PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=661745}

Rover

The Rover
6,0 9 354
oceny
6,0 10 1 9354
7,4 15
ocen krytyków
Rover
powrót do forum filmu Rover

Postapokaliptyczne pustkowia, gdzieniegdzie domki, w nich czasem jakiś NPC, ale najczęściej postać groźna lub wroga, jacyś bandyci, jakieś zombie... Czasem można zapytać o drogę, czasem można pohandlować, ale na ogół trzeba strzelać, strzelać, strzelać... A pomiędzy questem a questem, etapem a etapem kilometry i kilometry, godziny i godziny...
Mozolnemu dreptaniu, jeżdżeniu, błądzeniu, czekaniu towarzyszy "klimatyczna" (Jejku, jak ja nie znoszę tego słowa-wytrychu!) muzyczka.
Film powinien szybko znudzić, dużo w nim bowiem bezruchu i "dłużyzn", na dodatek motywacje bohaterów są do samego końca niewyjaśnione i niezrozumiałe. Eric kieruje się (kiedy nie popada w tępy bezruch) zawziętą (równie tępą) determinacją, której nie jesteśmy w stanie zrozumieć, a co myśli Rey, też nie zgadniemy... bo on sam nie wie, co myśli, a myśli w ogóle niewiele.
Tymczasem autorom filmu udaje się zachować nasze (przynajmniej moje) zainteresowanie, może dlatego, że Pearce i Pattinson kreują postaci wyraziste, intrygujące i wiarygodne, a grają z dużą determinacją (choć, nie oszukujmy się, nie postawiono im zbyt trudnych i skomplikowanych zadań aktorskich). To samo można powiedzieć o postaciach drugo- i trzecioplanowych, które są barwne, niby typowe, a na swój sposób oryginalne, czasem nawet tajemnicze.
Co więcej, pomiędzy parą głównych bohaterów, tak kalekich i okaleczonych, udało się zbudować kruche i... subtelne, ale wystarczająco mocne i ciekawe relacje, a postaci z drugiego planu mają w sobie dość życia, by nie stanowić wyłącznie tła, dzięki czemu podczas ich spotkania z tymi pierwszoplanowymi może pojawić się napięcie czy iskrzenie.
Film jest dobrze, czasem nawet odważnie i odkrywczo (a tak, tak!) opowiedziany (nawet te momenty "nudy" i bezruchu, co stanowi prawdziwe wyzwanie), jest też świetnie (choć oszczędnymi środkami) sfotografowany.
O muzyce już wspomniałem - spełnia swoją rolę aż nadto dobrze.
No i, na szczęście, w ostatniej scenie okazuje się, o co tak naprawdę chodziło w całej historii. Pointa jest zaskakująca, mocna, choć ktoś bardziej wybredny mógłby się upierać, że - zbyt dowcipna i właściwie... słaba, jeśli weźmiemy pod uwagę ten cały ten trud i trupy.
Dodałem jedną gwiazdkę za to, że Australijczycy nadal bronią się przed zdziecinnieniem i najtańszą, tandetną komercją, czyli zarazą, jaka niszczy ostatnio kino amerykańskie (niby od zawsze skomercjalizowane, ale miewające kiedyś większe ambicje).
PS
Uważam, że redaktor FW Michał Walkiewicz nie ma racji (choć poza tym, wyjątkowo, dużo mu jej przyznam:):):)) pisząc, że film nie kojarzy się z prozą McCarthego. Ma, ale, rzecz jasna, akurat nie z "Drogą".
A swoją drogą:):):) mamy tu właśnie do czynienia z,,, "filmem drogi", jak w tym marnym filmie, który powstał na kanwie książki (wcale nie takiej najlepszej) wspomnianego wyżej autora.

ocenił(a) film na 8
candn_filmweb

HA! No własnie film jest pełen dłuzyzn i bezruchu naormalnie bym po pół godziny wyłaczył ale te dsłuzyzny i bez ruch sa jakies takie Hipnotyzujące ze nie mogłem sie oderwać.Ale urzekło mnie jeszcze coś ta wizja australi po ostatecznym kryzysie niedopowiedzianym nieco ale mozna wywnioskowac że zawalił sie Anglo-Judeo-Amerykański sysstem gospodarczo kulturalny a na jego miejsce wszełd nowy model AZJATYCKI co rezyser daje nam delikatnie do zrozumienia w scenie przejazdu pociągu gdzie ewiedentnie na wagonach z gazem są znaki chińskich knocernów a pilnuja go austaralijscy najemnicy.Ciekawi mnie taka wizja nie tyle postapokaliptyczna co odwrócenia sie rólg dzie sydney londyn czy los angeles zmieniaja sie w brudne Molochy a reszta kraju w dziki zachód,zaś Szangahaj Tajpej czy Seul staja sie światowymi osirodkami Gospodarczo Kulturowymi.Wiem ze tu jest to ledwo musinięte ale wyobrazam sobie że własnie takie zmainy zaszły w świecie tego filmu i to do mnie przemawia w 100% .

ocenił(a) film na 8
WielkiVolare

W Australii jest wszystko inaczej.
Wiadomo - antypody:):):)
Jedynym drapieżnikiem zdolnym zagrozić człowiekowi jest,,, człowiek (przy czym tubylcy nie byli nigdy zagrożeniem)
No i łatwo można zabłądzić w interiorze (a czasem nawet kilkadziesiąt kilometrów za miastem) tracąc życie w najgłupszy sposób.
Do Australii trafiali (i trafiają nadal) inni emigranci (a także, bywało często, zesłańcy) niż do Ameryki...
I tak dalej, i tak dalej.
Australia to filmowa potęga (którą ponoć zbudowali... polscy Żydzi po '68:):):)), wydająca oryginalnych reżyserów, oryginalnych aktorów i, przez cały czas, oryginalne filmy.
Filmy zostają, a z reżyserami i aktorami... różnie bywa.
PS
Jeśli podnieca Cię wizja azjatyckiej dominacji, musisz znać "Człowieka z wysokiego zamku" Philipa K. Dicka.

ocenił(a) film na 8
candn_filmweb

Przyznam sie bez bicia nie czytam zbyt wiele ale pare ksiązek w zyciu przeczytałem i w tych paru Miesci sie właśnie"Człowiek z wysokiego zamku" i jeszcze Ubik jeśli chodzi o Dicka.I tak podoba mi sie ta wizja ale to jeszcze nie dokładnie to co chiałbym zobaczyc albo przeczytać.

ocenił(a) film na 8
WielkiVolare

Ale Michał jednak Cię trochę przyskrzynił:):):)
Pożądaną walutą w filmie jest nadal dolar, nie jen czy jakiś juan (czy jak to się zwie):):):)
Obecność Azjatów w Australii nie dziwi.
Oni przeprowadzili swoisty najazd nie tylko na USA, ale też na inne kontynenty (nie mówiąc o tym, jakie znaczenie mieli i mają Chińczycy i Japończycy w samej Azji)
Do Stanów byli sprowadzani jako kulisi do najgorszych prac i traktowani jak podludzie (widać to także nawet w serialu w "Deadwood"), ale też Chińczycy to swego rodzaju Żydzi Azji (z całym bogactwem inwentarza, więc zarówno - starą kulturą, tradycją i pracowitością, ale też pragmatyzmem, silnym pędem do sukcesu i bezwzględnością w interesach, a także - poczuciem wspólnoty i odrębności). Japończycy zaś byli... Niemcami Azji.
Jedni i drudzy - nie tylko Azji

ocenił(a) film na 5
WielkiVolare

A główny bohater bardzo do Dicka podobny - przypadek?

ocenił(a) film na 8
candn_filmweb

A propos reżysera: Świetne są filmy Michoda. Chyba jeszcze lepsze od "The Rover" jest wcześniejsze "Królestwo zwierząt". Zimne, do bólu realistyczne (nie ma tu żadnego taniego romantyzmu czy efekciarstwa choćby w scenach przemocy. W "Wędrowcy" Michod odbrązawia odwieczny (szczególnie eksploatowany w kinie amerykańskim) mit bohatera (w gruncie rzeczy pozytywnego)- samotnego mściciela na rozdrożu. W "Królestwie zwierząt" dekonstruuje z kolei romantyczny mit przestępcy przyklejony zazwyczaj do filmów o gangsterach/mafii/ (W filmach takich zaś jak "Człowiek z blizną" eksponowana jest przesadnie wręcz przemoc, szaleństwo, zezwierzęcenie głównych bohaterów) . I znowu czyni to pomału, chłodno nieefektownie, portretując "zwykłą" australijską rodzinę przestępczą ale tak, że aż kichy skręca.
Ciekawe jest konstruowanie i prowadzenie bohaterów w jego filmach. Początkowo jesteśmy skłonni "kibicować" im, że tak powiem, ale po pewnym czasie - ja na przykład nabierałem swego rodzaju obrzydzenia do owych postaci. To też jest zaletą Michoda, iż prezentując taką właśnie menażerię bohaterów jak w "The Rover"- świecie upadłym, gdzie Ci którzy kierowali się przyzwoitością, człowieczeństwem etc. dawno już przegrali, (albo przegrają wkrótce) -pokazuje ludzi w których, czasami, od czasu do czasu tli się odrobina przyjaźni czy empatii, nie wiem- miłosierdzia, ale z reguły są tak samo okrutni/ i samotni jak otaczająca ich rzeczywistość.
Nie ma efekciarstwa, nie ma romantyzmu (nieuprawnionego), postacie czy wykreowany świat nie są przerysowane. Spokojna, chłodna gra aktorska. Jak dla mnie bomba!

użytkownik usunięty
greggreg86

upadek Anglo-Judeo-Amerykański systemu gospodarczo kulturalnego na rzecz azjatow, hmmmm..... w filmie nadal chetnie przyjmuja amerykanskie dolary podczas gdy australijskie maja za papier toaletowy, po drugie Australia jest niezalezna od USA na tyle - co widac po ostatnim pseudo- kryzysie (byc moze wiary i wartosci jedynie)- ze to sie kupy nie trzyma, po trzecie Ameryka za gleboko siedzi w kieszeni u Chinczykow zeby jedni mogli istniec kosztem drugich bo to jakby lichwiarz zabil swojego najwiekszego dluznika. " pointa - dowcipna" - jesli ktos umie smiac sie przez krwawe lzy na piec minut przed zgonem to tak :):):) " i slaba " - genialna raczej, pies nie zawodzi nigdy bo taka jego natura, ludzie zawodza zawsze predzej czy pozniej, ktora istota zatem zasluguje na wiekszy szacunek. Oto w obliczu kryzysu prawdziwego a nie pseudo jaki mielismy i podobno nadal mamy - tylko sprzedaz Porsche jakos dziwnie wzrosla - ludzie wreszcie przestali udawac i bawic sie w konwenanse, nie trzeba nic ukrywac ani slodko pierdziec bo nie ma sciezki kariery i wyscigu szczurow do nikad. Ludzie nie stali sie zli bo jest zapasc po prostu przestali sie kryc bo juz nie ma sensu i potrzeby. Koles ktory jest wlasciwie martwy od dawna i szuka smierci a powstrzymuje go przed nia chyba tylko mega wkur... nie na otaczjaca rzeczywistosc i ludzka nature - momentami ma mine jak Douglas w "Upadku" pytajacy co sie stalo z tym hamburgerem. W tym calym syfie i beznadzieji udaje mu sie nawiazac watla ciepla relacje ala ojciec - syn z przyglupem ktory koniec koncow okazuje sie madrzejszy niz nie jeden zdrowy na umysle. I to wszystko w czystej surowej przyjemnie monotonnej i leniwej jak niedzielne popoludnie a krwawej jak gore horror formie kpiacej szyderczo z popkultury oraz wspolczesnej syfilizacji i jej rzekomo wielkich dokonan. brawo.

ocenił(a) film na 8

Przygłup okazuje się bardzo sprawny w zabijaniu policjantów, ale daje się zabić złemu bratu, który juz raz skazał go na śmierć (choć niby trochę żałował).
Przygłup jest spontaniczny, dziecinny i upośledzony, dlatego nas wzrusza...
Może trochę na wyrost?
Wszyscy są tu, jak napisałem, kalecy i okaleczeni, a nikt nie okazuje się ani trochę bardziej wartościowy.
Eric wygrał (raczej - przeżył), bo miał większą determinacje i trochę szczęścia.
Koncepcja, że zwierzę jest lepsze od człowieka (często się z nią spotykam u różnych frustratów) budzi mój zdecydowany sprzeciw.
Ludzie mogą być zezwierzęceni, ale zwierzę to zwierzę.
Owszem, można powiedzieć, że zwierzę jest niewinne z natury, ale to już inny temat.
Człowiek, który zabija, bo musi pochować pieska, udowadnia, że jest już na dnie.
Może o to w tym, bardzo pesymistycznym, filmie chodziło?
Musze przyznać, że doceniam reżysera właśnie za to, że nie celebruje tych wszystkich morderstw, nie pokazuje ich w sposób atrakcyjny, nie rozgrzesza za nie nawet.
PS
Miałem kilka psów i baaaardzo wiele kotów (mnożyły mi się one jak... króliki), nie licząc różnych chomików, rybek czy papużek. Nigdy jednak nie powiedziałbym, że je kochałem. Lubiłem je, miałem do nich wielki sentyment, byłem do nich przywiązany, czułem się za nie odpowiedzialny, przeżywałem ich śmierć, za niektórymi (psami i kotami, nie rybkami i innym drobiazgiem) nawet tęsknię, śnią mi się, ale miłość???
Nie.

ocenił(a) film na 8

No faktycznie przeoczyłem to ze dolar jest nadal twrdą co po cześci dyskfalifikuje moje gdybanie ale nic to film i tak fajny

użytkownik usunięty
WielkiVolare

nie jest to takie do konca bezpodstawne gdybanie jednak mysle ze Chinczykom bardziej zalezy na silnych niz slabych rynkach zbytu a do tego dzisiejsza gospodarka to sa naczynia bardziej lub mniej polaczone wiec oplaca nawet na sile sie chronic dane panstwo przed upadkiem gospodarczym niz go wywolywac

ocenił(a) film na 8
greggreg86

Przymierzałem się do "Królestwa zwierząt", a teraz będę musiał obejrzeć:):):)
Masz wiele racji.
Eric może nas wzruszać tymi przerzedzonymi kłakami i potarganą broda, tymi chudymi nóżkami w krótkich spodenkach, tym przygarbieniem... Możemy mu nawet współczuć, że zabił żonę i jej kochanka, a czyn ten nikogo nie obszedł (ze niby świat stoczył się na dno), możemy mu nawet sekundować, kiedy walczy z bandziorami, którzy ukradli mu samochód (i to coś w bagażniku, o czym nie wiemy aż do końca, czym jest i że jest), ale zabija on po drodze do celu niewinnych niczemu ludzi. Może niezbyt dobrych, może zdemoralizowanych, może podłych, ale niewinnych, tylko dlatego, że stoją mu na drodze lub nie dają mu tego, czego akurat potrzebuje.
Nie wiem, czy ta potrzeba pochowania psa, miała być ostatnim ludzkim odruchem, czy jednak - nieludzkim.
A swoją drogą...
Nie mógł go pochować koło domu, tylko musiał się z nim wozić?:):):)
No, chyba, że nie chciał koło tej żony i kochanka...:):):)

użytkownik usunięty
candn_filmweb

przyglup jest bardziej totalnym wiochmenem niz czlowiekiem uposledzonym umyslowo, moze jest troche opozniony a myslenie przychodzi mu z wiekszym trudem niz reszcie ale nadrabia to tym ze bardzo chce i ze slucha w przeciwienstwie do innych, ginie bo jest sentymentalny a to jest piekne ale nigdy oplacalne. poza tym to jest jego brat jaky nie bylo wiec gdyby byl tak samo sprawny jak przy gliniarzach traciloby to sztucznoscia.
sa ludzie ktorzy kochaja zwierzeta - konkretne osobniki - jak i przyrode wogole i wcale nie sa flustratami z tego powodu. nie powiedzialem ze zwierze jest wiecej warte - bo jest tyle samo warte kazde zycie - tylko ze tutaj pies zasluguje na wiekszy szacunek niz ludzie i to jest bolesna ironia, bo na szacunek trzeba sobie zasluzyc a ludziom sie wydaje - czlowiekiem jestem wiec szacunek mi sie nalezy w gratisie mimo ze jestem istota rozumna i wlasciwie powinienem od siebie wiecej wymagac niz od istot "nizszych". niewinnych ludzi , niga pleeeeeaaaseeee - "chcesz przespac sie z chlopcem ?" - zalowalem ze nie zastrzelil tej baby z miejsca. przypuszczam ze pies zdechl niedawno wiec chcial go pochowac w ladnym miejscu a przedtem sie napic i sobie porozmyslac -taka mini stypa - kiedy ta drobna celebracja zostala zaklocona przez "zyjatka" tylko przez pomylke zwane ludzmi cos peklo i czara goryczy sie wylala. Eric jako jedyny uwaza ze zabijanie jest zle choc konieczne i uczy o tym mlodego ktory moze tytanem intelektu nie jest ale w calym tym motlochu zaluje zabitej dziewczynki - i to czyni go sympatycznym a nie spontanicznosc czy dziecinnnosc. Eric zabija gdy nie dostaje tego co chce - nie do konca - ostrzega , probuje rozmawiac ale w takich warunkach na dlugie pertraktacje sobie pozwolic nie moze i wlasciwie skonczyla mu sie cieprliwosc - gleboko wierzy w to ze potrzebne sa jakies wartosci i zasady w swiecie gdzie ich nie ma - dlatego moze tak chce pochowac pupila - dla zasady a nie z powodu wielkiej milosci. Jest jedyna osoba w filmie ktora widzi ze cos jest nie tak, cala reszta uznaje to za stan naturalny i dlatego Eric budzi jednak moja sympatie:
"
Soldier - It's over for you.
Eric - I know that.
....
Eric - Do you know it's over for you, too?
.....
Eric - Whatever you think's over for
me was over a long time ago.
I'm asking about you.
Soldier - Are you threatening me?
Eric -No.
A threat means there's still
something left to happen."

ocenił(a) film na 8

Wiesz, w zasadzie nie ma między nami poważnego sporu, dyskutujemy o niuansach (o ile sprawa człowieczeństwa może być "niuansem:):):)).
Rey zachował resztki człowieczeństwa i niewinności dzięki, paradoksalnie, temu lekkiemu upośledzeniu - jest naiwny jak dziecko (i jak dziecko potrafi być okrutny), więc mniej winny z natury.
Zgadzam się, ze Eric powinien przede wszystkim zastrzelić babcię-burdelmamę, ale n wcale nie zamierza przywracać porządku moralnego czy sensu świata, skupia się na jednym celu, tak jakby była to dla niego ostatnia deska ratunku, a dążąc (rozpaczliwie, z tępą determinacją, siłą bezwładu...) do tego zabija karła (!), którego jedyną winą jest handlowanie bronią po ustalonych przez siebie (a może nawet - rynkowych? :):):)) cenach. Oj, nieładnie!
PS
Nie twierdzę, że naturę kochają tylko frustraci, dzielę się obserwacja, że frustraci często nienawidzą ludzi, a jakąś swoja (chorą?) miłość przenoszą na własnego "złego psa" (który gryzie wszystkich poza właścicielem).
"Miłośnicy przyrody", "zieloni" stawiają interes zwierząt i roślin ponad interesem ludzi (oczywiście dla ich dobra:):):))
W ogóle zastanawiam się, czy jednak zbytnio nie szafuje się słowem "miłość", dewaluując przez to samo pojęcie.
"Kocham przyrodę", "kocham znaczki pocztowe", "kocham dobrze zjeść"...
Kochać można człowieka (może jeszcze Boga).
Człowieka, nie "ludzkość" (bo ci, co "kochają ludzkość" dziwnie łatwo zabijają ludzi).
No, ale tu wkraczamy na ścieżkę (jak to nazywam) "filozowania", a tego staram się unikać, jak tylko można:):):)

użytkownik usunięty
candn_filmweb

bardzo cenna wypowiedz, wlasciwie moglbym podpisac sie pod wszystkim co powiedziales, durzo cennych tematow i uwag ujetych w zwiezlej i blyskotliwej formie. Zgadzam sie ze Eric nie chce zbawiac swiata i wcale sie z tym nie kryje :) - takiego swiata tez nie chcialbym zbawiac szczerze mowiac :), co do karla, no coz, po pierwsze stanowil management "burdelu" - lajal innych i chandlowal bronia wiec nie byl slugusem - i mysle ze za to dostal kulke bez dalszych pertraktacji, poza tym podal wygorowana cene i nie chcial negocjowac :) (no i znow w US dollars :) ), zwaz ile zaplacili Eric i Rey za benzyne i mnostwo amunicji przy koncu filmu. Eric to pragmatyczny morderca ktory zabija kiedy musi albo w imie zasad i nie zamierzam z niego robic bohatera ale ma mimo wszystko gdzies gleboko ludzkie uczucia - nie skrzywdzil lekarki, czy dziadka wlasciciela, zdaje sobie sprawe czym sie stal, w koncu nie odjechal gdy odzyskal woz choc moze wtedy Ray by zyl - moze zrobil to dla pieniedzy, racja ale watpie....

ocenił(a) film na 8

Film zrobiony jest inteligentnie i z dużą kulturą, pozwalam więc sobie zakładać, że reżyser też ma takie przymioty.
Jeśli tak, to mogę sądzić, że chce pokazać... ostatnie podrygi człowieczeństwa w zniszczonym i zdegenerowanym społeczeństwie po upadku cywilizacji.
Lekarka to ostatni jasny punkt, Rey jest absolutnie zagubiony (i porzucony), zaś Eric czepia się rozpaczliwie i na oślep resztek dawnych struktur etyki czy moralności, te jednak rozpadają mu się w rękach.
Właściwie jest bezradny, a porusza się już tylko dzięki sile grawitacji, ciągnącej go w dół. On tylko trochę, niezbyt mocno, bo nie ma na to siły i wiary w skuteczność oporu, próbuje panować nad swoim losem i nadać mu choćby odrobinę sensu.
Robi to jednak chaotycznie, bo też grzęźnie w chaosie.
To naprawdę bardzo pesymistyczna wizja.
Popatrz tylko - film nie jest (z pewnością) genialny, a do jakich rozważań prowokuje?!
Już samo to działa na korzyść twórców.

użytkownik usunięty
candn_filmweb

prawda, ile mozna z takiego silnego sredniaka wyciagnac :), no i gratuluje odwagi z tym Pattisonem w roli Ray'a - zwlaszcza po slynnej sadze :), sprawdzilo sie choc nie musialo. No i to zakonczenie ktore podkresla ze to takie glupoty czynia nas ludzmi i ida wtedy na bok pieniadze, chec przetrwania, pragmatyzm.

ocenił(a) film na 8

Znaczyłoby to, że Pattison poważnie traktuje swoją karierę i nie chce dać się zaszufladkować jako gwiazdka dla nastolatek.
Ta rola akurat nie była specjalnie trudna, bo zagrać upośledzonego i głupi potrafi:):):), ale to krok w dobrym kierunku.
Eric Roberts zrobił coć podobnego w telewizyjnej wersji "Z zimna krwią".

ocenił(a) film na 8
candn_filmweb

karzeł rzucił w psy kamieniem i chyba to przesądziło o tym, że został zabity

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones