Noc, zadymiona podrzędna knajpa. Przygrywa pianino, na scenie drag queen daje występ. Okazuje się, że popełniono tu zbrodnię. Wygląda to na morderstwo z dziwnym rytualnym obrządkiem. Na miejsce przybywa detektyw w prochowcu, przesłuchuje świadków. Zaraz poznajemy kolejnego bohatera - byłego policyjnego fotografa z obsesją na punkcie tajemniczej, pięknej sąsiadki. Zapowiada się udany seans.
Naprawdę liczyłem na świetne kino gatunkowe, zwiastun wydał mi się szalenie ciekawy, poza tym uwielbiam stylistykę noir, a "Przemiana" jest nią przepełniona. Miasto, w którym rozgrywa się akcja nie jest nazwane w filmie, ale to Kuala Lumpur - stolica Malezji. Zachodnie inspiracje w tym filmie są na tyle silne, że trochę przywodzi na myśl Nowy Orlean i klimaty w stylu filmu "Harry Angel" czy gry "Gabriel Knight". Urbanizacja przenika się tu z pradawną magią plemion Borneo, stare sklepy z zakurzonymi antykami z nowoczesnymi drapaczami chmur. Reżyser miał nawet do dyspozycji prawdziwą dżunglę w środku miasta, powstałą naturalnie w wyniku wyludnienia kompleksu budynków. Trudno było o lepszą miejscówkę na taką produkcję.
Nie wiem jak to się stało, ale reżyser koncertowo spieprzył swój film. Wygląda to tak jakby w pewnym momencie do scenariusza dorwał się dziesięciolatek. Postacie prowadzone są niekonsekwentnie, twisty fabularne głupawe, a całość coraz bardziej zmierza w stronę kampu podanego ze śmiertelną powagą. Elementy folkloru zamiast intrygować i niepokoić niezamierzenie bawią. Możliwe, że nie zrozumiałem przyjętej konwencji i w kinie azjatyckim takie gatunkowe wygibasy są normą. Ja się w takiej konwencji w ogóle nie odnalazłem. Niektóre dziwne wybory artystyczne rozjaśniło mi nieco spotkanie z reżyserem po seansie, ale chyba powinienem się tego dowiedzieć z samego filmu.
Muszę jednak przyznać, że zdjęcia i muzyka cały czas stały na naprawdę wysokim poziomie i właściwie tylko dzięki realizacji bawiłem się nieźle do końca. Chociaż momentami charakteryzacja i efekty specjalne pozostawiały sporo do życzenia, co widać było szczególnie na przykładzie człowieka-ptaka, którego wygląd wywoływał raczej śmiech niż grozę.
Mimo wszystko za ten rewelacyjny początek i ciekawy koncept nie mogę dać niższej oceny niż 5/10.
Więcej wrażeń na temat filmów z Festiwalu Pięć smaków tutaj http://pikowo.blogspot.com/2016/11/festiwal-filmowy-piec-smakow-krotko-o.html