie same były koleiny,
Pełne liści, na których w tej porannej porze
Nie znaczyły się jeszcze śladów czarne smugi.
Och, wiedziałem: choć pierwszą na później odłożę,
Drogi nas w inne drogi prowadzą - i może
Nie zjawię się w tym samym miejscu po raz drugi.
Po wielu latach, z twarzą przez zmarszczki zoraną,
Opowiem to, z westchnieniem i mglistym morałem:
Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie rano
Dwie drogi: pojechałem tą mniej uczęszczaną -
Reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem.

Jack i Zack są jak jeden podróżny w dwóch wcieleniach, jak teolog Borgesa. Cytat ten jest przecież antycypacją ostatniej sceny, w której bohaterowie (zostawiwszy Roberta w przydrożnej restauracyjce, gdzie spotkał jakąś Włoszkę i zakochał się w niej, a ona w nim) stają na rozdrożu. Jeden chce iść na zachód, drugi na wschód. Włoszka mówiła coś o drogowskazie, ale go nie ma. Wówczas Jack mówi: wszystko jedno, wybieraj, ja pójdę w drugą stronę. Przed rozstaniem wymienią się również kurtkami. Są przecież jednym.

I na koniec: mamy również do czynienia z dialogiem autorów. Na wątpliwości Frosta (i może /Nie zjawię się w tym samym miejscu po raz drugi.) Jarmusch odpowiada „podtytułem filmu”, który brzmi: It's not where you start - It's where you start again.
Tożsamość kształtuje się w osobnych i odseparowanych chwilach. Dotarcie do siebie możliwe jest więc w każdej z nich. Raz zaprzepaszczona szansa nie oznacza klęski. Można zrobić to jeszcze raz. Dokonać wyboru. Niewielu potrafi widzieć te luźne i odseparowane chwile jako ciągłość, i odczuwać je jako stałe trwanie, jak Roberto (wiemy o tym, bo cytuje Whitmana, a w poezji tego poety widać to najlepiej: ciągłość i jedność świata – od człowieka po źdźbła trawy).

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones