Już marudzenie i narzekania o poprawności politycznej. No jak to kobieta kontra predator?!
A jak Ellen Ripley przez 4 części masakrowała obcych to nikt słowem się nie odezwał... Ehhh
Nie, kobiety nie są lepszymi pilotami myśliwców. Mają jedną jedyną cechę lepszą niż mężczyźni (o ile mają, nie chce mi się tego sprawdzać), a na wartość pilota składa się lekko licząc kilkanaście cech, z czego przynajmniej kilka statystycznie jest korzystniejsze u mężczyzny.
Problemem nie jest jej postura, ale to, że smarkula niewiele potrafiła. Inaczej to wyglądałoby, gdyby była zaprawiona w bojach. A ona w walce z pumą jedyne co potrafiła to spaść z drzewa i stracić przytomność. I choćby ta sytuacja pokazuje, że smarkula nie była za sprytna cofając się przed pumą na skraj gałęzi...
Szczerze, popatrzmy na życie i na filmy też. Ilu doświadczonych i wyszkolonych ludzi przerwa zaskakująco z potecjalnie słabszym rywalem czy popełnia błędy. Zdarza się. Czy to nielogiczne? To nie jest dziwne. I na odwrót. Tym niedoświadczonym też czasem coś się uda. A jak chwilę wcześniej doświadczonego wojownika zaskoczyła puma?
W tym filmie dla mnie było jednak zbyt dużo zbiegów okoliczności, gdyż zawsze smarkuli udawało się ujść cało - a to puma, a to francuscy myśliwi, a to Predator, czy niedźwiedź.
Nawet francuscy myśliwi, choć liczni, uzbrojeni i przygotowani nie dali rady kosmicznemu łowcy.
A smarkula dała i to, jak pomysłowo - Predator zginął z własnej broni :)
PS.Jeszcze poznęcałbym się nad toporkiem na sznurku, który wyrywa z drzew i chwyta bez problemu, ale odpuszczę ;)
Zgadzam się. Ten ogrom szczęścia był tendencyjny oj tak. A rozwój postaci ( sztuka operowania toporkiem szybsza niż w grach RPG)
Wtedy nie byłaby raczej taka szybka. A te sytuacje sprzed walki z Predatorem pokazują jej normalność, a nie superbohaterskość. W życiu mamy złe i dobre momenty, głupie decyzje i te trafione. Jej udalo się mieć szczęście w tym ważnym momencie. A pomógł jej brat, niezapominajmy!
nie doszukuj się afery tam gdzie jej nie ma. Oglądając film ani przez chwile nie myślałem, o tym, że to kobieta czy mężczyzna po prostu dobry film
feministki może cos znalazły ja nie znalazłem w tym filmie żadnych wątków feministycznych. Po prostu dobry film. A główna bohaterka na pewno nie jest feministką, bo jest za ładna.
Co znaczy "na siłę"?
Ile takich silnych kobiecych postaci było pokazanych w filmach w ostatnich dwóch latach? Wymień proszę chociaż 10..
Jak co znaczy na siłę? Chodzi np. o postacie kobiece, które zostały napisane na kolanie tylko dlatego, że musi być silna postać kobieca. Dlaczego 10, a nie np. 100? Albo 5? Nie mam zamiaru wymieniać bo raz, że na to szkoda mi czasu, dwa że nie ma to znaczenia bo ta, którą ja uznam za postać na siłę ty stwierdzisz, że taka nie jest. I to nie dlatego, że tak nie jest tylko na przekór.
Ale czemu zakładasz z góry, że nie przyznam ci racji, jeżeli podasz mi sensowny przykład?
Widzisz, ostatnio coraz więcej osób używa zwrotów "wciskana na siłę poprawność polityczna" i zastanawiam się po prostu czy skala tego całego Stay Woke absurdu jest faktycznie tak wielka? Moim zdaniem nie. Ale teraz ludzie uwielbiają ekstrema. I tak skaczemy z jednego absurdu do drugiego. Jakiś czas temu na FW czytałem komentarz gościa, który aż kipiał, bo główną rolę w filmie grał czarny i o zgrozo, był z białą kobietą..
Oj skala jest duża. Patrz Wiedźmin, w którym główną postacią jest teraz Yennefer oraz stworzenie postaci Dara. Serial "Anne Boleyn". The Walking Dead, w którym połowę głównych bohaterów wymienili na homoseksualistów. Już skoro jestem przy komiksach to zmiana koloru skóry Spidermana oraz Supermana. Ostatnio widzę też takie zabiegi, które przypisują białym mężczyznom zachowania tych o ciemnym kolorze skóry. Np. w sezonie chyba 6 American Horror Story odcinek zaczyna się od takiej sytuacji, że idzie sobie ulicą z jakiejś tam kolacji para (małżeństwo) facet czarny i biała kobieta. Mijają się z grupką białych facetów i czarny facet dostaje z pięści bez powodu w twarz. Nie mówię, że taka sytuacja nie mogła mieć nigdy miejsca, ale zabawa w bicie przypadkowych osób to typowa zabawa Afroamerykanów.
"The Walking Dead, w którym połowę głównych bohaterów wymienili na homoseksualistów."
TWD jak TWD, obczaj sobie co się odwaliło w ostatnim sezonie "Star Trek: Discovery" - oglądając go na szybkiego odniosłem wrażenie, że przynajmniej połowa kwadrantu jest homo, les, bi, trans czy tam niedwucyfrowa:D
No paździerz niesamowity z tego się zrobił, nawet "Strange New Worlds" było o wiele lepsze (oczywiście moim zdaniem).
No nie "bez przesady", tylko takie są fakty.
Główna (najczęściej pojawiająca się na ekranie) obsada, to ok. 15 postaci, z czego 5 postaci (o ile czegoś nie przeoczyłem) jest trochę innych od innych, a konkretnie: dwóch gejów (Stamets/Culber), jedna lesbijka (Jett Reno) i dwoje heksadecymalnych (Adira/Gray Tal).
Procenty policz sobie sam.
Star Treck analizujesz i 5 z 15stu mówisz . I to dowód że połowa? XD przecież to 33%. Jeśli te wyliczenia są poprawne że jest 5 z 15. To nie będzie połowa. Fakt dużo jak na reprezentację mniejszości seksualnych. A w the walking Dead jest jeszcze mniej. Tam może 1 %. Tam jest mnóstwo bohaterów.
"Star Treck analizujesz i 5 z 15stu mówisz . I to dowód że połowa? XD"
Ja nie wiem co dziś dzieje się z ludźmi, że jak im wprost nie napisać [ironia][/ironia], to nie załapią, że np. "połowa kwadrantu" właśnie nią była... Normalnie xDˣᴰ
Widzisz Sigourney Weaver w porównaniu do tej miernoty bez charyzmy była osobą, którą widz darzył sympatią od pierwszych minut filmu. Do tego miała jakiś warsztat aktorski. To samo tyczy się innych postaci kobiecych, które były pisane przed 2015. Tutaj mamy przemądrzałą smarkulę, bez jakiegokolwiek szacunku do otaczających jej warunków. Zachowującą się jak współczesne julki chcące pokonać mityczny patriarchat. Końcówka tylko to przypieczętowuje. Ciężko ogląda się film w którym główny bohater jest kiepsko zagranym, irytującym, politycznym pachołem współczesnego przemysłu rozrywkowego.
No nie do końca się z Tobą zgodzę, tzn. uważam, że charyzma aktorki i jej warsztat nie mają tu znaczenia. Zobacz co się działo właśnie w przypadku Prey. Pojawił się teaser, kilkadziesiąt sekund i poszło - daleko nie musisz szukać, zobacz komentarze tu na FW:
"kobieta kontra predator hahaha, to będzie gniot, znowu poprawność polityczna" itd. itd. Rozumiesz. Filmu jeszcze nikt na oczy nie widział a już gniot. Bo baba.
Niektórzy dali się ponieść, ale prawda jest tak, że dzisiaj po materiałach w postaci zwiastunów łatwo ocenić co będzie serwowane - "kucharz kuca ze ściągniętymi spodniami nad talerzem klienta. Ten odpowiada, że nie będzie jadł g*wna. kucharz - a skąd Pan wie, że to będzie g*wno?"
"Filmu jeszcze nikt na oczy nie widział a już gniot."
No i co, mocno się pomylili? Może nie wyszedł z tego gniot, ale przeciętniak już owszem.
No, patrząc na to jak składasz zdania, to wcale się nie dziwię, że dobrze ci się oglądało ten "fajny film".
Mi się podoba jak teraz mężczyźni muszą obowiązkowo prowadzić atletyczny tryb życia na kilka miesięcy przed "sceną bez koszuli" właśnie szykując się na kompletnie "nie tylko seksistowską uprzedmiotawiającą i stylizującą na obiekt pożądania obowiązkową sceną bez koszuli" gdzie oczywiście w pełni hipokryzji przedstawianie archetypowych cech kobiecych jest tak bardzo traktowane jako grzech główny i tak poważnie zakazane, że jest traktowane jako najgorszy na świecie możliwy seksizm i "coś nie do przeskoczenia dla nowoczesnej kobiety"... a tu mamy film, w którym jest pełno mężczyzn bez koszuli... I zdecydowanie tego zakazano coby żeby silna kobieta, która jest przecież tutaj protagonistką, nie wypadała na ich tle jako taka słaba kruszynka:)
Wiadomo, że to jest w całości oparte na bajce politycznych tożsamości. Ogólnie film może być. Nie jest taki zły i da się obejrzeć. Ale jeżeli ktoś myśli, że nie mamy tutaj w całości narcystycznej bajki-propagandy ten zdecydowanie za dużo ogląda filmów i seriali produkowanych teraz na zachodzie, gdzie im już całkiem ideologicznie odbiło i mają obsesje na punkcie płci, i nie tylko, traktując to już jako religię. Bo chyba nie ma nic ważniejszego i ważniejszych problemów z prawdziwego życia do przedstawiania w filmach niż to:)
Jeszcze raz: Film może być. Jest spoko. Ale nic ponad to. A jak ktoś nie widzi o czym mówię ten już za bardzo potrzebuje tego nie widzieć i już zdecydowanie nie stąpa twardo po ziemi i rozmowa z kimś takim to zwykłe marnotrawstwo czasu. Zamerykanizował/a się za bardzo w swojej tam szeroko akceptowanej narcystycznej wersji świata fantazji dla "dorosłych kobiet" :))
ocelot_3 "Mi się podoba jak teraz mężczyźni muszą obowiązkowo prowadzić atletyczny tryb życia na kilka miesięcy przed "sceną bez koszuli" właśnie szykując się na kompletnie "nie tylko seksistowską uprzedmiotawiającą i stylizującą na obiekt pożądania obowiązkową sceną bez koszuli" gdzie oczywiście w pełni hipokryzji przedstawianie archetypowych cech kobiecych jest tak bardzo traktowane jako grzech główny i tak poważnie zakazane, że jest traktowane jako najgorszy na świecie możliwy seksizm i "coś nie do przeskoczenia dla nowoczesnej kobiety"... a tu mamy film, w którym jest pełno mężczyzn bez koszuli... I zdecydowanie tego zakazano coby żeby silna kobieta, która jest przecież tutaj protagonistką, nie wypadała na ich tle jako taka słaba kruszynka:)"
Bardzo celne spostrzeżenie.
Mi od samego początku rzucił się ten szczegół w oczy, "dlaczego oni nie wyglądają jak kulturyści?" - pomyślałem, ale po tym co napisałeś, połączyłem kropki :)
przeciez w tamtych czasach tez byly o to pretensje i dopiero od drugiej czesci Ripley dostala do grania pierwsze skrzypce. teraz sytuacja jest podobna ale wynika z czegos zupelnie innego, a lemingi propagandowe tocza do tego piane.
3 części. W 4-tej nie była już człowiekiem, co eliminuje ją do wpasowania się w definicję "kobiety" ;)
Ellen była ciekawa postacią ,bohaterem została praktycznie przypadkiem ,sama postać była też znacznie lepiej zagrana ,o sami filmie i podejściu do niego nie wspomnie,nowy predator jest średniakiem ,z wieloma głupotami parę cool scen nie załatwia sprawy.
Nie, nie chodzi o płeć. Chodzi o syndrom Mary Sue, na który zaczęli kreować główną bohaterką w walce z 4 facetami na raz i Predatorem.
Przecież wcześniej w serii mieliśmy 2 przekozackie kobiety - Lex i Casey. Nikt im nie zarzuci, że twórcy na siłę zrobili z nich przekozaczki, tylko ich historia była świetnie poprowadzona. W Prey mamy zadufaną w sobie dziewczynkę, która nie potrafi pokonać pumy, niedźwiedzia, a nawet jelenia, a nagle ni stąd ni z owąd pokonuje 4 typów na raz i Predatora. Co innego, gdyby od samego początku pokazano ją, jako rozgarniętą i silną kobietę. Wystarczyłoby, żeby głównym bohaterem był jej brat i byśmy mieli jeden z lepszym filmów o Predatorze. Albo po prostu usunąć wątek brata i jego cechy przypisać jej i problemu by nie było.
No i jeszcze była ta część "Obcy kontra Predator", gdzie kobieta połączyła siły z predatorem i masakrowała obcego, ale to też ludzie zapomnieli.
Swoją drogą nie wiedziałem że Amber Midthunder jest córką Indianina (David Midthunder, grał w Bone Tomahawk, Jeźdźcu Znikąd, Hidalgo czy Czasie Komanczów) i należy do organizacji zrzeszającej rdzennych Amerykanów. Sama postać indianki Naru świetna. Oczywiście, moja opinia wynika z mojego uwielbienia dla Indian/Eskimosów/Inuitów/rdzennych ludów Ameryk (moja ulubiona postać w Pillars of Eternity? Oczywiście, Sagani !).
Bo tak, to jest żałosny manifest lewackiej poprawności politycznej i rasizm jest wtedy kiedy sami biali są na ekranie. Już coraz ciężej robić filmy z białymi, heteroseksualnymi mężczyznami. A poza tym, co ty porównujesz. Ripley normalnie miała nowoczesną broń, a tu jakaś pocahontas biega z maczugą, a Arnold bił się na gołe pięści owszem, ale chłopie facet jest silniejszy od baby, a tu jakaś baba ma równe szanse z kosmitą.
A co ma broń do tematu? Czyli rozumiem, że gdyby Prey osadzony był w przyszłości lub teraźniejszości i kobita latała by z giwerą, to już by to nie była ta straszna lewacka poprawność polityczna?
A co do Arnolda to przypominam, że pokonał predatora sprytem i prostymi pułapkami, więc na hui się zdała jego siła.
Ale dzięki, że uświadomiłeś mi, że faceci są silniejsi od kobiet. Nie wiedziałem..
"A co do Arnolda to przypominam, że pokonał predatora sprytem i prostymi pułapkami, więc na hui się zdała jego siła."
No, niechybnie jedna z tych prostych pułapek (kłoda) wciągnęła się na górę sama:D
Łuk (którego Naru najprawdopodobniej nie dałaby rady nawet naciągnąć), też zrobił się sam.
No chyba jednak nie ogarniasz, że facet jest silniejszy od baby i ma lepszy refleks
Ellen była członkiem załogi statku, a nie zbuntowana dziewczynka w indianskim plemieniu. W takich miejscach objawy dominacji czy agresji w stosunku do mężczyzn inaczej rozwiazywano. Pomijając fakt że film jest nudny, sceny przedstawiające zachowania zwierząt są noenaturalną fikcją, a postaci stworzone są płytko, to po prostu fil ogląda się na siłę.