Na pewno lepszy od "Bohemian Rhapsody".Porządna klasyczna biografia,chociaż szkoda,że ucięta w momencie,gdy Elton wychodzi z odwyku,a o reszcie jego życia dowiadujemy się z napisów.Jest w tym filmie i miejsce na wzruszenie i jest też miejsce na niezły humor,jest świetna scenografia i charakteryzacja,ale największe brawa dla Egertona - jak na razie rola jego życia.Na duży plus również te kawałki i sceny "śpiewno-taneczne"chociaż wielkim fanem tego artysty nigdy nie byłem,to wpadają w ucho - a moje ulubione to "Saturday Night""Rocketman" "Crocodille Rock" czy końcowy kawałek.Szczerze polecam,chociaż pewnie wszyscy już ten film widzieli.