PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=634647}
7,2 65 023
oceny
7,2 10 1 65023
7,1 46
ocen krytyków
Rocketman
powrót do forum filmu Rocketman

W listopadzie zeszłego roku do polskich kin wszedł film ,,Bohemian Rhapsody'', który opowiadał o grupie Queen, jednak najbardziej skupiał się na Freddym Mercurze. Teraz dostaliśmy kolejny film o sławnej postaci ze świata muzyki - o Eltonie Johnie!

Kiedy do sieci trafił pierwszy zwiastun ,,Rocketmena'' to za bardzo nie wiedziałem czego się spodziewać. Bałem się, że będzie to po prostu podróba filmu ,,Bohemian Rhapsody, która nie będzie zupełnie nic nowego oferować. Jednakże pomyliłem się . Otóż ten film jest o niebo lepszy niż ,,BR''. Przede wszystkim ze względu na to, że reżyser ,,Rocketmena'' - Dexter Flecher (,,Eddie zwany orłem'') próbuje nam przedstawić historię jednego z najsłynniejszych muzyków na świecie w sposób różnorodny, inny. I to jest fajne, że nie proponuje nam tylko sprawdzonyh schematów, tak jak to było w ,,BR'', ale stara się zachować tę fantazję Eltona Johna. Nie tylko odwzorować najdokładniej jak tylko możliwe jego historii, lecz coś ważnego przekazać. Właśnie to najbardziej mnie w filmie oczarowało. Bryan Singer, który jest reżyserem ,,Bohemian Rhapsody'' (ostatnio sobie powtórzyłem ten film), także sprawdzał się w tej roli reżysera wyśmienicie, ale za bardzo trzymał się czegoś sprawdzonego, niż na pozwoleniu aktorom po prostu zaszaleć. Tak było w przypadku Tarona Egertona, ale o tym za chwilę. Sama również historia była na tyle ciekawie zaprezentowana, że chciało się ten film oglądać.

Co do samej fabuły, to było to niezwykle trudne oraz bardzo ciekawe zadanie, gdyż Elton John, tak samo jak Freddie Mercury, mają na tyle barwną i interesującą historię swojego życia i żeby zmieścić to w dwugodzinnej produkcji to nielada wyzwanie. Bryan Singer w swoim filmie najbardziej skupił się na koncercie Live Aid oraz wydarzeniach przed tym koncertem. Zaś Dexter Flecher skupił się zarówno na czasach młodości Eltona, a raczej Reginalda, bo tak ma naprawdę na imię oraz najważniejsze powiedzmy elementy z jego życia opowiedziane dokładnie z jego perspektywy, jak to wyglądało naprawdę przez te wszystkie lata, poniewaz sceną otwierającą film jest jak Elton wylądował już na tym odwyku i wspomina całe swoje dotychczasowe życie a jednoceśnie próbuje stac się zupełnie nowym człowiekiem. Ten zamysł bardzo mi się spodobał, gdyż w ,,BR'' np. ta choroba Freddiego nie była na tyle mocna (poświęcono jej z dwie czy trzy sceny w filmie) oraz jego problem miał mniejszy wydźwięk dramatyczny, był mniej przejmujacy niż w ,,Rocketmanie''. No i wolę muzykę Eltona! Wracając, po drodze pojawią się oczywiście liczne komplikacje, np. muszę was uprzedzić, że w produkcji tej nie ma zupełnie chronologii co do twórczości Eltona, ponieważ faktycznie w filmie Bryana Singera pojawiały się niezgodności, co do powstawania danych piosenek ,poznawania się danych ludzi, jednakże tutaj od samego początku był na to taki pomysł. Tu generalnie chodzi o to, jaka piosenka najlepiej ilustruje to co dzieje się na dużym ekranie, dlatego tę chronologię pominięto. W sumie wyszło nawet lepiej.

Ja jednak nadal nie umiem przestać myśleć o muzyce, ponieważ totalnie oczarowała mnie podczas seansu. Byłe na tym filmie w kinie 12 czerwca, więc trochę czasu już minęło, ale nadal słucham całego soundracku na Youtube. Generalnie przez cudowne głosy aktorów takich jak np. Taron Egerton. Mimo wszystko najbardziej wyczekiwaną przeze mnie piosenką , była oczywiście ,,I'm Still Standing''. Otóż w styczniu 2017r. poszedłem do kina na animację ,,Sing'', gdzie Taron Egerton podkładał głos gorylowi, który pod koniec filmu śpiewał tę piosenkę. I znowu się nie rozczarowałem. Taron rozwalił mnie ponownię tą piosenką, a jeszcze w sposób jaki została przedstawiona - istne cudo, ale nie będe wam nic o niej mówił - sami się dowiecie na seansie, no chyba, że ktoś nie lubi musicali, no to wtedy nie. Również ,,Crocodile Rock'' świetnie wypadło w scenie, gdzie Elton właśnie śpiewał ,,CR'' w klubie Troubadour. Tam to już kompletnie poleciała fantazja zarówno Tarona jak i samego reżysera, ale właśnie o to w tej produkcji chodzi. To na pewno nie jest typowa biografia, w ogóle to nie jest biografia, ale fantazja na temat Eltona Johna, który blisko współpracował przy powstawaniu tego filmu. tak czy siak sekwencje z piosenkami są bardzo przyjazne dla oka. Choć nadal nie umiem wybaczyc twórcom, że w ,,Rocketmanie'' nie pojawiła się piosenka z ,,Króla Lwa'' - ,,Can You Feel the Love Tonight''.

Przechodząc już do aktorów, to nikt inny nie mógł wystąpić w tej roli jak Taron Egerton, znany przede wszystkim z dwóch części ,,Kingsman''. A w drugiej części pojawił się sam Elton John! W ,,Rocketmanie'' Taron w stu procentach mną oczarował , świetnie wypadł w tej roli i musi on w przyszłym roku zgarnąć Oscara za tę rolę, choć obawiam się, że Akademia nie przyzna drugi raz Oscara aktorowi, który wcielił się w sławnego muzyka. Jednakże zasługuje on bardziej na Oscara niż nawet sam Rami Malek, gdyż lepiej Taron wypadł w roli Eltona Johna niż Rami Malek w roli Freddie Mercurego. Egerton również bez dwóch zdań zachwycił mnie swym głosem, ale przede wszystkim swym podejściem do tak dużej roli. Ja w nim od początku widziałem Eltona. Również bardzo pozytywnie zaskoczył mnie Jamie Bell, który nareszcie udowodnił, że aktor z niego wspaniały i przynajmniej powinien dostać nominację do Oscara za ,,Najlepszego Aktora Drugoplanowego''. W ogóle Jamie świetnie sobie poradził w duecie z Taronem. Istniała pomiędzy nimi taka chemia, że ja w te postacie bardzo mocno wierzyłem i im kibicowałem. Dobrze też wypadła Bryce Dallas Howard, która wcieliła się w rolę matki Eltona, a troche gorzej poradził sobie Richard Madden w roli Johna Reida.

To co zrobiło na mnie jeszcze większe wrażenie, niż obsada, muzyka, fabuła to kostiumy. Nie mogło się inaczej bez nich obejść, bo stanowiły bardzo ważny element produkcji. Były one tak przeróżne, że każdy kostium wyrażał jakąś inną cząstkę osobowości Reginalda. Np. buty ze skrzydłami, czy kostium z piórami albo ze skrzydłami - to się sprawdziło w stu procentach. Jeżeli chodzi o scenariusz, to również wypadł lepiej niż w ,,BR''. Dialogi pomiędzy bohaterami nie były sztuczne, a film pozostał do końca jedną całością. Wątki również się sprawdziły, najbardziej te dramatyczne, które miały naprawdę mocny ten wydźwięk np. scena z ojcem, kiedy Elton jest już dorosły - serduszko zaczęło mi mocniej bić.

Podsumowując, film ,,Rocketman'' to istne arcydzieło. Dostaje ode mnie 10 / 10 z ogromnym serduszkiem dla Tarona oraz soundracku oraz na pewno ten film sobie jeszcze nie jedno krotnie powtórzę, jak tylko pojawi się na nośnikach Blu - Ray. Oczywiście film ten pojawi się też w moim TOP 10 NAJLEPSZYCH FILMÓW 2019, a może nawet w samym TOP 3. To by było na wszystko i do zobaczenia w kolejnej recenzji. Na razie!

ocenił(a) film na 8
Franek_321

Byłam dziś trzeci raz w kinie i co mnie zaskoczyło to fakt, że dopiero dziś dostrzegłam niektóre kwestie, które jakoś umknęły mi poprzednio. Podobał mi się równie mocno, jak za pierwszym razem. Johna Reida coraz ciężej mi "strawić", ale to znaczy, że Richard Madden spełnił swoje zadanie. Znów "porwała" mnie ta historia i Taron. Jeśli nie dostanie choćby nominacji będę rozczarowana. Zdolny i tagline jak najbardziej adekwatny - Taron IS Elton. Co tu dużo mówić, chyba to po prostu jego rola. W dodatku sam śpiewa - nawiasem mówiąc bardzo podoba mi się jego barwa głosu :) O soundtracku już nie wspomnę, bo nie chcę się powtarzać - świetny! Wersja Your Song bardzo urokliwa, ale tak kompletnie Taron "kupił" mnie po Tiny Dancer. Żałuję, że było jej tak mało w filmie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones